Szymon Mierzwa – od konta na Instagramie do pracy z gwiazdami

Szymon Mierzwa – od konta na Instagramie do pracy z gwiazdami

[Justyna Kopeć] Witajcie serdecznie, dzisiaj kolejny specjalny gość, kolejny gość, który ma niesamowitą wartość do wniesienia i do dania nam. Szymon Mierzwa.

[Szymon Mierzwa] Dzień dobry, witam serdecznie.

Szymon, mam taki zwyczaj, trochę ja sobie dzięki temu oszczędzam mój aparat mowy, że moim goście przedstawiają się sami, więc w związku z tym, kim jest Szymon Mierzwa?

Jestem specjalistą social media, uwielbiam inspirować i motywować młodych ludzi do działania, zajmuję się Facebookiem i Instagramem i prowadzę też własną agencję SocialBrand.

Tak, nazywają Ciebie ekspertem.

Tak.

Nazywają Ciebie ekspertem, na brak klientów nie narzekasz, w związku z tym to, co oferujesz, faktycznie jest dla innych jak najbardziej przydatne w ich pracy i w budowaniu ich marek osobistych.

Mhm.

A czym dla Ciebie jest marka osobista?

Wydaje mi się, że marka osobista jest historią. To jest dla mnie marka osobista. To jest historia każdego człowieka i trzeba po prostu ją opowiadać i musi ona na pewno być autentyczna.

To gdzie można opowiadać tą historię dzisiaj?

Można ją opowiadać tak naprawdę wszędzie, nawet na ulicy. Wiesz, tam gdzie nas słyszą, a jak gdzieś nas nie słyszą, to trzeba iść gdzie indziej. Ja jak zaczynałem opowiadać swoją pierwszą historię, to było jak rzuciłem pracę na etacie i tak naprawdę nie wiedziałem co się wydarzy, więc zacząłem od swoich znajomych na Facebooku, mówiłem, że „Cześć, z tej strony Szymon”, wysyłałem filmik bezpośrednio do każdej osoby po imieniu. „Cześć Kasiu, co tam słychać u Ciebie? Widzę, że zaczynasz nową pracę, ja właśnie rzuciłem swoją. Zapraszam Cię do mnie”. Wtedy jeszcze zapraszałem na Snapchat, „Zobaczysz co się wydarzy, ja sam jeszcze nie wiem”, no i jakby z ciekawości ludzie wchodzili, więc dobrze opowiedziana historia, może autentycznie opowiedziana historia, to marka osobista.

A zadam Ci takie pytanie, bo być może oglądają nas osoby, które uważają, że nie mają żadnej historii, że są nieciekawe. Że to co mają w życiu to jest banalne i właściwie nikogo nie zainteresuje.

Mhm.

Czy zgadzasz się z ich stwierdzeniem?

Teraz pracuję z takim trenerem i on mi mówi „Szymon, spokojnie, Twoja historia może być nudna, jak chcesz wrócić na etat za 2 tysiące, nie ma problemu” [śmiech]. Każda historia ma coś w sobie i każdy ma swoją historię. Wydaje mi się, że ja mam wrodzoną taką umiejętność opowiadania historii. Teraz przygotowuję materiały dotyczące budowania relacji na przykład i porównuję to tak jakby do narodzin i płaczu. Ja po prostu to mam wrodzone. Jednak musimy się nauczyć opowiadać, zabarwiać też tą naszą historię, bo każdą historię jesteśmy w stanie opowiedzieć inaczej, prawda, zgodzisz się ze mną, że…

Tak, ale zabarwiać to znaczy nadawać jej emocje, a nie tworzyć na nowo.

No tak, dodawać emocje, ale też dodawać innych słów do tego, bo jednak to musi być takie sprzyjające do przeczytania. To musi być marketingowe, strategiczne, bo jeżeli będziemy myśleć sztywno i twardo, no to być może będzie to autentyczne, ale nie do końca się to sprzeda, prawda? Nie do końca trafimy do naszej grupy docelowej, to też jest bardzo ważne, a jeżeli mówimy językiem naszej grupy docelowej, no to wtedy zdecydowanie łatwiej jest opowiedzieć tą historię, tak mi się wydaje. Wydaje mi się, że to też są rzeczy, których czasami ciężko jest zeskalować. Niedawno rozmawiałem właśnie z Mariuszem Łodygą i ja dzielę trochę ludzi na dwie grupy: takich ludzi do 35 i po 35 roku życia i to w internecie jest bardzo ważne i mam wrażenie, że te dwie grupy zupełnie inaczej podchodzą do mediów społecznościowych, a tym bardziej do budowania marki osobistej. I teraz co to znaczy? Ja widzę rozwiązania, widzę jako młody człowiek internetowy. Widzę rozwiązania, staram się szukać pozytywnych rzeczy, jednak osoby po 35 roku życia długo wychowały się na telewizji, tam cały czas mówiło się o złych rzeczach, że wszystko jest złe i rynek jest zły, i to nie działa, tamto nie działa, dla mnie nie ma czegoś takiego jak rynek, ja nie myślę o tym, bo się skupiam na sobie, na tym co przekazuję i to jest dla mnie najważniejsze.

Ja Ciebie poznałam tak naprawdę na Instagramie i dla mnie kojarzysz się „Szymon Mierzwa to równa się Instagram w Polsce”.

Mhm. [śmiech]

Powiedziałeś też, że zajmujesz się Facebookiem i prowadzisz agencję. Natomiast skoro mówimy o tym Instagramie, który kiedyś był bardzo mocno anglojęzyczny, także na rynku polskim był trudny. Ja konto na Instagramie założyłam w 2014 roku i tak szczerze powiedziawszy nie wiedziałam co tam publikować, jak publikować, a w tej chwili wydaje mi się, że wszyscy Instagram mają. Czy są jakieś złote zasady, ważne rzeczy, które warto robić na Instagramie, żeby jednak wybić się na Instagramie, mimo pewnego nasycenia już? Może w ogóle tego nasycenia nie ma na Instagramie, może to jest…

Jest, jest i ono cały czas rośnie. Wiesz, ja to widzę jak robię kampanie reklamowe dla moich klientów i robimy je w Polsce, robimy w Londynie, to tam ta sama kampania praktycznie do tej samej grupy docelowej tylko w innym języku, jest 10 razy droższa. A jeżeli mówimy o skali, to mamy tysiąc i 10 tysięcy złotych. Więc to, co jest ważne, ważny jest człowiek na Instagramie, mniej ważny jest produkt i to jest niesamowite właśnie Instagramowo. Ja w ogóle nie robię nic innego i nie do końca wiedza jest też tak bardzo ważna na Instagramie. Jednak tam ludzie kupują ludzi, a nie produkty. Tak zdecydowanie bardziej, więc to jest mega istotne, że teraz bez człowieka tworzenie Instagrama się nie sprawdza. To na pewno sukcesu, czy może nie sukcesu, ale na pewno nie będziemy sprzedawać. Jak jadę gdzieś na wakacje, wrzucę zdjęcie z Malty czy z Norwegii i napiszę, że kolejne marzenie spełnione, to wtedy mam zapytania od klientów. Nigdy na Instagramie nie napisałem bezpośrednio, że coś sprzedaję i to działa.

W takim razie jakie dałeś, jeśli możesz zdradzić, podpowiedzi Maciejowi Orłosiowi, który jest bardzo mocnym Twoim ambasadorem w internecie, na YouTubie jak oglądam jego wywiady, to często mówi on się Instagrama uczył od Szymona Mierzwy, to jest po prostu ekspert.

Tak, to jest bardzo fajne, bo właśnie to jest budowanie marki. Właśnie o tym często ludzie, wydaje mi się, zapominają .Zzapominają o tym, że można tworzyć w internecie, budować markę, ale trzeba się pojawiać na konferencjach, trzeba występować, na początku za darmo. Ja jeździłem na wszystko co się dało, tylko żeby mnie więcej ludzi słyszało. Tak samo właśnie warto pracować za darmo dla różnych ludzi. Naprawdę, warto jest zacząć i jeździć, bo to nie tylko to, że będziemy dodawać z tego posty, tylko właśnie akceptować różnego rodzaju zaproszenia, to jest też budowanie marki. Czyli w ten sposób dalej to jest opowiadanie historii. A co do Maćka Orłosia i do rad, tak?

Tak, bo powiedział, że takie rady mu dałeś, że on jest Tobą zachwycony, ciągle mówi „Szymon Mierzwa, specjalista”.

Rosną mu obserwatorzy. [śmiech] Nie wiem skąd to się bierze, ja też mam to, że ta liczba, że wyświetlenia, a w sumie chodzi o to, że to ta jedna osoba jest po drugiej stronie. Ona jest ważna. To jest mega trudne, ja się nieraz sam tego wstydzę, że właśnie tak na tą liczbę bardzo patrzę i zwracam uwagę, ale no tutaj kampanie reklamowe po prostu są potrzebne. Chyba, że mamy jakieś społeczności gdzie indziej, bo jeżeli jesteśmy znani na Facebooku, czy jesteśmy znani na YouTubie, to wtedy te kampanie będą jeszcze tańsze albo w ogóle nam nie będą potrzebne, bo po prostu przekierujemy nasz ruch, ale jeżeli tak jak ja tworzyłem na Instagramie siebie, ja nie miałem żadnych innych kanałów, to to jest bardzo trudne.

A jeśli kampanie reklamowe, to w Instastory, w poście?

Tak, w Instastory. Posty – tam bardzo szybko przelatuje to wszystko. Kampanie w Instastory też bardzo dobrze jest robić, jeżeli ktoś nie ma budżetu reklamowego. Jak zaczynałem nie miałem budżetu, sprawdzały się też interakcje, czyli obserwowanie innych, like’owanie i ktoś może mówić, że to jest mało etyczne, ale jeżeli ktoś jest na początku swojej drogi, to taka forma tez jest dobra. Mocno zaawansowana porada to jest reklama w Instagram Stories, gdzie używamy celu do tej kampanii. Bardzo ważne jest też to, żeby kierować do profilu, musimy kierować bezpośrednio do linka. I jak kierujemy do linka i ludzie przesuwają palcem do góry, to tą kampanię można zrobić mając nawet 2 obserwatorów, to ten link otwiera się w przeglądarce, a tam ludzie nie są zalogowani w Instagram. Podpowiem więc, że są takie aplikacje, które wymuszają na użytkownikach, żeby dane linki otwierały się w aplikacjach, nie w przeglądarce. Pamiętajcie, że najpierw trzeba dostosować swój profil, czyli odpowiedzieć sobie dlaczego ja, gdybym był Twoim potencjalnym klientem, miałbym obserwować Twój profil, to jest pierwsza odpowiedź. Jeżeli znamy tą odpowiedź i im mamy bardziej skonkretyzowaną tą odpowiedź, tym pozyskiwanie naszych obserwatorów będzie dużo tańsze i ta interakcja, czyli obserwowanie innych. Wiesz, ludziom się wydaje, że będą dodawać zdjęcia i hashtagi i liczba obserwatorów będzie rosła, a ja Ci powiem, że u mnie ze statystyk wynika, że w ostatnich 2 latach ze zdjęć, czyli ktoś odpalił zdjęcie i kliknął obserwuj na zdjęciu, jest tylko 2% społeczności, czyli 500 osób.

Bo na Instastory jesteś właściwie codziennie. Prawie nie widziałam pustych dni u Ciebie.

Tak, tak.

Podobną drogę mamy, bo ja też staram się być codziennie, natomiast faktycznie teraz już rzadziej dodaję posty i takie mam wrażenie, nie wiem czy się ze mną zgodzisz, że dzisiaj Instagrama bardziej ogląda się w poziomie, czyli ja przynajmniej zaczynam i kończę na Instastory i już nie wchodzę w ogóle w posty.

Mhm. Wiesz co, to jest tak trochę bardzo szybkie, prawda? Ja myślę, że dalej przeglądamy zdjęcia, mniej like’ujemy mam wrażenie, że jednak to idzie bardzo szybko. Interakcja jest mega trudna, pozyskiwanie interakcji jest bardzo trudne. Ale ja chciałbym przestać z tym walczyć, przestać myśleć o tym, że chcę mieć te komentarze, ale no tak to wygląda, każdy z nas tak myśli, no jest tak?

No jest tak.

Chcemy mieć te like’i, chcemy mieć te komentarze i zastanawiamy się co tu robić żeby je mieć, uczymy się jak to robić, żeby je mieć.

Czy to chcenie posiadania komentarzy, like’ów nie sprowadza się też do tego, że jesteśmy mniej autentyczni, bo bardziej siebie kreujemy?

Tak, myślę, że zdecydowanie.

A czy kreowanie siebie jest złe w Twoim odczuciu?

Uważam że nie, jeżeli robimy to mądrze, to nie. Kiedyś Gary Vaynerchuk tak mówił, ja się wzoruję na nim. To co biorę od niego, to jak jadę gdzieś, do Warszawy jechałem wczoraj, no to dodaję Instastory i mówię: „Wyślijcie mi numer telefonu, ja do was zadzwonię, chętnie was poznam”. Wczoraj miałem 4 takie genialne rozmowy z ludźmi. A w ogóle, co jest niesamowite, że to, co robię działa. Moja grupa docelowa na Instagramie to są ludzie 20-35 i tam mamy studentów, ludzi pracujących na etacie i ludzi zaczynających biznes i dla każdej z tych osób staram się te komunikaty komunikować. No i dzwonię do gościa, który znalazł mnie na reklamie, 26 lat chłopak, pracuje na etacie, ma tego etatu dość, chce to zmienić. I wtedy pojawiam się ja z produktem, ja Ci pomogę. I dowiaduję się, że on chce robić strony internetowe i ja mu mówię, że słuchaj, znajdź kogoś na Instagramie, kto nie ma dużo obserwujących, buduje markę osobistą albo cokolwiek robi, powiedz, że mu zrobisz stronę za darmo, niech ma 3 tysiące obserwatorów, 5 tysięcy, to jak ta osoba później powie, że właśnie ta osoba zrobiła, to być może będziesz miał klientów. I wracając do Gary’ego Vaynerchuka i kreacji, bo umknęło, ja właśnie taki jestem, to Gary Vaynerchuk mówi „Dokumentuj, a nie kreuj”, no i to jest to. Myślę, że ludzie którzy nie sprzedają i nie zarabiają na tym, to im jest najłatwiej dokumentować, bo oni nie myślą o sprzedaży. To jest tak jak na przykład fanpage religijne: są bardzo popularne i mają zasięgi organiczne, jakby im te zasięgi nie spadały, bo tam na końcu nie ma sprzedaży. Oni nie myślą, czy jak to dodam, to czy wtedy to zaklika, czy to zaskoczy. A jeżeli my się zastanawiamy, czy jak to dodam, jak układam strategię, no to wciąż to jest takie kreowanie przez dokumentowanie albo dokumentowanie przez kreowanie. Nie można się też zafiksować na tych rzeczach. Ale wydaje mi się, że sama kreacja nie jest zła.

Też tak uważam i to się mi bardzo ładnie łączy z tą opowieścią o własnej marce.

Mhm.

Że właśnie to jest ta kreacja, bo jeśli chcemy być rozpoznawalni, jeśli chcemy żeby o nas mówiono, jeśli budujemy tą markę świadomie, to w pewnym momencie ta kreacja będzie włączona.

Tak, piękne to co mówisz i to też widać po ludziach, którzy nie sprzedają. Na przykład weźmy ludzi, którzy mają naprawdę potężne zasięgi, oni nic nie sprzedają, tam jest dokumentacja, tam nie ma tego kreowania, ale tam nie ma konwersji, bo ludzie nie są przyzwyczajeni w ogóle do kupowania. Jednak trzeba ludzi przyzwyczaić do tego, że my kosztujemy i nasz czas kosztuje.

Tak, ale powiem, że miałam doświadczenie z jednym z klientów: ponad 100 tysięcy ludzi na Facebooku, dawane było bardzo dużo wartości, natomiast nie było sprzedaży i po drugiej stronie, tej osoby która to robiła, była coraz większa frustracja, dlaczego tak się dzieje…

I ludzie zadają pytanie „Dobra, ja mam tyle fanów, wydaję książkę, to jaki procent kupi?”. Mówię nie znam Twojej społeczności, ja nie wiem jak Ty masz, jakie Ty masz zaufanie, jak tą społeczność prowadziłeś…

Szymon, jest sporo osób na rynku, które uważa, że już jest bardzo dużo marek osobistych. Z drugiej strony, są osoby, które uważają, że raczej nie nadają się, żeby być marką osobistą, żeby coś mówić o sobie, że to w ogóle jest nieetyczne, że produkty się sprzedaje a nie człowieka się sprzedaje, co Ty na ten temat sądzisz?

Ja uważam, że najpierw musimy kupić kogoś, żeby później kupić jego produkt. I teraz jeżeli mówisz, że jest dużo marek osobistych, no to tak jak powiedziałem, marka osobista to w pewien sposób historia, więc ja nie uważam, że historii jest tyle samo i takich samych. Każdy ma swoją i choćby była banalna, prosta, to pewnie coś ma w sobie wyjątkowego. I tu nie chodzi też o to. żeby każdy budował markę i zarabiał na niej nie wiadomo jak duże pieniądze, chodzi o to żebyśmy zaakceptowali media społecznościowe i byli w nich po prostu, czyli dodali sobie zdjęcie profilowe, dodali datę urodzenia, dodali zainteresowania, bo im my więcej damy mediom społecznościowym, tym one w zamian nam dadzą. Ja o to, o co mnie Facebook pyta to mówię mu „Ja Cię lubię, Facebooczku, i mam nadzieję, że Ty też będziesz mnie lubił”, no bo dzięki niemu zarabiam w pewien sposób.

Mhm.

Tu nie chodzi, żeby budować markę wszędzie: blogi, YouTuby i tak dalej. Ja przez 3 lata byłem tylko na Instagramie. I w ogóle, realnie mówiąc, nie musiałbym nigdzie dalej iść, bo jeszcze go nie wykorzystałem w 100%, ale dopiero teraz idę na Facebook na fanpage. Miałem tylko profil osobisty jako wizytówkę i to uważam, że każdy powinien sobie zrobić, traktować to jako wizytówkę. I jest bardzo dużo miejsca, uważam, że jest mnóstwo miejsca. Wiadomo, nadejdzie czas, że kiedyś to musi pęknąć. To tak jak z mieszkaniami było w tym 2008 roku, teraz też są inwestycje, nieruchomości i tak dalej i wiadomo, że im więcej ludzi o tym mówi, tym więcej ludzi zacznie to robić, no ale wtedy już nie każdemu się uda.

Tak, jak najbardziej, ja rozumiem tą falę, która się wznosi i dopóki jesteśmy na fali wznoszącej, to mamy szansę, żeby pokazać się, żeby być na przodzie tych trendów. Natomiast, jeśli ona już będzie na górze, to najprawdopodobniej czeka nas upadek, ona w końcu musi zejść na dół i wtedy to już jest za późno troszeczkę, żeby na nią wchodzić i nagle próbować budować marki osobiste. Powinniśmy wykorzystać czas dopóki jeszcze mamy możliwość budowania osobistych i ten trend dopiero się nasila w Polsce.

Tak, właśnie. Mariusz Łodyga zrobił taki raport i z niego wyszło, że to jest w ogóle dopiero początek, dopiero uświadamiamy sobie budowanie marki osobistej. Ja bym nawet nie nazywał tego marką osobistą, tylko bardziej świadomość marki osobistej. Ludzie zdają sobie sprawę czym social media są i że musimy je zaakceptować w pewien sposób. I teraz dla nas to jest normalne. My już się znaliśmy w tym internecie bardzo długo, przychodzimy teraz i rozmawiamy jakbyśmy się znali.

Tak, dokładnie.

Między nami nie ma żadnej krępacji, ja ubieram koszulę, zmieniam, wszystko na luzie, no bo ja się Ciebie nie wstydzę, bo ja Cię już znam, wiesz o co chodzi. I gdybyśmy nie mieli zdjęć profilowych, gdybyśmy nie pokazali, że tutaj jeździmy, że znamy te osoby, to pewnie by to tak nie było na luzie, ale właśnie to o to chodzi, co nie?

Tak, na pewno media społecznościowe przybliżają nas do siebie. Mówiłeś też przed chwileczką o tym, że wrzucasz na Instastory informację, że jesteś na przykład w Warszawie, ktoś poda numer telefonu, oddzwaniasz.

Tak.

Ja może tak nie robię, natomiast czasami zdarza mi się do jakichś moich klientów zadzwonić, których jeszcze nie poznałam osobiście. Ktoś coś kupił w moim sklepie internetowym i to jest po prostu niesamowity szok. Jak to, ta Justyna Kopeć dzwoni? Ja się nie czuję „tą Justyną Kopeć”.

Ja też nie.

[śmiech] Ale po prostu dla mnie jest to takie niesamowite zbliżenie się, że jesteśmy tak naprawdę bardzo blisko dzięki mediom społecznościowym.

Ale widzę, ilu ludzi się boi. Ja mam na przykład tak, że u podaję, mówię dzwońcie, ja wam wszystko powiem co chcecie, nie chce mi się jechać samemu do tej Warszawy, dzwońcie no. Wczoraj właśnie podało numer telefonu 5 osób, ale to takie fajne historie. Jedna właśnie od tego chłopaka, druga dziewczyna coś tam robi, pracuje w jakimś szpitalu. Później kolejna osoba też coś z rozwojem osobistym, później kolejna fotografka, 19 lat, też młoda. No mega dużo takich właśnie wartościowych, fajnych ludzi.

Czyli z jednej strony Ty inspirujesz innych, ale oni też inspirują Ciebie, żeby dalej działać, bo myślę, że takie telefony i jak poznajesz takie historie, to po prostu są dodatkowym powodem do tego, żeby coś jeszcze więcej zrobić.

Tak, to tak utwierdza. Wykonasz te telefony… Dzisiaj dodałem posta, że ludzie się wstydzą, to dostałem chyba z 15 tych numerów… A tu dzisiaj taki dzień, tyle pracy i piszę im teraz, że będzie kolejna akcja, no może wieczorem podzwonię, tylko ja też nie lubię ot tak zadzwonić. Wiesz, wolę z tego wyciągnąć dużo. Ale uważam, że w marce jest ważne, żeby nie zapomnieć o tym, że jesteśmy normalnymi ludźmi. Właśnie Gary Vaynerchuk mówi o tym, że on lubi cały czas robić ten brud w cudzysłowie, czyli to co jest na samym początku. Te rozmowy, to żeby wysyłać spersonalizowane filmiki, żeby rozmawiać z odbiorcami, żeby komentować, odpowiadać na komentarze.

Jak spotykam się z różnymi znanymi osobami w Polsce, to takie mam poczucie dużej pokory. I to samo też czuję od Ciebie, że Ty cały czas nie masz rozdmuchanego ego, że Szymon Mierzwa, który już coś osiągnął, bo go Maciej Orłoś chwali, tylko w dalszym ciągu z takim zaciekawieniem podchodzisz do życia i z taką pokorą, przynajmniej mam takie w tym momencie odczucie.

To miło mi bardzo. No mam chyba pokorę i ona dużo daje, w sensie efektu, wiesz? Bo czasami rozmawiam z kimś, dzwoni ktoś do mnie i nie czuję tam pokory z drugiej strony. I myślę, chłopak ma 20 lat, powiedzmy, dzwoni i nie czuję pokory w jego głosie, tylko bardziej czuję, że chyba jeszcze nie dostał po dupie, w sensie, że jeszcze trzeba mu spokornieć.

Czasami do tego musimy długo dochodzić, ale faktycznie pokora jest jedną z podstaw w moim przekonaniu budowania marki…

Myślę, że jest ważna.

Tak, bo dostajemy mnóstwo lekcji, już pomijam rzeczy takie oczywiste jak hejt, bo gdy będziemy się uzewnętrzniać, będziemy publikować, narażamy się na ocenę.

Jest super, hejt jest super. W sensie ja go lubię. Ja lubię jak mnie hejtują, bo wtedy za darmo gdzieś tam o mnie mówią. Mam zasadę, że nie gadam z ludźmi, którzy nie mają zdjęcia profilowego, a współpracuję na przykład z agencją Piotra Chmielewskiego Social Media Now i dobrze, że jest taki Piotr, który nieraz jak były jakieś hejty, to on zawsze potrafił odpisać. Ja nie umiem tak pisać ładnie. [śmiech]

My z Beatą Kapcewicz mamy takie uknutą rzecz, że z hejterów robimy przyjaciół. [śmiech] Czyli przenosimy oczywiście dyskusję, która jest dla nas niewygodna, no bo hejt jest niewygodny dla naszego ego przede wszystkim, prawda?

No, mhm. Przepraszam, mówię „No, no”, to chyba już ze zmęczenia jest, no sorry.

Dobrze, przenosimy te rozmowy na poziom prywatny i później naprawdę da się od tego człowieka wyciągnąć o co w tym w ogóle chodzi. Często to, co się odzywa po drugiej stronie, to są emocje drugiej strony nie nasze, dlatego staram się tego do siebie nie brać za mocno…

Ja blokuję.

Tak też można.

Ostatnio miałem taką sytuację, to mogę powiedzieć bo to była ciekawa. Dostałem wiadomość od osoby, od której już bardzo długo dostawałem wiadomości, takie szpileczki, no i dostaję, patrzę, a tam jest chyba z 15 wiadomości wideo 15 sekundowych i pierwsze wideo się zaczyna tak: „Cześć Szymon, ogólnie nie mam nic przeciwko, że Ty inspirujesz i motywujesz, ale nienawidzę jak ktoś nagrywa filmiki w samochodzie. Nienawidzę”. I powiedziała to takim tonem, jakby była zła, że nagrywam filmy w samochodzie i jak ja zobaczyłem to wideo i pomyślałem, że kolejne 15 ma być w tym samym stylu, to ja nie chcę tego nawet słuchać, choćby ona tam miała się obronić. Mówię, że nie będę tego puszczał i ogólnie nie wiem o co chodzi i mam już dość jej i dostaje blokadę. Później dostałem z innego jej konta komentarz, że Szymon taki, siaki i że ona ma ochotę udostępnić tą wiadomość, ja mówię udostępniaj, tylko nie zapomnij mnie oznaczyć [śmiech]. Ale to też trzeba dorosnąć, znaczy zaakceptować to. Ja nie wiem, mi się wydaje, że ja kiedyś dostanę po tyłku za to ryzykowanie, co nie?

Ja myślę, że w ogóle to, że się pokazujemy, to już jest ryzykowanie.

No.

Zabieranie głosu w jakiejś sprawie, na szczęście ja nie muszę zabierać głosu w sprawie strajku nauczycieli czy innego, to nawet nie jest ekspertyza mojej marki i to nie jest mój temat. Są osoby, które zabierają, ale one muszą więcej znosić, muszą więcej odpowiedzialności brać za to, że zabierają głos w takich drażliwych kwestiach. Natomiast zauważyłam też na grupie Marka Ty, na grupie, gdzie skupiamy przede wszystkim osoby zainteresowane budowaniem marki osobistej, że przychodzą ludzie, którzy nie mają zdjęcia profilowego, że mają wymyślane imiona i nazwiska. Oni być może faktycznie są zainteresowani budowaniem własnej marki, być może coś im się przeklika, że w końcu zdecydują się ujawnić, ale z drugiej strony jeśli Ty na dzień dzisiejszy się chowasz, no to jaką mam szansę, że Ty zbudujesz markę osobistą? Bardzo dużo trzeba determinacji wewnętrznej żeby jednak się otworzyć, że ten poziom zaufania jest w Polsce na bardzo niskim poziomie.

Właśnie tak się zastanawiam, bo to jest mega ciekawe o czym teraz rozmawiamy i w kontekście marki osobistej, bo jednak to się przeplata cały czas. Ja też uczę ludzi jak budować marki osobiste, ale z drugiej strony to chodzi tak naprawdę na początku o akceptację mediów społecznościowych, co nie? Bo to budowanie marki to się później zaczyna.

Mhm.

Najpierw ludzie muszą sobie zdać sprawę, że to są media, że to tak wygląda, że nie ma nic prywatnego, że to jest profil osobisty a nie prywatny i mogą robić 2 różne profile, ale to szkoda czasu. Ja mam grupę z moją rodziną na Messengerze, Mierzwowie, i tam sobie wysyłamy takie śmieszne zdjęcia. Dzisiaj też pokazywałem koleżance i jej mówię: „No weź sobie wyobraź, że ja dodaję to zdjęcie na swój profil na Facebooku albo na Instagramie!”

Tak, ale z drugiej strony myślę, że to jest takie też przenoszenie odpowiedzialności. W końcu od kogo zależy co Ty publikujesz na tym Facebooku czy Instagramu?

No od nas.

Ode mnie, od Ciebie, od każdego z nas.

No tak.

To my, od nas zależy na ile pozwolimy innym oglądać siebie.

Dokładnie.

Na ile pokazujemy nasze życie prywatne.

Tak.

Ty masz sposób, że masz grupę na Messengerze założoną z Twoją rodziną.

Tak.

Ja mam też inne sposoby, bo u mnie na moich mediach społecznościowych też raczej nie zobaczycie życia prywatnego. Jeśli już to w tych krótkich relacjach, natomiast tam też jest tego bardzo mało, dlatego, że ja buduję markę zawodową przede wszystkim. Ale decyzja jest zawsze w człowieku. Pewnie i to trzeba w końcu zrozumieć, że oprócz akceptacji mediów społecznościowych, że to Ty decydujesz o tym, co pojawi się na Twoich mediach społecznościowych.

Ale też ważne jest też pokazanie ludziom takiego livestyle’u, tak na przykład na Instagramie. Ludzie widzą to, oglądają i ja nieraz dostałem informację, że Szymon to za to co Ty robisz, choćby miało to nie działać, to ja kupuję [śmiech]. Tacy są ludzie. I nagle dostajesz wiadomość, że kolejny dzień wstałam, tak mi się nie chciało, a taki filmik od Ciebie był super. Jakbym chciał być autentyczny, a czasami też mi źle jest, i dodałbym taki zły filmik, to jednak jest to kreowanie w pewien sposób. Myślę, że Gary Vaynerchuk też nie czuję się 24h na dobę super, wszystko ekstra jest.

Myślę, że chyba nikt w takiej sytuacji nie jest, bo to jest sytuacja jak w szpitalu psychiatrycznym, gdy jesteśmy cały czas w euforii…

No tak, dlatego warto też czasami mówić o tym i myślę, że właśnie w sytuacjach, kiedy już klienci nas bliżej znają, są naprawdę blisko, czy tak na grupie, to warto powiedzieć o takich złych rzeczach. Bo też są minusy budowania marki osobistej. To nie jest tak, że budowanie marki cały czas jest super i w ogóle…

Ja kiedyś napisałam artykuł blogowy „Czarna strona social mediów” i powiem szczerze, że to jest najczęściej u mnie czytany artykuł i na jego podstawie zrobiłam 2 popularne live’y. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że są te czarne strony i trzeba je zaakceptować, tak jak mówiliśmy przed chwileczką o hejcie. Podejmujesz decyzję budowania marki, więc także podejmujesz decyzję wystawiania się na ocenę publiczną.

To jeszcze lepiej, jeżeli hejt się pojawi, to znaczy, że robisz dobrą markę osobistą.

Dokładnie.

No tak jest.

Szymon, czy jesteś zadowolony z miejsca w którym aktualnie jesteś?

Jestem.

A co dalej? W Twoim życiu zawodowym, bo już nie będę pytała się…

Za 5 dni lecę do Stanów na miesiąc, a w zawodowym, tak, życiu?

Mhm.

No to robię kurs online.

Dotyczący Instagrama.

Tak i ogólnie będę właśnie budował teraz platformę online i ogólnie docelowo to chciałbym kiedyś stworzyć biznes, który nie będzie zależny od mojej marki, ale wiem, że muszę najpierw ją stworzyć, muszę najpierw zarobić na tym, na czym potrafię teraz zarabiać, a wtedy będę myślał, będę realizował kolejne cele. Bo to jest kolejna rzecz, często ludzie zastanawiają się „No dobra, buduję markę, ale co ja mam sprzedawać?”. To zadaj sobie pytanie co dzisiaj, jeżeli ja bym chciał od Ciebie kupić, byś mi sprzedał. I często ludzie mówią „Bo ja się waham, czy sprzedawać samochody, czy robić strony internetowe”. No i z jednej strony on by chciał samochody sprzedawać, ale stronę jest w stanie dzisiaj, tu i teraz, zrobić, a żeby samochód sprzedać, to musisz w niego zainwestować, czyli musisz mieć 40-50 tysięcy. A tych pieniędzy nie ma, więc musi od tego zacząć i tu nie ma innej drogi. Jak zaczynałem to, powiedziałaś o tym artykule czarnych stron, ja kiedyś napisałem artykuł „Social media nie są moją pasją”. I ten artykuł się nie ujawnił. I on sobie leży na moim blogu. Ale później myślę „No przecież jak ja dodam artykuł, że social media nie są moją pasją, no to jak to będzie wyglądać?”.

Dzięki wielkie Szymon, że zdecydowałeś się na rozmowę ze mną. Cieszę się, że dużo wartości otrzymają nasi odbiorcy i będą faktycznie mogli z pomiędzy tego wszystkiego wybrać rzeczy, które przydadzą się do budowania marki osobistej, w szczególności na Instagramie, ale Ty dosyć szeroko mówiłeś także w ogóle o byciu w mediach społecznościowych.

SZYMON MIERZWA

Specjalista od Social Media. Od lat szkoli i pomaga firmom osiągać świetne rezultaty sprzedażowe, a także współpracuje z osobami ze świata show biznesu i klientami indywidualnymi. Pomaga im dotrzeć do większej liczby odbiorców i zarabiać więcej ze swojej obecności w Internecie. Cała idea tego, co robi zawiera się w jednym zdaniu: „Uwielbiam inspirować ludzi do zmiany, bo liczą się ludzie, nie liczby.”

www.SzymonMierzwa.com

Budowanie marki osobistej w polskiej branży kosmetycznej

Polska branża kosmetyczna ma niewiele znanych marek osobistych w biznesie. Więcej ciekawych postaci widać...

Jak wykorzystać stres w budowaniu Marki Osobistej?

Słowo stres stało się wytrychem i oznacza najczęściej to, czego nie chcemy doświadczyć. Stres przeżywamy...

Jaka jest Twoja wartość?

Jakiś czas temu Beata Kapcewicz opublikowała ciekawy post, który powstał z tak zwanej głupawki....

Wirtualna Asystentka – Jak mądrze dbać o swoją markę online?

Założę się, że kiedy publikujesz coś w sieci, nie zwracasz uwagi na to, jakie to może mieć...

Marka własna, czyli biznes z twarzą

Marka własna w kontekście indywidualnej kreacji oraz społecznej odpowiedzialności   Jeżeli przyjmiesz,...

Czy postawiłaś na właściwego konia?

Nigdy nie brałam udziału w wyścigach konnych. Jednak mam pojęcie, że mój sukces i wygrana zależy od tego...

Norbert Janeczek – od wizjonera do współwłaściciela globalnej firmy

Norbert Janeczek – od wizjonera do współwłaściciela globalnej firmy

[Justyna Kopeć] Witam was serdecznie. Cieszę się, że mogę gościć kolejną specjalną osobę. Osobę, która jest autorytetem dla wielu, jest osobą, która również ma silną markę osobistą, ale jak zwykle bardzo chciałabym, żeby osoba przestawiła się sama. Moim gościem dzisiaj jest Norbert Janeczek.

[Norbert Janeczek] Witam cię serdecznie.

Witam serdecznie. Kim jest Norbert Janeczek? Jakbyś przestawił się moim odbiorcom, naszym odbiorcom, osobom, które są przedsiębiorcami.

Jestem przedsiębiorcą, niektórzy mówią wizjonerem, współzałożycielem firmy DuoLife. Takiej naszej polskiej firmy, która coraz mocniej idzie z sukcesami zagranicę. Jednym z twórców softmarketingu, a prywatnie tatą, mężem, przyjacielem, przedsiębiorcą. Bratem, synem i takim pasjonatem. Pasjonatem życia, uwielbiam je, jestem miłośnikiem podróżowania, smakowania życia.

Norbercie, w moim programie mówimy bardzo dużo o marce osobistej. Jak Ty ją byś zdefiniował? Co według Ciebie znaczy mieć markę osobistą, co to jest w ogóle marka osobista? To nie musi być tylko definicja marketingowa, chodzi mi o to jak to czujesz?

Być rozpoznawalnym. Być rozpoznawalnym w sposób właściwy. W taki sposób, który powoduje, że inni chcą się do ciebie przyłączać, chcą wybierać twoją ofertę, chcą być w twoim otoczeniu, chcą przebywać, chcą poświęcać czas tobie i we współpracy wybierają właśnie ciebie. To jest dla mnie marka osobista.

Czy uważasz w takim razie według tej swojej definicji, że Ty markę osobistą już też masz?

Myślę, że możemy tak powiedzieć.

Czy Twoja marka osobista, którą budujesz, jest marką zaplanowaną czy bardziej spontaniczną?

Spontaniczną, zdecydowanie spontaniczną. Ja nie lubię mówić o sobie i nie lubię się gdzieś udzielać. Po prostu to jest zupełnie spontaniczne, jakoś tak samo przyszło. Robiąc to, w co wierzę, robiąc to z pasją, z zaangażowaniem, zbudowała się marka.

Mówiłeś o marce osobistej, że to wizja, misja, wartości. Twoja firma jest bardzo mocno oparta właśnie na wizji, sam zresztą mówiłeś, że jesteś wizjonerem, masz misję i też wyznajesz wartości.

Mhm.

Czy w związku z tym to właśnie te wartości pomogły Ci zbudować markę osobistą i jakie to są wartości, w jaki sposób Ty je uzewnętrzniasz?

Zdecydowanie tak. Wartości to jest ten element, który pozwala określić, zdefiniować tak precyzyjnie, jasno, czytelnie, pewne postawy, które wprowadzałem w swoim życiu. Czy firma, czy organizacja wprowadzała w swoim życiu, to jest szalenie ważne. Wartości są niezbędnym elementem w budowie marki osobistej. Są niezbędnym elementem działań. Zdefiniowanie tych wartości, mówienie o tych wartościach i to szalenie pomaga w budowaniu czy nawet jest niezbędne w budowaniu osobistej marki. Przynajmniej wierzę w to, że jeżeli są te wartości, jeżeli są takie wartości przyjazne dla świata, dla człowieka, to łatwiej budować osobistą markę. Albo można zbudować osobistą markę jeszcze taką mocniejszą, silniejszą, która nie dość, że bardziej emanuje na zewnątrz i ma większy wpływ na innych, to też przyciąga więcej ludzi. Żyjemy w społeczeństwie, więc tak naprawdę osobista marka jest potrzebna do kontaktu z ludźmi, do funkcjonowania z tymi ludźmi. Czyli ten człowiek tam musi być w tym wszystkim.

Tak, ja nawet to przed chwileczką zanotowałam, człowiek do człowieka. Marka osobista jest zawsze w kontekście drugiego człowieka.

Tak.

W związku z tym, jeśli mówimy też o Twojej marce osobistej, o wartościach, o wizji i misji, mówimy o firmie DuoLife, która poniekąd wywodzi się też z marketingu sieciowego, bo jego elementy są jak najbardziej tutaj wplecione, natomiast Ty jesteś innowatorem, jeśli chodzi o specyficzny rodzaj marketingu, bo softmarketing…

Tak.

… to w jaki sposób duplikować te wartości wśród liderów softmarketingu?

Mówić o nich, wyraźnie o nich mówić. Stale komunikować, to w co wierzymy i też wartości. Bo wartości… Działania wynikają z wartości jakie firma przyjęła, tak? Czyli z tej osobistej marki, kształtu osobistej marki. I też pewne elementy na sztywno, na twardo wprowadzić do firmy. I nawet wymuszać etycznie… Myślę to o etycznych działaniach.

Mhm.

Bo musi być przestrzeń dla ludzi, a jednak są pewne rzeczy, które są niezmienne, zwłaszcza etyka, uczciwe działanie. To musi być po prostu… Mówić o tym, zachęcać ludzi, pokazywać korzyści z tego płynące, edukować, że te wartości są ważne, że osobista marka budowana na tych wartościach jest ważna.

Czy liderzy w softmarketingu mają także potrzebę budowania marek osobistych?

Jeżeli nie mają, to z czasem zdobywają tą potrzebę, jeżeli na początku nie mają. Pracujemy z ludźmi, jak zauważyłaś słusznie wychodzimy z tego marketingu sieciowego, przemodelowujemy to, wchodzimy na inny poziom zupełnie, łączymy różne rozwiązania. Jednak cały czas jest to praca z ludźmi i tak naprawdę w większości biznesów czy w wielu biznesach jest to praca z ludźmi. Jeżeli pracujemy z ludźmi, to mamy potrzebę ich przyciągnięcia, bycia atrakcyjnym dla nich. Najpierw dla siebie, bo to jest niezbędny element w napędzie, w działaniu, a później bycia atrakcyjnym dla innych ludzi. A żeby być atrakcyjnym dla innych ludzi, no tak naprawdę w ten sposób budujemy osobistą markę, starając się, ucząc się, edukując, rozwijając cały czas. To jest element osobistej marki dla mnie.

Mhm. Tutaj, z tego co zrozumiałam, z Twojej wypowiedzi wynika, że marka osobista to są dwa elementy. Jeden element mocnego ja, czyli mocnego wnętrza.

Tak.

Czyli bycia spójnym, zgodnym z sobą, autentycznym.

Takiej koncepcji siebie.

Tak. A drugi element to są… to jest właśnie otoczenie, w którym ta marka ma prawo, ma szansę zamanifestować się.

Dokładnie tak, dokładnie tak.

W jaki sposób pomagacie ludziom budować siebie, koncepcję siebie?

Przez edukację. Przez edukację każdy ma potencjał. Napoleon chyba powiedział, że każdy jego żołnierz ma buławę marszałkowską w plecaku. I Napoleon był taką postacią, która wiele osób z tych nizin społecznych postawiła na pierwszym miejscu, bo mieli umiejętności, bo mieli tą postawę, bo mieli to przekonanie, zaangażowanie. Ważne jest uwierzyć w siebie, ważne jest chcieć dostrzec, uwierzyć, że mamy pewne cechy. Ważne jest zaakceptowanie różnorodności. Być może nie mam cech takich, ale mam cechy inne. Być może to nie jest moim plusem, ale może coś innego jest moim plusem. Czyli określenie, zidentyfikowanie swoich mocnych stron, to się dzieje przez edukację, przez zachęcanie ludzi do spojrzenia w siebie, takie odnalezienie siebie. A za tym później idą różne działania, które pozwalają wzmacniać te cechy, rozbudowywać je, rozwijać i zdobywać nowe umiejętności, kompetencje, które są składową marki osobistej. Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja.

A skąd bierzesz dzisiaj informację o potrzebach Waszych liderów? Nie tylko topowych liderów, dyrektorów, ale także tych liderów, którzy dopiero dołączają do idei softmarketingu?

Wiele ich jest stała, bo one są oczywiste dla większości ludzi, więc one już są zdefiniowane, przy czym cały czas jesteśmy taką firmą w dialogu z ludźmi. Człowiek jest ważny, jest naszym partnerem, jest współtwórcą firmy całej. Czyli jak z partnerem rozmawiamy z ludźmi, pytamy czego potrzebują, obserwujemy. Czasami ludzie sobie nie zdają sprawy z czegoś, że coś potrzebują. Jednak są związani z nami eksperci, którzy potrafią rozpoznać te potrzeby, określić co jeszcze będzie ważne i potrzebne, żeby ten człowiek mógł wejść w górę, wzrosnąć, aby mógł tam przejść swoją kolejną ścianę. Bo to jest ta rola firmy – pomagać ludziom dochodzić do tej ściany i przechodzić przez tą ścianę i wznosić się wyżej.

Wasza firma stawia na takie 3 filary – zdrowie, rozwój i biznes.

Tak jest.

W jaki sposób te filary dalej duplikujecie wśród innych? W jaki sposób pozwalacie innym zapoznawać się z tymi filarami?

Mówimy o tym, komunikujemy to i działamy w trzech obszarach, bo jest to biznes, jest to przedsięwzięcie, które otwiera drzwi dla wielu ludzi. W którym wiele osób może znaleźć coś dla siebie nie tylko w kwestiach finansowych i nie tylko w kwestiach materialnych, ale też właśnie wiedzy, pewnej społeczności, edukacji, tego wzrastania, korzyści z bycia w klubie DuoLife. Jest tego bardzo wiele, ale też konkretnego zarabiania i to naprawdę dobrych pieniędzy. Czyli te trzy drogi to jest to, czego ludzie potrzebują. Pozwalamy ludziom określić drogę, którą chcą iść, ten obszar, w którym chcą się specjalizować i jeżeli już to określą, to pozwalamy im przez edukację, przez mówienie o tym, przez zachęcanie do działań, do kreowania, do tworzenia, rozwijać się, stawać się ekspertem. I zwłaszcza przez te obszary budować ten biznes, czerpać korzyści, ale też rzeczywiście z innych obszarów. Bo przy okazji jeżeli ktoś działa w obszarze zdrowia, to siłą rzeczy w sposób naturalny też czerpie z tych korzyści finansowych i biznesowych, czyli tak samo z rozwoju osobistego, ma do tego dostęp, może z tego sobie czerpać, a my zachęcamy, pokazujemy historię sukcesu. Czasami trzeba sobie uświadomić, że człowiek, jeżeli nawet nie jest ekspertem czy coś nie jest jego mocną stroną, to jednak dalej może z tego czerpać, przez wykorzystanie odpowiednich narzędzi. I my dajemy te narzędzia, które mu w tym pomagają.

Jesteście firmą w dialogu, jesteście firmą uczącą się, wspominałeś o ekspertach, z którymi pracujecie. W jakim zakresie macie ekspertów, a może wymienisz jakieś nazwiska ekspertów, z którymi współpracujecie?

Po pierwsze branża zdrowia, czyli doktor Piotr Kardasz, doktor Badura. Jest wiele osób i członków rady naukowej DuoLife, czy ekspertów, którzy są wykładowcami w fundacji, w kampanii Żyj Świadomie, którą współtworzymy, którą wspieramy. Czy z rozwoju osobistego chociażby Beata Kapcewicz, czy Joanna Gdaniec, wybitne postacie i fantastyczne osoby, dla których edukacja jest pasją i pięknie tą pasję przelewają na ludzi związanych z DuoLife. I też wielu jeszcze innych. Tak samo jest pewien program [Leaders Are Trainers – przyp. Redakcji], który pozwala ludziom związanym już z DuoLife stawać się trenerami czy zdobywać, budować ten warsztat trenerski. Jeżeli taką potrzebę mają, mają dostęp do takich narzędzi.

A mówiliśmy w kontekście marki osobistej o tym ja, ja wewnętrznym? I o nim powiedzieliśmy już sporo i o tym ja zewnętrznym, czyli o tym w jaki sposób autentycznie pokazać siebie innym i pola ekspozycji. W jaki sposób Ty pokazujesz się innym, jakie Ty pola ekspozycji masz, gdzie Ty eksponujesz swoją markę i swoją wartość na rynku?

Wow, no na co dzień. Szkolenia, szkolenia, różnego typu szkolenia, różnego typu warsztaty, które prowadzę, czy te codzienne rozmowy z liderami, z ludźmi po prostu. W ten sposób tak naprawdę to się wszystko objawia. Czy w swoich działaniach, działaniach firmy, jeżeli pracuję z zespołem ludzi w firmie, wewnątrz firmy, no to siłą rzeczy też człowiek eksponuje tą swoją osobistą markę, czy wzmacnia tą osobistą markę. To się dzieje w taki sposób naturalny.

Mówiłeś, że jesteś wizjonerem, czy w takim razie w ramach tych wizji, tego co będzie się działo za rok, za dwa, za 10, nawet za 20, to jest też taki element tego, że chciałbyś zostawić jakiś ślad po sobie?

To też jest taki sposób naturalny, to nie jest zaplanowane, to się dzieje w sposób naturalny. Chyba każdy chce zostawić ślad po sobie, ma tą potrzebę, aby coś dobrego zrobić na tym świecie. Przynajmniej ja w to wierzę, że każdy ma taką potrzebę, żeby tą cząstkę siebie zostawić, aby życie chociaż jednej osoby dzięki niemu stało się lepszym życiem, aby wzbogacić czyjeś życie. Tak, mam zdecydowanie taką potrzebę. Mam taką potrzebę i zachęcam wszystkich, żeby taką potrzebę w sobie rozbudzali, bo przez to świat może być lepszy.

Jak rozumiem jednym z elementów zostawienia tego śladu po sobie jest idea softmarketingu, którą wprowadziliście na rynek. Wprowadziliście, bo Twoja żona jest pomysłodawcą nazwy.

Tak.

Natomiast samą ideę i to, co za nią się kryje, co stoi za softmarketingiem kreuje kilka osób, pracuje wiele osób tak naprawdę żeby to coś, co jest innowacją dojrzało i miało pewną strukturę i system. Czy uważasz, że w takim razie softmarketing da Ci właśnie taką możliwość zostawienia tego śladu i czym w ogóle jest softmarketing?

Softmarketing jest modelem biznesowym z jednej strony. Właściwie jest modelem biznesowym, który łączy w sobie różne rozwiązania, zachęca do tworzenia i do kreowania, ale też ma duży aspekt filozoficzny. Stawia człowieka w centrum, człowieka jako największą wartość i zachęca do kreowania i do tworzenia, nastawia się bardzo mocno na edukację ludzi, na obudzenie kreatywności i daje taką przestrzeń ludziom do eksperymentowania i do tworzenia, towarzyszy ludziom w ich drodze, w ich ścieżce i wspiera. To jest softmarketing. Tak, softmarketing zdecydowanie to jest ten model, który pomoże mi ten zostawić ślad, bo z jednej strony jest to filozofia, jest to idea, ale jest to konkretny model biznesowy, który daje bardzo konkretne wyniki finansowe, możliwości. I jak już kilkuletnia historia pokazuje wiele, bardzo wiele osób wskazuje, że to jest model, który jest skuteczny, jest przyjazny, w którym ludzie chcą działać, chcą funkcjonować, w którym chcą uczestniczyć. Wiele osób ze świata biznesu rozmawia z nami o softmarketingu, bo są pytania wprost – jak softmarketing wprowadzić do ich biznesów klasycznych. Czyli jest to zainteresowanie i jeżeli jesteśmy w stanie połączyć te korzyści, które niesie dla świata softmarketing, też te materialne, a to jest mocna bardzo motywacja, to ułatwi w ten sposób w takim nośniku finansowym też tą ideę człowieka w centrum wartości i etyki, wnieść w świat, bo ma dodatkowy bardzo mocny nośnik, jakim są pieniądze.

Obserwując liderów softmarketingu widzę, że ich marki osobiste nie są markami osobistymi agresywnymi.

Mhm.

Jest to raczej takie miękkie wejście w świat, w świadomość być może drugiego człowieka. Czy taka właśnie też historia za tym stoi, że tak powinno to być budowane, że nie agresywnie tylko właśnie na miękko?

W naszej opinii tak. Zresztą jak ktoś agresywnie działa, to często budzi skrajne emocje i pozytywne i bardzo negatywne. To nie jest dobry sposób, a takie na miękko, z zostawieniem przestrzeni ludziom, z takim nieagresywnym wchodzeniem z krzykiem, bardziej z wartościami, z czymś co jest wyraźne, mimo wszystko jest wyraźne, potrzebne, które służy ludziom, daje im korzyści i mówi się o tym. Ludzie potrzebują tego wszystkiego, czyli nie krzycząc, nie robiąc dużego zamieszania, chaosu, można pięknie wejść w świadomość ludzi i można pięknie zasiać te idee, spowodować żeby one stały się częścią innych ludzi i w ten sposób znowu poprzez taką ewolucję zasiewać te wartości w innych ludziach, w milionach ludzi, w różnych krajach, na różnych kontynentach. Zdecydowanie działanie takie softowe, przyjazne, bez agresji, które daje przestrzeń człowiekowi w wyborze, w decyzji, w takim komunikowaniu się To jest ten nasz styl i to jest ten mój styl i w taki wierzymy.

Norbercie, co byście sobie życzyli jako firma, jeśli chodzi o dalszy rozwój?

Być najlepszą firmą dla świata! Być najlepszą firmą dla świata, wchodzimy na wiele krajów i widzę jak ludzie z mocnymi pozycjami biznesowymi i w różnych dziedzinach, jak doceniają, jak zauważają to, co niesiemy, widzą w tym świeżość, widzą w tym inność, widzą w tym szacunek, widzą w tym człowieka i chcą za tym iść. Bo często zarabiają pieniądze, tylko że gdzieś nie ma w tym wszystkim, jak to mówią, tego czegoś więcej, tam są tylko zwykłe pieniądze. A jeżeli mogą zarabiać pieniądze dając wartość i robiąc coś dobrego dla świata, no to wybierają tą formę, mają z tego satysfakcję. I tak jak w tych krajach, w których zaczynamy działać, gdzie ta idea softmarketingu… I to w bardzo różnych krajach, bo gdzieś na dalekim wschodzie i gdzieś na dalekim zachodzie, czyli przy różnej mentalności, ludzie dostrzegają to i jest to dla nich bliskie, spójne z nimi i chcą to wprowadzać w swoje życie, w swój biznes i krzewić dalej, czyli tym takim marzeniem… To co można nam życzyć, to aby kolejne kraje dołączały do tej idei, aby jak najwięcej osób dołączało do tej idei, abyśmy jak najwięcej mogli zmienić w życiu ludzi, ulepszyć, ale z szacunkiem do nich, zostawiając im przestrzeń wyboru i być najlepszą firmą dla świata.

A Norbert Janeczek chce być najlepszym człowiekiem dla świata?

To brzmi ciekawie. Tak, to przekonałaś mnie. [śmiech]

[śmiech] Norbercie, mając wpływ, taki jaki Ty masz jako marka osobista, dzisiaj na wiele, wiele osób, tysiące, i nie tylko w Polsce, także zagranicą, ten wpływ wiąże się z bardzo dużą odpowiedzialnością. Czy masz jakieś credo, jakiś kodeks honorowy, który sam sobie stworzyłeś? Rzeczy, które powinieneś robić, za które… Chodzi o to, żebyś nie był człowiekiem chorągiewką, żebyś autentyczny był w tym, co robisz, mając świadomość właśnie tej odpowiedzialności i wpływu na innych. Czy jest jakieś narzędzie, które Tobie pomaga?

Tak. Taka intencja szczęścia, zdrowia, obfitości dla innych ludzi. W tym wszystkim człowiek w centrum, to znaczy danie mu przestrzeni, akceptacje jego wyborów. Czasami one są trudne, czasami ja bym zrobił to inaczej, wiem, że to nie jest dla niego dobre. Tak, czuję, że to nie jest dla niego dobre, ale szacunek do kogoś wymaga, aby zrobić mu przestrzeń na jego doświadczenia, bo może tych doświadczeń potrzebuje. Czyli człowiek, z pełnym szacunkiem, akceptacją jego decyzji, jego wyborów, czasami trudnych i zaangażowanie w to, co się robi.

Myślę, że elementem takiego wpływu i też budowania marki osobistej, o czym powtarza wiele marketingowców, a ja jestem jednym z nich, jest stworzenie własnego produktu. Najczęściej idei, którą tu już mamy – softmarketing i jeszcze to ubranie w formę na przykład książki. Wiem, że jesteś w tym momencie w trakcie tworzenia książki razem z Joanną Gdaniec.

Tak.

Dlaczego książka pojawiła się na waszej orbicie zainteresowań i żeby w końcu zebrać te wszystkie materiały, które macie i ją wydać?

Często ludzie pytali, czym jest softmarketing? No ale tak konkretnie, czym on jest? Co to jest softmarketing? Więc stwierdziliśmy, że najlepszą formą będzie właśnie opisanie tego. Asia Gdaniec jest taką osobą bardzo ważną w tym całym projekcie i jest jednym z twórców softmarketingu. Gdzieś zaczęło się wcześniej, Asia dołączyła w trakcie, ale jednak to była taka bardzo żywa dla niej idea i odgrywa tutaj bardzo ważną rolę jako osoba kreująca, tworząca… Kreator, twórca tego modelu biznesowego. Książka ma konkretnie zdefiniować i pokazać ludziom różnice nie tylko jako filozofia, ale właśnie jako model biznesowy. Ma być przystępna dla każdego, ma być łatwa do przeczytania, łatwo dostępna, tak żeby ta idea mogła się, i ta filozofia i ten model biznesowy, mógł się rozprzestrzeniać jeszcze sprawniej, bez naszego osobistego zaangażowania.

Norbert, ostatnie dwa pytania. Jedno pytanie takie, co byś radził naszym odbiorcom, przedsiębiorcom, którzy nas oglądają, którzy słuchają tego wywiadu z Tobą, którzy prawdopodobnie widzą w Tobie dużo, dużo pasji, dużo też tej wizji, którą przynajmniej we fragmentach nam sprzedałeś, co im byś chciał przekazać, co chciałbyś żeby ludzie nie związani jeszcze z ideą softmarketingu, być może o softmarketingu dowiedzieli się, albo jaką wartość chciałbyś, żeby oni wnieśli do swojego życia?

Na pewno określenie i zdefiniowanie wartości, którymi chcą się kierować, bo tego brakuje z biznesie, zwłaszcza w polskim biznesie. Wiele firm, czytałem kiedyś pewne dane, 80% firm nie ma zdefiniowanych albo nie mówi o wartościach, którymi się kieruje. To jest przerażające, wartość jest bardzo ważna i jest elementem osobistej marki. Czyli określenie wartości, którymi firma się kieruje, komunikowanie tych wartości, na pewno etyka, działanie etyczne i przełożenie dawania wartości nad zysk. Bo paradoksalnie gdy skoncentrujemy się na dawaniu wartości, na dostrzeżeniu człowieka, to za tym idzie często zysk, bardzo często, ale dodatkowo jeszcze cała dobra energia wokół firmy. I może to nie jest popularne, co powiem, to co mówię, bo biznes ma przynosić zyski. Jak najbardziej tak, tylko można zarabiać na różne sposoby. Możesz zostawiać po sobie pustynie i robić coś nieetycznie, z chęcią zysku, ludzie się zorientują bardzo szybko. Można ich zmanipulować reklamami, tylko że ja wierzę w to, że co dajesz wraca, więc to też jest zasada, do której bym zachęcał. Do wprowadzenia zasady: „to co dajesz wraca w zwielokrotnieniu”. Pytanie, co dajesz, jaka jest twoja intencja, jaki jest cel tego, co robisz? I nie zapominaj o człowieku w tym wszystkim i o etyce.

Drodzy przedsiębiorcy, czyli nie dość, że marka osobista, ale także nasze etyczne działania są bardzo istotne, żebyśmy w biznesie widzieli w końcu wartości i widzieli drugiego człowieka, bo pieniądze przyjdą wcześniej czy później.

Dokładnie tak, pieniądze przyjdą wcześniej czy później, a to, co robimy, z tym, co robimy zostaniemy na zawsze. I pytanie z jakimi emocjami zostaniemy kiedyś tam, z jakimi emocjami zostaną nasi bliscy. Czy będzie to poczucie robienia czegoś sensownego, co ma znaczenie, czy po prostu ta świadomość, że zarobiliśmy pieniądze. Można mieć jedno i drugie.

Norbercie, czy Norbert Janeczek jest dzisiaj osobą spełnioną i szczęśliwą?

Tak, można tak powiedzieć. Jestem osobą spełnioną, szczęśliwą, cały czas staram się wejść na wyższy poziom. Troszkę czasu więcej dla siebie jeszcze potrzebuję, dla bliskich. To jest ten jeden element, który jest potrzebny. Jednak można powiedzieć jestem szczęśliwy, mam swoją misję, mam coś co stworzyłem, co tworzę i daje mi to satysfakcję jak widzę, że to ma wszystko sens, jestem szczęśliwy.

Dziękuję bardzo, dziękuję serdecznie.

Dzięki wielkie.

NORBERT JANECZEK

Wieloletnie doświadczenie biznesowe przekuł w ideę SoftMarketingu™ – modelu, na którym swoją działalność opiera firma DuoLife.
Odpowiedzialny za rozwój sieci dystrybucyjnej podejmuje decyzje związane z długofalową współpracą firmy z licznymi podmiotami. Będąc prawdziwym pasjonatem zdrowego i świadomego stylu życia stał się również inicjatorem Ogólnopolskiej Kampanii Społecznej „Żyję Świadomie” organizowanej przez Fundację na Rzecz Świadomego Życia. Współautor książki „Softmarketing, czyli człowiek w centrum uwagi”.

bit.ly/duo-life

Mariusz Mróz – od informatyka do uznanego trenera personalnego

[Justyna Kopeć] Witajcie serdecznie. Dzisiaj mam dla was fantastycznego gościa, gościa, który myślę,...

Trening mentalny w tworzeniu marki

Trening mentalny spełnia rolę akumulatora zasobów. Uświadamia światopogląd o sobie. Wzmacnia i ukierunkowuje...

Odwrócony Marketing… Nowa Strategia na Zwiększenie Zaangażowania Klientów

Usłyszałem o tym pojęciu kilka lat temu. Zastanawiałem się o co w tym w ogóle chodzi. Pojęcie...

Nasze ulubione bezpłatne banki zdjęć

Wielokrotnie, zarówno na blogu jak i w mediach społecznościowych, pisałam o tym, że bardzo lubię ułatwiać sobie pracę....

Marka własna, czyli biznes z twarzą

Marka własna w kontekście indywidualnej kreacji oraz społecznej odpowiedzialności   Jeżeli przyjmiesz,...

Pierwsze miesiące działania, czyli subiektywne podsumowanie 2019 roku w Marka Ty

Kiedy zaczynałam 2019 rok, nie miałam w planach kolejnej firmy. Myślałam raczej o utrzymaniu...

Mariusz Mróz – od informatyka do uznanego trenera personalnego

Mariusz Mróz – od informatyka do uznanego trenera personalnego

[Justyna Kopeć] Witajcie serdecznie. Dzisiaj mam dla was fantastycznego gościa, gościa, który myślę, że powie więcej o sobie, Mariusz Mróz.

[Mariusz Mróz] Witam, cześć.

Mariusz, kim jest Mariusz Mróz?

Mariusz Mróz jest marką, [śmiech], jak już mówimy w kontekście marki, która pomaga ludziom zmieniać sylwetki, odchudzać się i powoduje, że ludzie są fajniejsi, szczęśliwsi i lepiej wyglądają.

Chciałabym żebyś przypomniał trochę swoją drogę do dzisiejszego Mariusza Mroza, do dzisiejszej swojej pozycji na rynku. Jak to się zaczęło? Bo zaczęło się kilka lat temu, od pewnych poszukiwań?

Tak, zaczęło się jakieś 10 lat temu, kiedy pracowałem jako informatyk, byłem dobry. To znaczy lubiłem zawsze informatykę, lubiłem rzeczy informatyczne, lubiłem komputery i takie skończyłem studia. Pracowałem jako informatyk na wsparciu technicznym. Moja sylwetka nie wyglądała dobrze i zacząłem się bardzo źle czuć. Właśnie to było gdzieś około 10 lat temu. I pamiętam taki jeden moment, ja to nazwałem przełomowym, kiedy siedziałem w biurze z moimi współpracownikami i patrzyłem na nich, patrzyłem na swoją szefową i wszyscy byli przemęczeni, wszyscy byli wkurzeni. Jeszcze miałem taki obraz, że ta nasza współpraca w biurze była bardzo wyczerpująca, do tego nadgodziny. Ja mówię kurde, mam około dwudziestu kilku lat, no nie chcę, żeby moje życie tak wyglądało, na pewno nie. I to był taki moment, kiedy szukałem innych rozwiązań na siebie, różnych pomysłów na siebie. No i jednym z tych pomysłów był właśnie trening i zmiana sylwetki.

Czyli zacząłeś od siebie, tak?

Tak, tak, tak.

A kiedy zrodziła się ta potrzeba, żeby jednak wyjść z tym do ludzi. Bo jeszcze szukałeś, z tego, co ja pamiętam to mówiłeś taką rzecz, że przetestowałeś chyba wszystkie możliwe diety, rozwiązania, które pomagają zmienić sylwetkę?

Tak. To już, to już jest ten proces 10-letni, który trwa. Początki były takie, że najpierw ja sam zmieniłem sylwetkę na jakimś tam poziomie, to były pierwsze zmiany. I w sumie to nie było takie trudne, wystarczyło kilka rzeczy zmienić. I pomyślałem, że może czas pomóc innym osobom w zmianie? Czyli to były same początki. Obserwowałem też rynek, w zasadzie rozwoju osobistego, bo zawsze mnie bardzo interesował. Ten rynek, który był 10 lat temu, czyli całkowicie inny niż teraz i widziałem, że ludzie są w Internecie. Były różne szkolenia z zakresu rozwoju osobistego, ale z tematów sylwetkowych, z tematów zmiany sylwetki, w zasadzie nie było prawie nic.

Mhm.

I zauważyłem w tym szansę dla siebie, żeby ten rynek uzupełnić albo w ogóle zacząć coś robić w Internecie.

I co zacząłeś w takim razie w tym Internecie robić, że zbudowałeś swoją markę osobistą?

Ja myślę, że troszkę inaczej na to trochę popatrzyłem niż większość ludzi. Zacząłem od YouTuba, od nagrań, ale jak już zrobiłem pierwsze nagrania, to rozpocząłem kampanię sprzedażową. Pamiętam do teraz… miałem znajomego, który byłby mi winny przysługę, bo to tak można nazwać, który już coś robił w Internecie. I on miał bazę mailingową w temacie rozwoju osobistego, czyli inny temat, ale działał w Internecie. I my się tak dogadaliśmy po znajomości, że ja nagram swoje pierwsze nagrania, on to wrzuci do swojej bazy mailingowej i później zrobimy sprzedaż kursu.

Jaka była ilość osób w tej bazie mailingowej? Pamiętasz te dane jeszcze?

On miał już wtedy dużo, kilkadziesiąt tysięcy maili w tej bazie, ale w rozwoju osobistym, inny trochę temat, więc wyniki nie były oszałamiające. Chociaż jeżeli mówimy tu o kwotach, to pamiętam, że ja już wtedy, w tym momencie, kiedy zaczynałem tworzyć w Internecie, to pracowałem jako trener na siłowni. Bo nie dokończyłem swojej historii, że zwolniłem się z pracy informatyka, powiedzmy nie najgorzej zarabiającego początkującego informatyka, do pracy, w której dużo nie zarabiałem jako trener na siłowni. Mówiąc szczerze byłem na minusie przez jakiś czas, czyli więcej wydawałem na życie niż zarabiałem. I to były moje początki jako trener. Teraz też ciężko się zaczyna jako trener personalny. Wtedy pracowałem na tej siłowni, nie zarabiałem za dużo. I zrobiliśmy tą pierwszą akcję, kampanię i pamiętam, że chyba było 15 sprzedaży po stówkach, 1500 złotych. Pierwsza sprzedaż w Internecie! Pomyślałem, że jak pierwszą rzecz robię, oczywiście ze wsparciem, bo sam zapewne tak szybko bym nie zarobił tego tysiąca, no to co będzie później, jak dopiero zaczynamy. I to dało mi to taką siłę do działania później, że się da. Także była pierwsza sprzedaż, pierwsze sprzedaże i nadzieja, że dalej będzie okej.

A powiedz czy pamiętasz, ile masz dzisiaj filmów na YouTubie?

Kilkaset. Wydaje mi się, że więcej niż 200, może więcej niż 300. Na pewno kilkaset ich jest.

I prawie 20 milionów odsłon tych filmów już jest?

Tak, tak.

A który jest taki najlepszy, który tak najbardziej ci „zażarł” mówiąc językiem marketingowym?

Ten najprostszy. Ma kilka lat. Jak schudnąć z brzucha, bo ludzie to często wpisują na YouTubie i on ma ponad milion wyświetleń wydaje mi się. Nie pamiętam dokładnie, trzeba by sprawdzić…

Czyli on też ciągnie Ci inne filmy przy okazji, tak?

Tak. Na YouTube… Myślę, że inne media też, ale szczególnie to ja widzę u siebie na YouTubie, bo jak opracowywaliśmy strategię, czy na początku może to nie była strategia, tylko coś się tam wrzucało, później była strategia, to zawsze ona miała się u mnie opierać o SEO YouTubowe i wyszukiwanie i to do teraz działa. Te działania, które ja zrobiłem 5 lat temu, może one już gorzej działają, ale do teraz ludzie te filmy wyszukują i one mają kolejne wyświetlenia. To bardzo fajnie działa w przypadku mojej branży.

Czy Twoim głównym kanałem komunikacji jest właśnie YouTube?

Tak. Był przez długi czas, aż do momentu kiedy pomyślałem: „okej, YouTube fajnie, stamtąd jest najwięcej ludzi i sprzedaż też była największa, ale co jakby nagle YouTube zniknął?” Więc później mocno zacząłem budować Facebook, a od niedawna Instagram też. W zasadzie od 3 miesięcy tego Instagrama tak robię, żeby go robić sumiennie. Teraz próbuję właśnie Instagram mocno rozwijać, YouTube trochę mniej. Tak, żeby mieć z każdej strony dojście do osoby, żeby było jak najwięcej punktów styku z potencjalnym klientem.

Dzisiaj Twój Facebook to jest też ponad 100 tysięcy lajkujących Twój fanpage?

Tak, tak. Też ponad 100 tysięcy.

A na Instagramie? Nie sprawdziłam Ciebie na Instagramie…

Instagram – przez długi czas coś tam wrzucałem, ale jakby od niechcenia, bo myślałem, że Instagram to tylko zdjęcia. Niedawno miałem jeszcze 19 tysięcy obserwatorów – to się budowało organicznie przez kilka lat, gdzie coś wrzucałem. Teraz mam 46 tysięcy, czyli 26 tysięcy doszło w zasadzie w 2 czy 3 miesiące, w bardzo krótkim czasie.

Mariusz, zadam Ci takie pytanie, które być może też mogliby zadawać nasi odbiorcy. Czy Ty korzystasz z kupowania lajków, kupowania obserwatorów czy raczej budujesz organicznie?

Z kupowania nie, bo według mnie to zawsze wyjdzie na niekorzyść. Jak sobie coś kupimy i to nie będzie nasza grupa docelowa, to algorytmy widzą, że ta osoba nie jest aktywna, to po co mam 100 tysięcy lajków, jak nie ma aktywności ani zaangażowania tych osób? Więc według mnie kupowanie takie stricte, powiedzmy z Bangladeszu czy nawet z Polski, ludzi, jest bez sensu i to działa na szkodę. Jak „kupuję” to na zasadzie ustawienia reklamy… Teraz na Instagramie idzie bardzo mocna reklama. Mój znajomy, który się tym zajmuje, jako agencja, wpuszcza reklamę, która wyświetla sie na Instastory i to najfajniej na razie działa.

Potwierdzam opinię Twojego znajomego, bo u mnie również reklamy na Instagramie najlepiej działają na Instastory. Więc jeśli macie ochotę puszczać reklamy, to ta na Instastory będzie najlepszą Waszą inwestycją.

Tak. Różne osoby oglądają, różne są konwersje w zależności od branży. W mojej branży na początku to było w przeliczeniu na osobę, to były jakieś grosze, dosłownie grosze. I jak to na początku zaczęliśmy robić i koszty były niewielkie pozyskania osoby, no to powiedziałem w agencji: „Wydawajcie, ile wlezie!” [śmiech]

Mhm.

Więc ja już patrzę z takim podejściem mocno biznesowym i też obserwuję, żeby widzieć czy to, co robimy, przynosi jakiś efekt. Mówisz, że mam ponad 100 tysięcy fanów na Facebooku, wiem, że wiele osób na to patrzy i to mocno imponuje, ale znam osoby, które mają 300 tysięcy i w ogóle dużo większe zasięgi, ale z tego nie robią sprzedaży, nie robią biznesu, nie pozycjonują się odpowiednio i tylko poświęcają na to dużo swojego czasu. I to wydaje mi się nie jest fajne. Nawet mam takich znajomych z YouTuba na przykład, co robią, ktoś by powiedział z zewnątrz, to samo, co ja, albo robili, bo już nie robią, bo im się odechciało. Nagrywali filmiki bardzo popularne, tylko jakby nie rozumieli tego biznesowo i gdzieś ta pasja się skończyła. A mogę zadawać pytania Tobie czy nie?

Możesz zadawać pytania, dlaczego nie?

Jak już jesteśmy przy temacie marki… Bo chodzi mi o to, czy potwierdzisz to, co ja mówię, że to, co robimy, zaczynamy w większości przypadków z zainteresowań, z pasji, że to jest coś dla mnie super. I u mnie też tak było, ale obserwuję osoby, które właśnie tak robią i robią tak rok, dwa lata, trzy lata i pasja się kończy, bo poświęcają swój wolny czas, ale nie mają z tego pieniędzy. I moje zdanie i podejście w tym wszystkim jest takie, że z tego muszą być pieniądze, a im większe będą, tym lepiej dla innych osób. Dla tych osób, którym pomagamy, bo my będziemy mogli bardziej im pomóc, bardziej się na nich skupić i będziemy mogli im poświęcić więcej czasu.

Tak, zgodzę się jak najbardziej. To jest też kwestia umiejętności i strategii, że często się robi coś w Internecie na zasadzie: mam pomysł, mam pasję i będę się dzielił, natomiast nie wiemy do czego one będą nas prowadzić. I użyję takiego brutalnego słowa, mamy orgazmy z tytułu tego, że mamy jakieś lajki i komentarze. Ale to jest za mało. Jeśli chcemy budować markę osobistą, to marka osobista zarabia. Dobra marka osobista zarabia, Drodzy Państwo, w związku z tym trzeba by mieć do tego strategię. To nie musi być wielki dokument na kilkaset stron, nie musicie dawać agencji od razu kilka tysięcy, żeby przygotowywała tą strategię, tylko usiąść i po kroku zastanowić się do czego to, co robisz, ma cię doprowadzić. Więc tak, marka musi zarabiać, żeby mieć czas na to żeby pomagać też innym.
Mariusz, dzisiaj to nie tylko jesteś Ty sam jako Mariusz, Mariusz Mróz – trener personalny, ale to co ważne, co Cię wyróżnia na tle Twojej branży, że stoją za Tobą ludzie, specjaliści i eksperci. Nie tylko trenerzy personalni, ale między innymi lekarze.

Tak. Jest lekarz, jest dietetyk, są też trenerzy. Dzięki temu możemy jak najbardziej kompleksowo pomagać osobom nie tylko z tematów sylwetki i metamorfozy, ale też zdrowia i na przykład tematów, którymi ja jako trener się nie powinienem zajmować, typu jakieś leki, jakieś hormony i tak dalej, bo od takich rzeczy jest lekarz.

Moim zdaniem to, co Ciebie wyróżnia, jak obserwuję Twoją branżę troszeczkę, to jest to, że bardzo merytorycznie podchodzisz do tematów związanych ze zdrowiem, z sylwetką, że u Ciebie mało jest takiego nachalnego krzyczenia, mało jest yyy… Nie chcę przeklinać, jestem kobietą. [śmiech] Ale mało jest właśnie przekleństw.

Tak.

Starasz się bardzo mocno skupiać na merytoryce tego, czyli na dawaniu konkretnych wartości swoim odbiorcom.

Tak. Staram się to wypośrodkować, bo z jednej strony w zależności od tego, gdzie się publikuje, np.  w stylu Instagram, ludzie czegoś innego oczekują, na przykład fajnej sylwetki, zdjęcia sylwetki, więc staram się to łączyć dając to, czego oni chcą. Czyli powiedzmy fajną sylwetkę, fajne zdjęcie z jakąś merytoryką żeby to wszystko współgrało. A jeżeli chodzi o takie krzyczenie to ja może miałem kilka nagrań, w których użyłem takiego słowa wulgarnego, na te 400 może w dwóch nagraniach użyłem i ludzie mi zwrócili uwagę, że o kurde Mariusz przeklął i w ogóle, co to  się stało… Tacy stali fani. Niedawno wrzuciłem post na Facebooku i Instagramie odnośnie tego, jak ludzie w Internecie dają przykład, szczególnie młodym i to co ja teraz obserwuję, co się dzieje, że ludzie dla zasięgu już robią wszystko. I według mnie już mam taki wiek, 31 lat, że nie godzę się, nie chcę, żeby tak to wszystko wyglądało, żeby w co trzecim zdaniu używać wulgarnych słów, żeby to było cool. Bo według mnie to nie jest cool. To jest cool dla dzieci i właśnie takie dzieci na przykład oglądają Youtuba i myślą, że to jest normalne. Więc ja jestem trochę anty takiemu wyrażaniu siebie w sposób wulgarny, w sposób chamski. Według mnie to jest internet i to są publiczne rzeczy i pewnych rzeczy nie wypada jednak robić.

To skoro mówimy tutaj o tym, że trochę jesteś inny, trochę inaczej wyznaczasz standardy, to to, co mnie też fascynuje u Ciebie, to fakt, że mimo tak mocnego brandu dzisiaj na rynku, Ty w dalszym ciągu się rozwijasz i szkolisz. I ostatnio się spotkaliśmy na szkoleniu z budowania marki osobistej.

Tak.

Po co Ty byłeś na takim szkoleniu? [śmiech]

Po to żeby się nauczyć wielu rzeczy i się nauczyłem.

Mając 20 milionów odsłon na YouTubie? [śmiech]

Dokładnie po to i… I podzielę się moimi przemyśleniami po tym szkoleniu. Mieliśmy powtórkę ze szkolenia kilka dni temu i na powtórce… To było drogie szkolenie biznesowe, więc troszkę zapłaciłem i te osoby, które były też zapłaciły i zrobiliście nam taki prezent, że mieliśmy powtórkę z tego szkolenia. I zauważ ile osób było na tej powtórce. Połowa, mniej niż połowa? I ja byłem na tej powtórce, starałem się być aktywny, być zaangażowany. I wydaje mi się właśnie, że dzięki temu, że jestem aktywny, zaangażowany od wielu lat, to cały czas jestem na tym rynku widoczny i moja firma bardzo dobrze sobie radzi. A ludzie się po prostu nie angażują, zapominają i robią inne rzeczy, olewają. I to jest tak naprawdę ich wina, tak?

Każdy powinien mieć pretensje do siebie.

Tak, ale podejmują sobie takie decyzje i później mają pretensje o to, że coś nie działa. I to jest właśnie a propos działań w Internecie. Tylko skąd on może wiedzieć czy to działa, jak to nie zadziała po 2 dniach, po 3 dniach, nawet często po miesiącu, tak? To jest konsekwentne robienie czegoś przez w zasadzie wiele lat. To jest budowa biznesu. Budujemy swoją markę, budujemy swój biznes i oczywiście niektórzy to przyspieszają i to budują przez kilka miesięcy i mają super, ale ja jestem taką osobą, która stabilnie powoli coś robi i to robię od 8 czy 10 lat i cały czas jest dobrze. Więc to już kwestia też osobowości może.

Na pewno charakteryzuje Ciebie duża cierpliwość, no bo nie każdego stać na to, żeby tak krok po kroku, te same właściwie działania albo podobne działania, robić przez 10 lat.

Tak.

Więc gratuluję Ci cierpliwości na wysokim poziomie? Nie jesteś już wolny?

Nie, mam żonę.

Żonę. To, tak do dziewczyn. Bo drogie dziewczyny, żona Mariusza też się zajmuje…

Tym samym.

Tym samym – sylwetkami. [śmiech]

Tak. To może powiem trochę właśnie o żonie. Ona zajmuje się tym samym i jest u mnie w teamie, ale też ma osobną markę, którą buduje. I już tworzyliśmy tą markę w zasadzie wspólnie, bo czemu nie, tak? Ona i tak mi pomagała, już od jakiegoś czasu zajmowała się tym. Ja mówię do niej: „no to zrób swoją markę, pokaż siebie troszkę, tak jak ty chcesz pokazywać siebie”. I ona zaczęła to robić. I robi to do teraz. W zasadzie od niedawna, może z 2 lata. Robi to bez jakiejś wielkiej strategii, bez wielkiej sprzedaży, bo nie chce jej się uczyć tej sprzedaży, a zarabia… Może nie będę tu już wchodził głębiej, bo nie wiem czy chce, żeby ludzie wiedzieli, ale zarabia bardzo dobrze jak na powiedzmy warszawskie warunki. Mimo, że to robi sobie dodatkowo, na luzie, bo to ja mam firmę i generuję największe przychody, ale ona robiąc te działania, co ja, zwycięża konsekwencją właśnie. Też wrzuca nagranie co tydzień na YouTuba, działa w social mediach. I bez jakichś technik sprzedażowych, po prostu pokazując siebie, taka jaka ona jest, bardzo fajnie sobie z tego zarabia jako trener. I na pewno by tyle nigdzie na siłowni nie zarobiła. Więc to też pokazuje, że te działania można zrobić w krótkim czasie, tylko właśnie trzeba mieć może jakiś prosty plan, jakąś prostą strategię, no i najwięcej konsekwencji.

Czy dzisiaj jesteś osobą szczęśliwą i spełnioną?

Tak.

Po tych 10 latach pracy?

Tak. Jestem osobą szczęśliwą, spełnioną, ale chcę więcej. [śmiech] Więcej, chce mi się…

Czyli masz trochę głód w sobie?

Tak. Przez jakiś czas go nie miałem, bo miałem takie okresy gorsze, kiedy ustabilizowałem firmę, ale nie miałem pomysłu na siebie. Firma bardzo dobrze działała, tak trochę bez mojego udziału. I miałem taki okres w życiu, w którym nie byłem konsekwentny. I wpadłem w taki czas, że grałem w gry, objadałem się i leżałem, i za dużo nie pracowałem, a firma fajnie funkcjonowała. Bo byli pracownicy, bo była ustawiona i tak dalej. I szukałem sobie nowych wyzwań, działań, żeby nie osiąść na laurach i teraz znowu znalazłem te nowe wyzwania, nowe cele i już mi się chce. I to jest chyba mega ważne, zdolność żeby znajdować na nowo cele do realizacji.

Dokładnie tak. A wspomniałeś przed chwileczką o tym objadaniu się.

Tak.

Bo znany też jesteś z jednego powiedzenia, które kobiety po prostu uwielbiają, że pozwalasz na ciasteczka jako trener.

Na wszystko pozwalam. Wszystko jeść, wszystko robić, tylko w odpowiedniej proporcji i z odpowiednim umiarem. I to też jest kwestia wieloletnich doświadczeń. Większość osób, które zaczynają i robią coś z sylwetką, wracają do wagi początkowej. Nie moi klienci, tylko większość, żeby było jasne. [śmiech] Wracają do wagi początkowej właśnie przez to, że uczą się od niektórych innych trenerów jakiś bzdur, które nie działają. I to też jest to, co mnie odróżnia od innych trenerów. Bardzo wielu trenerów, wiele osób, które się zajmują sylwetkami, startują na przykład w zawodach, są freakami, są pasjonatami, ale takim skrajnymi. I to jest dla przeciętnej, normalnej osoby, która chce zmienić sylwetkę, takie podejście freakowe to jest najgorsze, co może być. Bo przeważnie to się obraca przeciwko nam po jakimś czasie. Czyli ja taki schemat obserwuję, jest schemat właśnie wkręcenia, bycia freakiem przez miesiąc, dwa, aż psychika nie wytrzymuje i później jest efekt odbicia, obżarstwo i wszystko się psuje. I jedynym rozwiązaniem, które jest fajne, bo pozwalamy sobie na wszystko, jest to, że mamy podejście na luzie, nie wprowadzamy jakichś bardzo strasznych zmian, tak żeby robić coś. Ja często zadaję takie pytania, jak z kimś rozmawiam o diecie: „Jaką teraz masz dietę, rozpiskę czy plan żywieniowy i treningi? Czy mógłbyś robić to, co teraz do końca życia?” I jak ktoś odpowiada, że nie, ja mówię okej, to będziesz to robił przez jakiś czas, później ci się odechce i tyle. Więc zadając takie jedno proste pytanie, czy to co teraz robisz, ta dieta, na której jesteś na przykład, możesz robić do końca życia? Jeżeli ktoś odpowie tak, to to jest odpowiednia dieta. Bo to nie jest kwestia miesiąca, tygodnia. To nie jest kwestia na przykład detoksu chwilowego, to nie są chwilowe kwestie. My musimy ułożyć jakiś plan, jakieś działania, które ktoś będzie mógł robić do końca życia. Bo niestety jak ktoś ma na przykład predyspozycje do tycia, to cudownie się to nie zmieni, że on nagle będzie miał predyspozycje do bycia chudym. On po prostu w jakiś sposób ma tą nadwagę i teraz trzeba wprowadzić zmiany do życia, które będą na całe życie. I to jest dla wielu osób trudne, żeby to tak wprowadzić, żeby to mogło być na dłużej. Bo niestety jak leżymy, jak schudniemy i będziemy później leżeli, oglądali telewizję i jedli ciastka, no to znowu przytyjemy i będziemy wyglądali tak jak wcześniej no. [śmiech] Nie ma cudownych rozwiązań. To właśnie często z tym ludzie mają największy problem. Żeby znaleźć takie rozwiązania, żeby one były na długi czas, na wiele lat a nie na tydzień, dwa, miesiąc albo 2 miesiące.

Coś pięknego. Daliśmy jeszcze wartościowe informacje a propos tego, jak dbać o własną sylwetkę. I na zakończenie chciałabym żebyśmy podsumowali i żebyś powiedział naszym odbiorcom jakieś 3-4 rzeczy, które Twoim zdaniem są ważne przy budowaniu marki osobistej. One się dzisiaj już pojawiały pomiędzy wierszami, ale może warto je przypomnieć teraz, zebrać na koniec.

Pierwsze, co przychodzi mi na myśl to właśnie ta konsekwencja, o której mówiłem wcześniej. Bo bez tego nic nie zbudujemy, nic nie zrobimy. Czyli przede wszystkim konsekwencja i nie oczekiwanie takich rezultatów, że w tydzień coś się wielkiego wydarzy. Bo ja teraz po wielu latach, jak wszystko u mnie fajnie funkcjonuje, mogę czegoś takiego oczekiwać, że testuję nową strategię i coś wdrażam i nagle jest bum. I to idzie wiralowo i są setki komentarzy. To się zdarza, ale na takim etapie kiedy to wszystko fajnie funkcjonuje. Czyli pierwsza konsekwencja, drugie testowanie, czyli właśnie to, co ja robię ciągle. Ustawiamy coś, testujemy jakąś strategię i ona przeważnie działa, ale działa przez jakiś czas. Z mojego doświadczenia nic nie działa na lata. Coś działa przez rok, przez pół roku, przez 2 lata i później trzeba wprowadzić zmiany. Jeżeli ktoś osiądzie na laurach i coś zrobi i później tego nie ulepsza, nie zmienia, to w dobie internetu, kiedy tak szybko wszystko się zmienia, to możliwe że szybko upadnie. Można inwestować swój czas albo swoje pieniądze. Ja na początku inwestowałem swój czas tak, że mało spałem przez wiele lat, później też inwestowałem pieniądze, a teraz staram się inwestować jak najmniej czasu, w sensie żeby delegować pewne rzeczy, to zapewne będzie kolejny punkt. A wkładam już pieniądze, no bo firma ma duże przychody i mogę sobie pozwolić na to żeby dawać, coś kupować za pieniądze. Czyli ciągle trzeba inwestować, ciągle trzeba się rozwijać, chodzić na szkolenia, w jakiś sposób szukać rozwiązań. I ostatni punkt już na zakończenie, to właśnie to delegowanie, ale na odpowiednim etapie. I to jest bardzo ważne, bo często zauważam jak rozmawiam z innymi trenerami, z ludźmi, że oni zaczynają swoje rzeczy, zaczynają swój biznes i już chcą delegować, a jeszcze nic nie zarabiają. To jest trochę takie słabe, no bo musimy komuś zapłacić żeby to zrobił. Ja deleguję bardzo wiele rzeczy, ile tylko mogę, ale dlatego, że firma ma fajne przychody i mogę delegować. Gdyby nagle były spadki, to bym sam robił jak najwięcej rzeczy.

I czwarty punkt jeszcze: publikujcie w mediach społecznościowych jak najwięcej, bo tam dzisiaj są ludzie. [śmiech] Sam o tym mówiłeś, podczas naszej rozmowy.

Tak, dokładnie.

Dziękuję Ci, Mariuszu, to była bardzo wartościowa rozmowa. Mam nadzieję, że będzie inspirująca również dla Was i skorzystacie z rad, które tutaj przeczytaliście, bo naprawdę one są wyjątkowe. Zresztą dzisiaj wyjątkowy również gość. Dzięki wielkie.

Dziękuję, dzięki.

MARIUSZ MRÓZ

Trener personalny, który ma holistyczne podejście do kształtowania sylwetki. Założyciel marki Trener Mariusz Mróz, od ponad 8 lat pomaga zmieniać sylwetki poprzez kompleksowe podejście do diety i treningu. Zrozumiał, że zmiana sylwetki to nie tylko dieta i trening ale też zdrowie, motywacja i zmiana całego życia. Żeby dostarczyć swoim klientom jeszcze lepszych efektów oraz kompleksowej opieki, zaprosił do współpracy specjalistów – lekarza, dietetyka oraz innych trenerów.

www.mariuszmroz.pl

Pierwsze miesiące działania, czyli subiektywne podsumowanie 2019 roku w Marka Ty

Kiedy zaczynałam 2019 rok, nie miałam w planach kolejnej firmy. Myślałam raczej o utrzymaniu...

Czy postawiłaś na właściwego konia?

Nigdy nie brałam udziału w wyścigach konnych. Jednak mam pojęcie, że mój sukces i wygrana zależy od tego...

Archetypy marki, opisujące Twoją tożsamość

Krótkie pytanie: oglądałeś filmy o Smurfach? Gdybym Cię zapytała, do jakiego Smurfa byś się...

Fotografia a marka osobista

Często powtarzam: marka osobista to Ty. Jednak istotny jest sposób w jaki ją ujawniasz, pokazujesz...

O niewierności…

Długo zastanawiałam się jak zacząć ten temat? Wiele osób doświadcza go na własnej skórze. Wiele osób...

Norbert Janeczek – od wizjonera do współwłaściciela globalnej firmy

[Justyna Kopeć] Witam was serdecznie. Cieszę się, że mogę gościć kolejną specjalną osobę. Osobę, która jest...
Piotr Dobrowolski – od mistrza wyścigowego do lidera rynku europejskiego

Piotr Dobrowolski – od mistrza wyścigowego do lidera rynku europejskiego

[Justyna Kopeć] Piotrze, dziękuję ci bardzo, że zgodziłeś się na rozmowę, na rozmowę o Twoim biznesie, o Tobie i o Twojej marce osobistej.

[Piotr Dobrowolski] Przyjemność po mojej stronie.

Ale żeby zacząć tą rozmowę i żeby przedstawić Ciebie naszym odbiorcom, odbiorcom, którzy być może też są zaciekawieni jak buduje się marki osobiste, chciałabym żebyś powiedział kim jest Piotr Dobrowolski.

Piotr Dobrowolski jest uzależnionym facetem od adrenaliny, który uwielbia różnego rodzaju wyzwania, uwielbia motoryzację, sporty ekstremalne i tak naprawdę przez całe życie miałem do czynienia właśnie z rzeczami ekstremalnymi. Bo chyba zacząłem swoją przygodę z extreme, gdy miałem 7-8 lat i zacząłem trenować narciarstwo alpejskie. Byłem członkiem kadry narciarstwa alpejskiego, potem trenowałem tak naprawdę chyba wszystkie sporty. Łatwiej byłoby mi wymienić sporty, których nie trenowałem, aniżeli te, które trenowałem. Największy sukces osiągnąłem w wyścigach motocyklowych, bo byłem kilka razy mistrzem Polski i byłem w czołówce w mistrzostwach Europy. No umówmy się, że wyścigi motocyklowe, to są bardzo ekstremalne zabawy dla dużych chłopców. Ścigałem się również samochodami, też wygrywałem jakieś tam tytuły mistrza Polski, budowałem superszybkie samochody typu Toyota Supra o mocy 1250 koni, o której większość mężczyzn gdzieś słyszała albo czytała, bo ten samochód był we wszystkich mediach. Wtedy pracowałem w korporacji, czyli w firmie Inter Cars, która sponsorowała tą budowę łącznie z Shellem. Generalnie całe moje życie jest skoncentrowane na takich dziwnych rzeczach, fajnych, które dają dużo frajdy, ale przez niektórych mogą być oceniane, jako bardzo ryzykowne, coś dla kogoś kto jest niedojrzały. Czasami są to kontrowersyjne zajęcia.

Jeszcze na Twoim koncie jest jedna mała rzecz. Mała rzecz, chociaż olbrzymia, jeden rekord Polski.

Masz na myśli rekord prędkości?

Prędkości, tak. [śmiech]

Tak, to jeszcze za czasów, gdy razem z Maćkiem Zientarskim, nagrywaliśmy program Jednoślad dla TVN Turbo. Maciek do mnie zadzwonił pewnego pięknego wieczoru i powiedział -Piotrek, mam genialną koncepcję. Jutro pobijamy Polski rekord prędkości.- Ja mówię tak, ale czym? -No jak to czym? Twoim samochodem.- A mój samochód wtedy stał w salonie Toyoty przeznaczony na sprzedaż, właśnie ta Toyota Supra o mocy 1250 koni. Ja powiedziałem: Nie no Maciek spoko, nie ma problemu. Samochód był przygotowany do wyścigów, a my pobijemy rekord prędkości, nie ma problemu. Wyjeżdżając z salonu okazało się, że była awaria systemu paliwowego, dużo litrów benzyny się wylało w salonie Toyoty, więc była wielka afera. No i następnego dnia pobiliśmy polski rekord prędkości na jeszcze wtedy zamkniętej autostradzie, chyba ze Strykowa do Konina, o ile dobrze pamiętam. To było wszystko zrobione pod auspicjami Gazety Wyborczej, wtedy to były Wysokie Obroty, chyba już ten dodatek nie istnieje w Gazecie Wyborczej. No i oczywiście było to wszystko nakręcone przez Maćka Zientarskiego i przez Siwego, i potem puszczone było w V Maxie. V Maxa też już niestety nie ma.

Ale też na Twoim koncie, jeśli już mówimy o tych telewizjach, jest program w TVN Turbo?

Tak. No to, to o tym wspomniałem kiedyś jak pracowałem w InterCarsie, wtedy już startowałem również w wyścigach motocyklowych. Całkiem dobrze sobie radziłem szczególnie pod kątem finansowym, ponieważ w Polsce wyścigi… Czasami ludzie mnie się pytali, a na tych wyścigach to dużo zarobiłeś? A ja mówię, że sukcesem w Polsce jest, żeby do wyścigów nie dołożyć, bo we Włoszech, w Anglii, we Francji, w Hiszpanii zawodnik na moim poziomie nie wiedziałby co robić z pieniędzmi, a w Polsce byłem jednym z niewielu, jeśli nie jedynym zawodnikiem, który nie płacił za wyścigi, ponieważ sponsorzy płacili za to, że ja się mogłem ścigać. Więc Maciek kiedyś do mnie przyszedł i zaproponował mi właśnie bycie prowadzącym program Jednoślad. To była działalność całkowicie non profit, ja to robiłem, ponieważ kochałem motocykle, a dzięki Maćkowi miałem dostęp do najnowszych motocykli, które mogłem testować dla widzów TVN Turbo, no i to mi sprawiało bardzo dużo frajdy. Tak samo zresztą jak generalnie moja praca, po prostu sprawia mi mnóstwo frajdy, bo robię to, co kocham. Podobno pogodzenie pracy z hobby, to jest recepta na sukces, no i właśnie tak mi się jakimś cudem udało to zrobić, że przez całe życie robię to, co kocham.

A w którym momencie pojawiła się Twoja firma obecna, Select Automotive?

Ja mam wrażenie, że moja firma towarzyszy mi od dawien dawna. Sądzę, że tak od 1998 roku, bo już wtedy osoby kojarzyły, osoby z branży motocyklowej, samochodowej, generalnie z branży motorsportu, kojarzyły mnie, jako Piotra Dobrowolskiego. Więc odnoszę wrażenie, że już wtedy ta moja marka zaczęła powstawać samoistnie, z czego ja sobie nie zdawałem sprawy. Natomiast firmę Select Automotive prowadzę już… Długo, kilkanaście lat. Powoli się rozwijała, a ja jeszcze pracowałem w korporacji, a już coś robiłem dla siebie, dla swojej przyjemności, bo w korporacji mimo, że byłem zawsze związany z branżą czy to motocyklową czy samochodową, byłem także dyrektorem zarządzającym salonów Jaguara i Land Rovera, największych salonów w Polsce, więc dotknąłem tej takiej motoryzacji przez duże M. Takiego wysublimowanego angielskiego prestiżu i to było genialne w pracy właśnie w tej firmie. Natomiast jak to w korpo jest, to pewnie część z osób wie, a jak nie wiecie to dobrze, że nie wiecie. Lepiej budować swoją markę aniżeli budować czyjąś markę, czyli markę korporacji, takie jest moje zdanie.

Pokazujesz historię firmy jako historię już bardzo długiej obecności na rynku, ale też Twoja firma dzisiaj jest uznanym liderem na rynku nie tylko w Polsce, także w Europie. Jak to się stało, że stałeś się liderem europejskim?

Ostatnio przy okazji szkolenia, na którym ostatnio miałem przyjemność być u Beaty (Kapcewicz), zdałem sobie sprawę, że mam taką zdolność, że jak magnes przyciągam genialnych ludzi. I trafiło pod moje skrzydła kilku fantastycznych handlowców, którzy z handlowców przerodzili się w managerów, w dyrektorów i po prostu rozkręcili biznes na skalę europejską. A oprócz tego w momencie, gdy odszedłem od JLR-a czyli od Jaguara i Land Rovera, to zaprzyjaźniłem się biznesowo z jednym z większych graczy właśnie w marce Jaguar i Land Rover na rynku niemieckim. No i razem stworzyliśmy coś niepowtarzalnego, ponieważ mamy kilka biur i kilka firm powiązanych w naszej grupie na terenie całej Europy, w różnych krajach Unii Europejskiej. No i wzajemnie ze sobą współpracujemy na dużą skalę i dzięki temu nasza marka po prostu sama z siebie rośnie.

No dobrze, a jeszcze w tej marce nie powiedzieliśmy o jednym elemencie, dokładnie czym się zajmujesz, jakimi samochodami, jakie to jest segment samochodów? Mówiłeś, że tknąłeś tych najlepszych wcześniej, czy dotykasz ich także jako przedsiębiorca, jak osoba, która w tym momencie oferuje samochody innym?

Tak. W naszej firmie nie sprzedajemy samochodów tańszych niż 100 tysięcy złotych, postawiliśmy sobie taki limit dolnej wartości samochodu, natomiast tak naprawdę najczęściej się sprzedają samochody u nas pomiędzy 150 a 250 tysięcy złotych. Aczkolwiek oczywiście czasami zdarzają się perełki typu Ferrari za parę milionów złotych, czy jakieś inne ekstremalne samochody, superauta, ale to rzadkość. Umówmy się, że najczęściej sprzedają się samochody typu BMW X5, Audi Q7, Audi Q8, Mercedes GLE i tym podobne.

Do tej rozmowy zaprosiłam Ciebie, ponieważ obserwowałam Twoją osobę i robiłeś na mnie niesamowite wrażenie, także na szkoleniach. Zawsze aktywny, zawsze skoncentrowany i wdrażający to wszystko, co otrzymujesz na szkoleniach. Ale też ostatnio mieliśmy przyjemność być na szkoleniu o marce osobistej, w związku z tym właśnie to był ten powód spotkania, że chciałam poznać Twoją markę osobistą, ale też żeby ją przedstawić szerszemu gronu odbiorców. Jak uważasz, czym jest marka osobista?

Generalnie wydaje mi się, że każda firma ma jakąś markę, każda firma oferuje na rynku jakiś produkt, często jest wiele firm, które oferują ten sam produkt. Natomiast różnią się te firmy i te oferty między sobą właśnie tym czymś ekstra, co dana firma ma do zaoferowania klientom. Tym czymś, czym się wyróżnia na tle konkurencji i to wydaje mi się być właśnie marką osobistą. Jak do mnie klient przychodzi, jak zaczynałem swoją działalność i byłem sam jedyny i pracowałem jeszcze wtedy we własnym domu nie mając biura, bo uznałem, że to będzie budowało większe zaufanie, poza tym będzie to totalnie low costowe, bo nie będę musiał płacić za biuro i tak dalej i tak dalej. To zdarzało mi się, że klienci do mnie przychodzili i ja zadawałem pytanie, nauczony przez korpo, dlaczego pan zdecydował się na moje usługi? I były dwa rodzaje odpowiedzi. Jedna odpowiedź to była taka, że -Bo był pan najtańszy na rynku.- i ta odpowiedź mi się nie podobała. A druga odpowiedź była taka, -Dlatego, ponieważ wiem, że jest pan specjalistą, ponieważ znam pana z telewizji, z radia, z magazynów motoryzacyjnych. Wiem, że jest pan fanatykiem motoryzacji i to, co mi pan oferuje, to ufam, że jest najlepsze co jest w tym momencie do zdobycia na rynku.- Więc ludzie przychodzili do mnie, ponieważ ufali mi, Piotrowi Dobrowolskiemu jako specjaliście w dziedzinie, którą się zajmuje. I to była moja marka osobista, która była zbudowana przez sukcesy w świecie motorsportu, przez sukcesy w świecie mediów, również przez sukcesy w korporacji, ponieważ jak startowałem w barwach Inter Carsu, to Inter Cars był głównym sponsorem Toyoty Supry, no to wszyscy wiedzieli, że ja byłem tam osobą odpowiedzialną za stworzenie działu motocykli i tuningu w Inter Carsie, a Inter Cars jest największą tego rodzaju firmą w Europie. Więc to wszystko spowodowało, że ludzie, którzy przychodzą po zakupy samochodów do naszej firmy, przychodzą, ponieważ wiedzą, że za tą firmą stoi Piotr Dobrowolski, czyli ktoś kto po prostu zna się na motoryzacji i który tą motoryzacją żyje, kocha ją. Ja tak naprawdę nie widzę świata poza samochodami i motocyklami, więc jeśli po drugiej stronie jest klient, który również nie traktuje samochodu, jako środka do lokomocji i do przemieszczania się z punktu A do B, tylko czegoś więcej i szuka tego pierwiastka wyjątkowości w samochodzie, no to po drugiej stronie ma partnera, który po prostu myśli tak samo jak klient. I również handlowcy, którzy do mnie przychodzą to są ludzie, którzy są zakochani w motoryzacji, to nie są ludzie, którym jest obojętne, że dzisiaj sprzedają samochody a jutro będą sprzedawali ziemniaki, tylko to są ludzie, którzy nie widzą możliwości dla osobistego rozwoju poza branżą motoryzacyjną.

Czy w takim razie, tak myślę o tych szczegółach motoryzacji, czy takiej blondynce, jak ja, bylibyście w stanie zaproponować samochód, która kompletnie nie zna się na kwestiach związanych z koniami i z innymi rzeczami? Czy też macie osoby w swoim zespole, które również pomagają kobietom trochę niezdecydowanym, trochę niepewnym, trochę nie znającym się na motoryzacji, żeby dać coś, co jest dopasowane do ich potrzeb?

Oczywiście, że tak. Mamy w swoim zespole kobiety, które również pracują i doradzają i znają się na samochodach, więc z punktu widzenia stricte kobiecego są w stanie doradzić każdej kobiecie.

O marce osobistej właściciela wiemy już sporo, ale czy uważasz, że jeśli budujemy biznes, budujemy zespoły, a mówiłeś już, że przyciągasz pasjonatów do swojego biznesu, osoby, które są zafascynowane motoryzacją, czy one też powinny budować markę osobistą w Twoim biznesie?

Oczywiście, że tak. To jest… Szkolenie z budowania marki osobistej miało się odbyć w najbliższą sobotę, ale niestety większość, którzy ze mną współpracują są zajęci i podejrzewam, że długi weekend majowy spowodował, że już wcześniej mieli plany związane z tą sobotą, więc przenieśliśmy to szkolenie na 11 maja. No i właśnie chcę się skoncentrować i namówić wszystkich ludzi, z którymi współpracuję, handlowców i nie tylko handlowców, żeby koniecznie budowali swoją markę osobistą, bo to jest klucz do sukcesu. W momencie gdy taka firma jak ja, gdzie na jej czele jest osoba, która już zbudowała swoją markę osobistą, będzie współpracować z kolejnymi markami osobistymi, no to umówmy się, buduje to niesamowitą moc.

No dobrze. W takim razie zadam pytanie przewrotne. A czy nie boisz się, że jeśli ludzie zbudują marki osobiste będą od Ciebie odchodzić? Że angażujesz w nich środki finansowe, podbudowujesz oczywiście dzisiaj swoją firmę, ale za moment mogą poczuć się na tyle mocno, że będą chcieli odejść od Twojej firmy?

Wiesz co, takie ryzyko zawsze istnieje, natomiast wydaje mi się, że… To znaczy ja dojrzałem do takiej myśli, że razem możemy więcej. W związku z tym jeśli rozliczamy się fair, a ja staram się rozliczać fair z moimi handlowcami i pracownikami i oni czują, że ja ich nie oszukuję tylko rzetelnie się dzielimy wygenerowanymi prowizjami, wygenerowanym zyskiem, to tak naprawdę oni nie będą chcieli odejść, aczkolwiek nie wykluczam takiej możliwości. Ale jeśli odejdą i zbudują coś fajnego dla siebie i będą mieli z tego frajdę, to ja będę się tylko z tego cieszył.

Jesteś dzisiaj osobą szczęśliwą, spełnioną?

Tak. Bez chwili zastanowienia mogę powiedzieć tak. Czasami jak patrzę tak wstecz, to taka nostalgia mnie trochę nachodzi, bo myślę, sobie, że kurczę, te wszystkie tytuły, wyścigi, tak naprawdę to wszystko, co było najfajniejsze do zrobienia, to ja już zrobiłem. I można no w taki ślepy zaułek dojść myśląc, że no skoro już wszystko, co było do zrobienia o czym facet marzy, no bo facet… Większość facetów marzy o tym żeby mieć sportowy samochód, to ja już miałem kilka, łącznie z takimi superszybkimi typu auta powyżej 1000 koni mechanicznych, ścigałem się, wygrywałem te wyścigi na arenie europejskiej, no to… No nie ścigałem się Formułą 1, ale na Formułę 1 jestem za stary i na pewno się nie będę ścigał. [śmiech] Więc można pomyśleć, że kurczę, no to co już najfajniejsze to już jest za mną, ale wydaje mi się, że przede mną jest zbudowanie jeszcze większej firmy. Budowanie marek osobistych ludzi, z którymi współpracuje i pomaganie im rosnąć. I wydaje mi się, że to może przynieść super frajdę i ogromną satysfakcję. Dzisiaj tak się składa, że mojemu handlowcowi, takiemu zaufanemu, takiemu kochanemu gościowi, który przyszedł do mnie parę lat temu i kompletnie nic nie wiedział o sprzedaży samochodów, natomiast włożył swoje całe serducho w sprzedaż i zawsze mówił prosto z mostu, co on by zmienił. Traktował moją firmę jako swoją firmę i to w nim bardzo cenię, zawsze mogłem na nim polegać i dzisiaj dałem mu jako taką niespodziankę prezencik w postaci nowego samochodu typu SUV. Więc jego radość jak zobaczył, że ten samochód jest dla niego, a on kocha samochody, no to było coś nadzwyczajnego. Więc wydaje mi się, że im więcej takich chwil, podobnych do tej dzisiejszej chwili będę miał przed sobą, tym będę jeszcze bardziej szczęśliwy niż jestem.

Coś pięknego. Po prostu aż gęsią skórkę mam na myśl o tym, jak ten Twój pracownik mógł być też szczęśliwy.

Niemalże podskakiwał ze szczęścia do sufitu, więc to tak… Wiesz co, no z jednej strony cieszymy się, gdy klienci odbierają samochody i widzą, że warto było poczekać, bo dostają to, co zamówili i faktycznie jest taka konfiguracja, o jakiej myśleli. A 80% klientów w ogóle nawet nie przychodzi do nas do biura, tylko zamawia auto przez Internet, więc umówmy się, że poziom bezpieczeństwa mają na wysokim poziomie. Bo żeby zamówić samochód w cenie około 300 czy 400 tysięcy złotych przez telefon, przez Internet, to trzeba być odważnym. No i potem odbierają ten samochód i są szczęśliwi, to jest jeden moment, gdy nam rośnie serce, ale ten dzisiejszy moment to był taki naprawdę niesamowity, aż tak niemalże mi łezka w oku się zakręciła, rewelacja.

Piotrze wspomniałeś też o Internecie, o tym, że klienci trafiają do Ciebie głównie przez Internet i nawet zamawiają niektórzy właśnie przez Internet czy przez telefon samochody o dużej wartości. W jaki sposób komunikujesz się z odbiorcami, w jaki sposób komunikujesz swoją markę i markę swojej firmy? Gdzie Ciebie można znaleźć w tym Internecie?

No generalnie jak się wpisze w Google „Piotr Dobrowolski”, to się pojawię. Jak się wpisze w Google „Select Automotive” to też się pojawię, jak ktoś już mnie zna i ma mnie wśród znajomych, a niedługo pewnie dobiję do takiego limitu, gdzie już więcej znajomych nie można mieć na Facebooku, no to też mnie ludzie znają. A więc głównie można mnie spotkać na pewno w Internecie, mam oczywiście swoje strony, fanpage, Instagramy i tak dalej. Więc tam jesteśmy wydaje mi się dosyć mocno obecni, ale również jesteśmy w życiu takim offline-owym obecni. Czyli spotykamy się z różnego rodzaju przedsiębiorcami na różnych spotkaniach, na eventach, należeliśmy do różnych klubów biznesowych, network marketing nie jest nam obcy. Takie rzeczy, te wszystkie rzeczy tak naprawdę przećwiczyliśmy. Ja osobiście się zajmowałem network marketingiem, w pewnym momencie z powodu braku czasu już nie mogłem dalej się temu poświęcić. Byłem nawet prezesem jakiejś tam grupy BNI i to było fajne, to było ciekawe doświadczenie, natomiast teraz zachęcam do tego, żeby w tym uczestniczyli nasi handlowcy i żeby oni się bardziej zajmowali, szczególnie młodzi ludzie, którzy są czasami zbyt pochłonięci przez świat online, żeby oni wychodzili frontem do klienta i żeby brali udział w tych spotkaniach na żywo w różnych klubach biznesowych czy też jakichś klubach networkingowych.

Czyli jak rozumiem markę z jednej strony buduje się w onlinie, ale także w offlinie, żeby dać się innym dotknąć, powiedzmy pomacać siebie, a nie tylko pokazać się wirtualnie w poście?

Jak najbardziej. Mnie łatwo jest, że tak powiem, złapać na jakieś proste chwyty, czyli jak na przykład szkoła, gdzie chodzą moje dzieci, miała jakąś potrzebę finansową i szukali wsparcia, to ja powiedziałem, że nie ma problemu, chętnie was wesprę, dajcie się wystawić. Oni no to super, jak jakieś auto się pojawi na naszej imprezie, to będzie jeszcze większy splendor, więc jak najbardziej uczestniczę w życiu normalnych ludzi, bo za takiego się uważam. Wydaje mi się, że nigdy mi woda sodowa do głowy nie uderzyła, nawet jak zdobywałem te tytuły mistrza Polski czy byłem w czołówce Europy, to zawsze byłem normalnym gościem, który zachowywał się normalnie. Za wzór traktowałem Krzyśka Oleksowicza, czyli prezesa Inter Carsu, człowieka, który jest bardzo zamożny, ale jak ktoś go spotka i nie wie kim jest, to w życiu by nie pomyślał, że to jest prezes największej firmy w Europie sprzedającej części zamienne do ciężarówek, samochodów osobowych i tak dalej. Jak lataliśmy gdzieś samolotem, to Krzysiek latał w ekonomicznej klasie. Jak marzył przez całe życie, żeby kupić Porsche, to pamiętam, że ze mną się konsultował czy jemu wypada kupić Porsche, czy nie będzie przykro jego pracownikom. Więc ja sobie właśnie Krzyśka Oleksowicza wziąłem za wzór, żeby być normalnym i żeby mi woda sodowa nigdy do głowy nie uderzyła, mam nadzieję, że mi się to udało.

W tym, co mówisz, jest dużo też mojej obserwacji, bo jak rozmawiałam z bardzo dużymi brandami dzisiaj na rynku osobistym, czyli markami osobistymi, to mam wrażenie, że każda z nich jest pełna pokory w kontakcie z innymi ludźmi.

No tak. Pokora to jest piękna cecha i wydaje mi się, że warto ją pielęgnować i pamiętać, że to jest klucz do sukcesu żeby być właśnie pełnym pokory, a z drugiej strony jest takie powiedzenie, że tuż przed upadkiem kroczy pycha i tym podobne. [śmiech]

[śmiech]

Więc, więc tak, bądźmy pokorni i nie bądźmy pyszni.

Piotrze, kończąc tą naszą bardzo wartościową rozmowę, chciałabym żebyś może naszym odbiorcom powiedział jedną, dwie takie dobre rady Piotra…

Matko kochana, nie czuję się kompetentny.

… w zakresie budowania marki osobistej. Co należy Twoim zdaniem robić, żeby pokazać się, bo niektórzy budują marki osobiste, ale jakoś im nie wychodzi. Niektórzy z kolei uważają, że nie mają marki osobistej, że już za późno, że już jest rynek pełny innych marek osobistych. Że jest dużo takich właśnie mentalnych blokad u nas.

Tak i to jest… I właściwie to chyba sama odpowiedziałaś sobie na pytanie. [śmiech]

Dziękuję.

Głównie wydaje mi się, że są to blokady mentalne, ponieważ w naszym społeczeństwie jest coś takiego, że nie wypada się chwalić. Na co też zwróciła uwagę Beata, jak byłem na którymś tam szkoleniu i Beata powiedziała -Ja dopiero teraz się dowiedziałam, jakie są twoje osiągnięcia-, no bo ja o tym nie mówiłem, tak? Byłem tak wychowany, że moja mama zawsze mówiła –Piotruniu, ty to jesteś najmądrzejszy, najwspanialszy. Jak ty coś zrobisz, to najlepiej na świecie.- Więc ja nie mam problemów, bo zawsze uważałem, że jestem najlepszy. Wręcz przeciwnie – starałem się właśnie ograniczyć to wsparcie, genialne poniekąd, ze strony mojej mamy i to pewnie mi pomogło w osiągnięciu tego, do czego doszedłem w życiu. Natomiast są ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy, że mają już zbudowaną markę osobistą i nie komunikują tych swoich sukcesów. Więc wydaje mi się, że żeby zbudować naprawdę solidną markę osobistą, to przede wszystkim trzeba być sobą. Kolejna sprawa – nie wstydzić się swoich sukcesów i wszem i wobec komunikować wszystkim o swoich dokonaniach i sukcesach, i po prostu czerpać radość z tego czym się żyje, i z tego czym się człowiek na co dzień zajmuje. Wydaje mi się, że nie da się zbudować marki osobistej, jeśli ktoś kocha motoryzację a sprzedaje kartofle.

Mhm.

No po prostu się nie da. Natomiast jeśli ktoś kocha leczyć i jest dobrym lekarzem, i leczy ludzi i sprawia, że oni żyją i powracają do normalności dzięki wyjątkowym zdolnościom lekarza, no to ten lekarz powinien się tymi swoimi sukcesami chwalić. A powiem szczerze, że mam kilku znajomych lekarzy, w tym jednego fantastycznego gościa, z którym razem trenowaliśmy narciarstwo alpejskie, swoją drogą mistrza świata w narciarstwie alpejskim, zajmuje się reparacjami kolan. Mi również reperował więzadło krzyżowe w lewym kolanie, no i on się nie chwali tymi swoimi dokonaniami. Czyli na przykład o tym, że on jest mistrzem świata w narciarstwie alpejskim wśród lekarzy wie tylko wąskie grono jego przyjaciół. A to buduje jego markę, tak? No bo często jego klientami są właśnie narciarze, no więc narciarz do kogo pójdzie zreperować sobie kolano? Do kolegi narciarza, który jest mistrzem świata lekarzy w narciarstwie alpejskim, czy do innego zwykłego lekarza ortopedy? No więc komunikujmy nasze sukcesy, cieszmy się z tego, czym się zajmujemy i po prostu nie bądźmy skromni, nie wstydźmy się tego, co osiągnęliśmy w życiu.

Piękne porady. Drodzy Państwo korzystajcie, bo to jest naprawdę ważne, żeby je komunikować, nawet jeśli nie macie sukcesów takich jak ma Piotr, który jest znaną postacią w zakresie ekstremalnych sportów.

Ale to umówmy się, że wąskie grono mnie zna, wszyscy mnie na pewno nie znają na szczęście.

No ale dlatego musisz to komunikować, bo nawet Beata Kapcewicz nie wiedziała o Twoich sukcesach.

Dokładnie. A wydawało się, że Beata wie wszystko.

Właśnie. [śmiech]

[śmiech]

Niestety nie wszystko jednak. Więc nawet jeśli nie macie tak olbrzymich sukcesów, to zawsze macie jakieś sukcesy. Nie wierzę żebyście nie mieli sukcesów, kiedy istniejecie na świecie już te kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Naprawdę nawet mały sukces, niekoniecznie ten wasz zawodowy, może być mocnym wsparciem w budowaniu waszej marki osobistej.

Tak jest. Nic dodać, nic ująć.

Pięknie po prostu. Dobrze, że znowu się tak ładnie zgadzamy. Piotrze to była wielka przyjemność móc rozmawiać u Ciebie w firmie, z Tobą na temat budowania marki osobistej, ale także na temat budowania biznesu, na temat Twoich sukcesów. Mam nadzieję, że to będzie również inspirujące dla naszych odbiorców i że faktycznie wyjdą z ukrycia i pokażą się, że warto budować marki osobiste, bo to wpływa na rozwój ich biznesu.

Oby było motywujące, bo im więcej dobrych marek osobistych wśród naszych rodaków, tym mamy większe szanse, żeby jako kraj wypłynąć na arenie międzynarodowej i być marką osobistą jako Polska.

I tego sobie życzymy, tego życzymy Państwu, dziękuję serdecznie.

Dziękuję bardzo.

PIOTR DOBROWOLSKI

Absolwent SGGW oraz Thames Valley University w Londynie (MA in Management). W latach 1998 – 2006 był kierowcą wyścigowym Yamaha oraz Kawasaki. Wielokrotny mistrz Polski w wyścigach motocyklowych i samochodowych, wicemistrz Europy, rekordzista prędkości samochodowej w Polsce (2006: 361,92 km/h na Toyocie Supra). W latach 2005 – 2010 twórca działu tuningu i motocykli w Inter Cars S.A. Obecnie właściciel polskiego oddziału Select-Automotive – lidera firm brokerskich w Unii Europejskiej. Polski rekord prędkości ustanowił pod auspicjami Gazety w 2006 roku. Osiągnął 361,92 km/h zmodyfikowaną według swojego projektu Toyotą Suprą o mocy 1250 KM (według wskazań GPS, prędkościomierz samochodu pokazywał ponad 400 km/h).

https://www.select-automotive.pl

Pierwsze miesiące działania, czyli subiektywne podsumowanie 2019 roku w Marka Ty

Kiedy zaczynałam 2019 rok, nie miałam w planach kolejnej firmy. Myślałam raczej o utrzymaniu...

O niewierności…

Długo zastanawiałam się jak zacząć ten temat? Wiele osób doświadcza go na własnej skórze. Wiele osób...

Piotr Dobrowolski – od mistrza wyścigowego do lidera rynku europejskiego

[Justyna Kopeć] Piotrze, dziękuję ci bardzo, że zgodziłeś się na rozmowę, na rozmowę o Twoim...

5 prostych trików, aby Twój post na Facebooku konwertował lepiej

Prawdopodobnie zadajesz sobie pytanie, jak w ciągu doby fantastycznie wypromować post na Facebooku...

Media społecznościowe to gra zespołowa

Mimo, że w mediach społecznościowych każdy z nas występuje jako „ja”, to gdy budujemy markę...

Skąd czerpiesz siły?

Skąd czerpiesz siły? Z cysterny, czy prawdziwego źródła? Niezależnie czy pracujesz na etacie,...

Media społecznościowe to gra zespołowa

Media społecznościowe to gra zespołowa

Mimo, że w mediach społecznościowych każdy z nas występuje jako „ja”, to gdy budujemy markę osobistą pokuszę się o stwierdzenie, że social media to gra zespołowa. W pewnym momencie zespół staje się koniecznością. Po pierwsze dzięki różnym osobom zyskujesz różne perspektywy, a po drugie możesz delegować pracę, aby móc systematycznie publikować posty. To konieczność, aby Twoja marka rozwijała się.

Jedną z najtrudniejszych sytuacji, w której dla jednej marki pracuje grupa osób, jest posiadanie spójności w komunikowaniu się z odbiorcami. Spójności w utrzymaniu wizerunku, języka, spójności wizualnej. Spójność oznacza, że Twoja marka brzmi jak jedna osoba, a nie grupa osób. Zachowanie takiej spójności jest niebywale trudne, ale niezbędne, aby nie wkradł się chaos.

Moje doświadczenia

Przez kilka miesięcy (2018-2019 rok) pracowałam dla Beaty Kapcewicz – jednej z najlepszych trenerek w Polsce. Doszła ona do tego poziomu zawodowego, że koniecznością stało się przekazanie prowadzenia jej mediów społecznościowych w ręce innych osób. Moim zadaniem było ustalenie media planu, koordynacja komunikacji wszystkich projektów (w sumie kilka działań podstawowych i kilkanaście pomniejszych) oraz działania wspierające sprzedaż ze sklepu online.

Wyobraź to sobie: każde z działań podstawowych miało swojego project managera, każdy z nich był zupełnie inną osobowością oraz miał inne cele. A to wszystko miało być komunikowane w social media jako działania jednego brandu personalnego. To było wyzwanie! Najważniejsze jednak, aby każda osoba w zespole zrozumiała, że pracuje dla jednej marki. Że nikt nie będzie wyróżniany za jeden rewelacyjny post, ale za to pewnym minusem może być chęć zachowania świetnego pomysłu tylko dla siebie. W takim przypadku sukces jednej osoby to sukces marki, a niepowodzenie jednej osoby to niepowodzenie marki.

Klucze do sukcesu, gdy pracujemy w zespole social media jednej osoby

Dobry zespół mediów społecznościowych to taki, który może usiąść razem, rozwijać pomysły jako grupa i być szczęśliwym, gdy marka odnosi sukces. Istotna jest tutaj umiejętność zarządzania. Jedną z opcji, którą proponuję, jest zachęcenie zespołu do pracy nad pomysłami jego członków zamiast przypisywania jednej osoby do jednego działania. Umożliwia to szerokie spojrzenie na proponowane treści oraz zachowanie głównego komunikatu marki. Takie podejście sprawia, że dany projekt będzie wpisywał się w DNA marki, a jednocześnie pozwoli zachować spójność komunikacji. Ponadto żadna z osób nie powinna rościć sobie prawa do autorstwa danego pomysłu, tylko cała grupa będzie brać odpowiedzialność za sukces lub niepowodzenie danego działania.

Kolejnym kluczem do sukcesu jest akceptowanie osób na ich obecnym poziomie umiejętności. Może się zdarzyć, że w swoim zespole będziesz mieć osoby początkujące w zakresie mediów społecznościowych oraz osoby bardzo zaawansowane. Każda z tych osób jest istotna, bo każda może wnieść całkowicie nową perspektywę w komunikację Twojej marki. Gdy masz zróżnicowany poziom umiejętności wśród członków zespołu, wykorzystaj to jako okazję do wewnętrznego rozwoju. Wskazuj, co dobrze zrobili i rzeczy nad którymi muszą popracować. Pamiętaj – to jest Twoja drużyna social media ninja!

Tworzenie pozytywnego środowiska jest kolejnym ważnym aspektem sukcesu marki. Tworząc miejsce pracy, w którym pracownicy będą czuli się komfortowo i będą mogli skoncentrować się na swojej pracy zapewniasz sobie możliwość mówienia jednym głosem. Pracuj z zespołem i w zespole, a nie nad nim. W mediach społecznościowych naprawdę widać, która marka pracuje ze swoim zespołem w oparciu o wizję, misję i wartości.

A czy Ty masz własne doświadczenia związane z zespołem mediów społecznościowych? Daj nam znać w komentarzach i pamiętaj, aby udostępnić ten artykuł!

Justyna Kopeć

Justyna Kopeć

Od 19 pomaga tworzyć silne marki i zwiększać przychody swoim klientom jako szkoleniowiec, specjalistka online marketingu i przedsiębiorca. Jest właścicielką agencji marketingowej Blue Brand oraz członkiem Polskiego Stowarzyszenia Public Relations.
Autorka i współautorka 10 książek, działaczka społeczna i pełna pasji kobieta, która udziela się w świecie biznesu oraz charytatywnie, wspierając ważne inicjatywy. Jej działania i projekty były wielokrotnie nagradzane. Informowały o nich media regionalne i ogólnopolskie. Zostały także dostrzeżone i docenione m.in. przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego czy Instytut Rozwoju Biznesu.

Na co dzień realizuje się, ucząc i inspirując ludzi do aktywnego budowania silnej marki osobistej w Internecie oraz uprawiając offroad, podróżując i będąc super ciocią.

Pierwsze miesiące działania, czyli subiektywne podsumowanie 2019 roku w Marka Ty

Kiedy zaczynałam 2019 rok, nie miałam w planach kolejnej firmy. Myślałam raczej o utrzymaniu...

5 prostych trików, aby Twój post na Facebooku konwertował lepiej

Prawdopodobnie zadajesz sobie pytanie, jak w ciągu doby fantastycznie wypromować post na Facebooku...

„Jakie korzenie takie owoce”, czyli o tym jak nasze dzieciństwo determinuje naszą markę osobistą

Każdy z nas był dzieckiem i każdy z nas ma wspomnienia, wnioski i przekonania...

Fotografia a marka osobista

Często powtarzam: marka osobista to Ty. Jednak istotny jest sposób w jaki ją ujawniasz, pokazujesz...

Rozwój marki osobistej poprzez delegowanie zadań

Jesteś przedsiębiorczynią? Posiadasz firmę jednoosobową? Chcesz rozwijać swoją markę osobistą? Przeczytaj ten wpis...

Dobrze Ci z wiarygodnością!!!

Czym jest wiarygodność? Jest to zespół działań warunkujący poprzez przykład i autentyczność – sukces....

5 prostych trików, aby Twój post na Facebooku konwertował lepiej

5 prostych trików, aby Twój post na Facebooku konwertował lepiej

Prawdopodobnie zadajesz sobie pytanie, jak w ciągu doby fantastycznie wypromować post na Facebooku bez reklamy? Pracuję w social media. Buduję marki personalne, produktowe i firmowe. I w mojej głowie ciągle brzmi: co zrobić, żeby wpis przyciągnął uwagę odbiorców? Jakie są zasady, żeby post zassał, nawet, gdy nie wspomożemy go reklamą?

Cóż, rozwiązań jest zapewne wiele. Ale im jest ich więcej, tym trudniej je wszystkie opanować. Dlatego dzisiaj, w opracowanym case study marketing, dostaniesz mój warsztat prosto na talerzu. A posłużę się przykładem mojego, dotychczas najlepiej konwertującego, postu. 

Pozwól, że najpierw zrobię wprowadzenie. W sobotę wieczorem, godz. 19:57, 28 stycznia 2017 r., opublikowałam post na Facebooku. Dlaczego ważna jest data? Ponieważ się mówi, że od godz. 10.00 w sobotę do godz. 18.00 w niedzielę media społecznościowe w marketingu nie żyją. Tak, ludzie akurat ten czas spędzają inaczej, co wielokrotnie potwierdziły również moje statystyki reklamowe, wszak agencja content marketing bazuje na statystykach. Zatem publikacja mojego postu w tym czasie wydawała się chybiona. Gdy piszę te słowa, jest niedziela dnia następnego, godz. 23.00. Dzisiaj ten post ma: blisko 8000 odbiorców (około 10 razy więcej niż inne posty na mojej stronie) oraz 2 udostępniania. A łącznie z udostępnieniami: 151 reakcji (like, serduszka i minki) oraz 98 komentarzy. Dodam, że mój fanpage liczy tylko blisko 700 lajkujących, zaś liczba znajomych na FB to około 2800 osób.

Co się zatem wydarzyło, że mimo braku reklamy, osiągnął on tak spektakularny wynik. Oto moje przemyślenia:

1. ODBIORCY
Bardzo ważne jest, aby wiedzieć do kogo mówisz i piszesz. Zatem w tym miejscu dodam, że moi odbiorcy to w 62% kobiety i tylko w 38% mężczyźni. 78% z całej tej grupy stanowią osoby w wieku 25-44 lat. Dlaczego zwracam na to uwagę i to w pierwszym punkcie – bo również i Ty powinieneś dokładnie znać swoich odbiorców. To pomaga kreować w odpowiedni sposób komunikat i to jest podstawa social media marketing.
Zatem, skoro moją główną grupę odbiorców stanowią kobiety, to nie mogę się przed nimi rozbierać, negatywnie prowokować czy też w inny sposób wzbudzać ich sprzeciw. To, że dobrze trafiłam z komunikatem pokazuje również statystyka reakcji według płci. Spośród 98 komentarzy, tylko 10 należy do mężczyzn. Podobnie rzecz się ma z reakcjami (lajki, serduszka, minki) – na 151 tylko 44 to reakcje mężczyzn. Już chyba nie muszę dodawać, że większość zaangażowanych odbiorców jest w wieku mojej grupy docelowej.
Powtarzam po raz kolejny – musisz wiedzieć, do kogo piszesz i mówisz! To podstawa, a Facebook daje Ci świetne narzędzia, żeby bez problemu to określić. Niestety, nie sprawdzi się to w przypadku małego fanpage, który dopiero ma rosnąć w siłę. Na początku będziesz mieć więcej znajomych, którzy być może tylko z ciekawości dołączą do Twoich obserwatorów. Jednak, gdy zwiększasz zasięg, sprawdzaj przynajmniej dwa razy w miesiącu, jak zmienia się Twoja grupa docelowa. To są proste i skuteczne triki na Facebooku.

2. ZDJĘCIE
Tak, tak, uważam, że to zdjęcie było decydujące w powodzeniu mojego postu. A zatem jakie to było zdjęcie? Przedstawiało mnie w przymierzalni jednego ze sklepów w obcisłej różowej sukience z dosyć dużym dekoltem. Co ważne – mimo że balansowało na skraju dobrego smaku, to jednak go nie przekroczyło. Pamiętaj o czym pisałam powyżej – wiem, co to jest social media marketing i kto jest moim głównym odbiorcą. 
Dlaczego uważam, że przyciągnęło uwagę? Przede wszystkim: kolor. Odważny róż, którego nie sposób ominąć przy scrollowaniu tablicy. Być może moje kobiece kształty też zrobiły swoje, ale raczej nie były decydujące. Szybciej już przyciągnęło to, że sukienka była dopasowana, a zazwyczaj na zdjęciach prezentowałam oversize’owe ubrania. 
Skoro przy zdjęciu jestem – pamiętaj, że Facebook nie lubi dużej ilości tekstu na fotografii. Wyróżniaj się zatem oryginalnością, kadrem, kolorem. Dobry odbiór mają teksty w czerwieni. Łatwiej je dostrzec wśród tysiąca newsów na stronie głównej. I właśnie sprzedałam Ci kolejne sprytne triki na Facebooku.

3. WARTOŚĆ
Kolejnym punktem, który warto podkreślić w tym case study marketing, to ciągłe dawanie wartości. Mój tekst, który powstał do tego posta, był pełen wartościowych porad. Nie dość, że wymagał wysiłku ode mnie przy jego stworzeniu, to dodatkowo wymagał wysiłku od odbiorcy, bo był po prostu długi. Swój przykład podawałam jako inspirację. Ale komunikat był skierowany przede wszystkim do kobiet. Nawet użyłam sformułowania: kobiety zrozumieją! 
Dawaj zawsze jak najwięcej wartości! To wartość przyciągnie i zatrzyma przy Tobie odpowiednich ludzi. Nie bój się dzielić swoją wiedzą i doświadczeniem. To naprawdę procentuje. A w końcu pojawią się też Ci, którzy po prostu będą chcieli Ci zapłacić za jeszcze większą wartość, za konsultacje, szkolenie czy Twoją płatną publikację. Media społecznościowe w marketingu są podstawą. Tak też działania powinna prowadzić agencja content marketing: tworzyć treści dające wartość.

4. METAMORFOZA
Według amerykańskich badań, użytkownicy Facebooka bardzo lubią oglądać metamorfozy. Stąd taka popularność trenerów personalnych, w Polsce na przykład Ewy Chodakowskiej. Oni ciągle pokazują przeobrażenia swoich klientów. 
Mój post, omawiany w tym case study, także pokazywał moją metamorfozę. I może nie była ona widoczna na zdjęciu (nie było zdjęcia przed i po), ale w tekście bardzo wyraźnie do niej nawiązywałam. Przedstawiałam zmianę, która wymagała sporo pokory i cierpliwości, żeby mogła być w końcu moim udziałem. Dla obserwujących mnie kobiet niewątpliwie było to duże wyjście ze strefy komfortu, w której być może w tej chwili są. To pozwoliło się utożsamić ze mną i moją walką, o której wspominałam im już od kilku miesięcy. 

5. PRZYZWYCZAJENIE
Taki odbiór tego posta nie wydarzyłby się też bez jeszcze jednej istotnej rzeczy – bez przyzwyczajenia mojego odbiorcy do mnie i mojego stylu myślenia. Od tego, że przez kilka już miesięcy wykonuję systematyczną pracę na swoim profilu. Że moje komunikaty są spójne. Że ostatecznie nie udaję kogoś, kim nie jestem. Bo tylko prawdziwa ja (prawdziwy Ty) nie mam konkurencji. 
To przyzwyczajenie do mnie powoduje, że jestem bliższa. Bo ja naprawdę chcę być bliska innym kobietom i być dla nich inspiracją do zmiany. Działam zgodnie z moimi wartościami i dlatego też przyciągam ludzi, którzy mogą się z nimi utożsamiać. I mimo wszystko to również jest jeden z trików na Facebooku, który efekt daje tylko, gdy praca w ramach social media marketing jest systematyczna i konsekwentna. 

Właśnie dostałeś znaczną część mojego warsztatu. Mojej kuchni pracy w agencji content marketing. Niestety mam złą wiadomość: nic nie wydarzy się samo. Za wszystkim musi stać praca. Konsekwentna praca. I jeśli nie jesteś na nią gotowy, to nadal tylko będziesz marzyć o kilkutysięcznych zasięgach swoich wpisów. Do tego wszystkiego musisz opierać swój przekaz o prawdziwe swoje JA. Dobrze wykorzystywane media społecznościowe w marketingu obnażają Twoje prawdziwe ja, a nie budują maskę.

Bądź systematyczny, nie kopiuj innych, rób dużo selfie, dziel się wartością i przyzwyczajaj ludzi do siebie. Stań się z konsumenta treści, ich producentem. Zyskasz świetnych odbiorców. Rozszerzy się Twój zakres oddziaływania. Życzę Ci powodzenia, bo wiem, że Ty również możesz osiągnąć sukces. A jeśli chciałbyś mojej pomocy przy tworzeniu swojej marki – zapraszam do kontaktu. Wszak to case study powstało i dlatego, że prowadzę agencję marketingową i fascynuje mnie świat mediów społecznościowych. 

Justyna Kopeć

Justyna Kopeć

Prezes Marka Ty Sp. z o.o.

Od 19 pomaga tworzyć silne marki i zwiększać przychody swoim klientom jako szkoleniowiec, specjalistka online marketingu i przedsiębiorca. Jest właścicielką agencji marketingowej Blue Brand oraz członkiem Polskiego Stowarzyszenia Public Relations.
Autorka i współautorka 10 książek, działaczka społeczna i pełna pasji kobieta, która udziela się w świecie biznesu oraz charytatywnie, wspierając ważne inicjatywy. Jej działania i projekty były wielokrotnie nagradzane. Informowały o nich media regionalne i ogólnopolskie. Zostały także dostrzeżone i docenione m.in. przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego czy Instytut Rozwoju Biznesu.

Na co dzień realizuje się, ucząc i inspirując ludzi do aktywnego budowania silnej marki osobistej w Internecie oraz uprawiając offroad, podróżując i będąc super ciocią.

Piotr Dobrowolski – od mistrza wyścigowego do lidera rynku europejskiego

[Justyna Kopeć] Piotrze, dziękuję ci bardzo, że zgodziłeś się na rozmowę, na rozmowę o Twoim...

O niewierności…

Długo zastanawiałam się jak zacząć ten temat? Wiele osób doświadcza go na własnej skórze. Wiele osób...

Archetypy marki, opisujące Twoją tożsamość

Krótkie pytanie: oglądałeś filmy o Smurfach? Gdybym Cię zapytała, do jakiego Smurfa byś się...

Marka własna, czyli biznes z twarzą

Marka własna w kontekście indywidualnej kreacji oraz społecznej odpowiedzialności   Jeżeli przyjmiesz,...

Pierwsze miesiące działania, czyli subiektywne podsumowanie 2019 roku w Marka Ty

Kiedy zaczynałam 2019 rok, nie miałam w planach kolejnej firmy. Myślałam raczej o utrzymaniu...

Marka to znacznie więcej niż to, co widzisz

Kiedy myślę o moich ulubionych czekoladkach przed oczami staje mi czerwono-złota kulka, myśląc...

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. więcej informacji

Ustawienia plików cookie na tej stronie są ustawione na „zezwalanie na pliki cookie”, aby zapewnić Ci najlepsze możliwości przeglądania. Jeśli nadal korzystasz z tej strony bez zmiany ustawień dotyczących plików cookie lub klikniesz przycisk „Akceptuj” poniżej, wyrażasz na to zgodę.

Zamknij