Skąd czerpiesz siły?

Skąd czerpiesz siły?

Skąd czerpiesz siły? Z cysterny, czy prawdziwego źródła?

Niezależnie czy pracujesz na etacie, czy prowadzisz własny biznes, czy nie pracujesz zawodowo, każdego dnia, kiedy słońce wschodzi i Ty musisz wstać. Każdego dnia powtarzasz ten sam rytuał. Wstajesz i żyjesz. Zdarza się, że usłyszę tekst „ale co to za życie”. Kika lat wstecz jak sięgnę pamięcią, cytowałam podobne słowa. Zdarzało się, że słońce już wysoko swą pracę wykonywało, a ja powstać z łóżka nie mogłam. Czyżby w cysternie wody zabrakło?

Dokładnie wczoraj kiedy wskazówka licznika w samochodzie wskazała, że odległość od miejsca tankowania do zakończenia mojej podróży to tylko 10 km, poczułam lekki dyskomfort i w jednej chwili zrodziła się myśl, że muszę pojechać do pierwszej lepszej stacji. Nie miałam możliwości wyboru: tu taniej, tu lepsza obsługa a tam dostanę prezencik. To był moment krytyczny, w którym wiedziałam, że jakakolwiek cysterna będzie dobra, aby dotankowała … I tu stawiam trzy kropki. Wiesz dlaczego? Ponieważ dotankowałam tyle, aby dojechać do mojej stałej stacji, w której mam pewność, że paliwo jest dobre, opcja tańsza niż na innych stacjach i sentyment do ludzi i samej stacji. To tam czerpię ze źródła, to tam karmię swój pojazd. Robię to po to, aby mógł mi służyć, wozić mnie w miejsca, w których potrzebuję się znaleźć. Karmię go po to, aby czuć się komfortowo i w sumie bezpiecznie. Kiedy mój samochód jest nakarmiony, ja wiem, że dojedziemy do mety o ile nic innego po drodze się nie przytrafi. Obserwuję jego zachowanie i wskazówki, które są dla mnie wyraźnym znakiem kiedy oczekuje ode mnie zatroszczenia się o niego. Kiedy się troszczę, wiem, że mogę zawsze na nim polegać. Wybacz za porównanie. Ale z nami ludźmi jest podobnie. Karmimy się każdego dnia, aby wstać, żyć, dać światu wartość i w tym wszystkim mieć siłę do wytrwania i zaśnięcia wraz z „zachodem słońca”. Zachód wzięty w cudzysłów, co oznacza, że nie mam na myśli godziny 16-tej. Skąd nasza karma pochodzi? Zastanawiałeś się kiedyś, czym się karmisz? Skąd zyskujesz siły? Kto lub co jest Twoją siłą?

Jeśli Twoją siłą są ludzie, pokażę Ci co ryzykujesz i jaki może być efekt końcowy. Nowy chłopak, nowe wyzwania, nowe, ciekawe chwile i radość wielka. Motylki w brzuchu, skrzydełka na plecach. Wstajesz rano uśmiechnięta, szczęśliwa, zadowolona i już nie możesz się doczekać, kiedy padniesz mu w ramiona i razem spędzicie dzień. Mija jeden tydzień, drugi tydzień, miesiąc a Twoje motylki mają się dobrze. Cysterna zaspokaja Twoje źródełko i czujesz, że energii Ci przybywa.

Nowa praca, nowi znajomi, nowe wyzwania. Ciekawość, poznawanie i badanie uczciwości i lojalności. Starania i oczekiwania. Wszyscy obchodzą się z Tobą w delikatny sposób, wzbudzasz zainteresowanie. Wydaje Ci się, że jest po, co żyć i ludzie nadają Twemu życiu sens.

Nowy kościół, nowi chrześcijanie, mili, życzliwi. Przyjmują Cię z otwartymi ramionami, zachęcają „przyłącz się do nas, jesteś kimś ważnym”. Czujesz, że naprawdę są ludzie, na których można polegać, którym można ufać. Czujesz, że masz naładowane akumulatory. Czujesz, że ludzie nadają Twemu życiu sens.

Nowy biznes. W końcu masz to, co chciałeś. Ukochane „dziecko”. Teraz to Ty jesteś panem i dajesz innym coś, czego oni potrzebują. Twoja usługa jest dla nich ważna, cenna i tak się czujesz – ważny, cenny. Twoje źródełko jest wypełnione po brzegi a sił Ci przybywa.

I tu Cię Przyjacielu rozczaruje. Bo zobacz.

Nowy chłopak zostaje Twoim mężem. Mąż już nie jest nowy. Jest swój. W dodatku nie taki sam jak kiedyś. Zaczął oczekiwać, przestał się Tobą interesować. Wymaga, mało daje. Motylki uleciały a skrzydełka opadły. Do tego jeszcze te słowa „po, co ja się z tobą ożeniłem” – koniec. Źródło wyschło, energia uleciała. Życie traci sens.

Nowa praca po kilku latach stała się rutyną, monotonią. Ciągle ci sami znajomi, zrzędzący, narzekający, oszukujący, naciągający. Manipulują i oczerniają siebie nawzajem. Przestaje Cię to cieszyć. Nie chcesz grać w ich grę, stajesz się odludkiem. Tracisz siły, źródełko wysycha. Energii zaczyna brakować.

Nowy kościół po kilku latach przestał być nowy. Ciągle ten sam pastor czy ksiądz. Wciąż ci sami ludzie. W kościele składają ręce a poza kościołem jeden drugiemu drzazgę z oka wyciąga, nie widząc swojej belki. Patrzysz na nich i czujesz złość, niechęć. Wydaje Ci się, że ludzie są okropni, że zamiast dodawać siły, zwyczajnie je odbierają.

Nowy biznes po kilkudziesięciu latach staje się utrapieniem. Klienci odchodzą, Ty coraz więcej pracujesz, bo trzeba z czegoś wyżyć. Wściekasz się na klientów, że nie kupują. Zaczynasz myśleć o ludziach, że są …….. (sam sobie dopowiedz, co myślisz). Przestajesz polegać na ludziach i tracisz chęci do budowania relacji z nimi. Twoje źródło, tak zwana cysterna okazała się pomyłką. Z tej cysterny zaczęła sączyć się brudna, zanieczyszczona woda.

Można podłączyć się do innej cysterny. Załóżmy, że otrzymałeś spadek, tudzież darowiznę i jesteś teraz człowiekiem bogatym. Zainwestowałeś w siebie i podwojenie finansów. Jesteś doktorem, utrzymujesz się z dochodu pasywnego. Dobrze Ci się wiedzie. Masz wszystko, co powinien mieć – dobrze sytuowany człowiek na tym świecie. Siły czerpiesz z siebie, własnej inteligencji i zasobu portfela. I nagle … nieszczęście. Tracisz majątek, tracisz zdrowie. Jesteś zdany na innych ludzi. Czujesz, że życie straciło sens. Osoba silna, mocna, bogata, która miała władzę w swoich rękach, która zarządzała ludźmi i sobą, miałaby teraz oddać swoje życie w ręce tych, którymi zarządzała? Wstyd, porażka. Co lepsze śmierć czy uniżenie. Trudne pytanie. Cysterna finansowa wyschła.

Czyżby nic nam nie zostało? A co z prawdziwym źródełkiem? Czy ono istnieje i może każdego dnia dostarczać nam świeżej porcji wody? Otóż tak. Woda, którą dostarcza prawdziwe źródełko daje inne spojrzenie na nowych i starych ludzi, finanse i własne życie.

Kiedy widzę nową osobę, wiem, że w każdej chwili może upaść i mnie zlekceważyć. Może mnie zranić i w każdej chwili ode mnie odejść. Może mnie wykorzystać i nie chcieć zrekompensować mojej straty. Może celowo mnie zaatakować. Ale źródło, które zaspokaja moje potrzeby pozwala mi spojrzeć na tę osobę, jak na kogoś, kto sam doświadczył zranień, kto kocha tyle, na ile został nauczony kochać. Daje tyle, ile sam otrzymał. Jest wtedy, kiedy czuje własną potrzebę. To źródło dodaje mi energii i siły, abym mogła stanąć z twarzą z twarz z trudnościami, z ludźmi krzywdzącymi i nie obwiniać ich za moje straty i krzywdy. To źródło daje mi pokój, miłość i radość. To źródło pozwala mi inaczej patrzeć na finanse. Nie jak na być albo nie być, ale jak na wartość, która służy mi i przeze mnie innym ludziom do konkretnego celu, jakim jest sianie największych wartości.

Jak się domyślasz, źródłem o którym pisze jest nasz Zbawiciel, Jezus. „Ten, kto się napije mojej wody, nie zazna pragnienia na wieki. Woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody tryskającej życiem wiecznym” J 4:14

Sylwia Przespolewska

Inspiratorka od budowania relacji. Pokazuje i odkrywa płynące korzyści z budowania zdrowych relacji w każdej sferze życia: rodzina, biznes, małżeństwo, finanse, etc. Pomaga w poznaniu świadomego celu, dzięki któremu podejmowanie decyzji staje się łatwiejsze i przynosi satysfakcjonujące efekty.

http://www.sylwiaprzespolewska.pl/

„Jakie korzenie takie owoce”, czyli o tym jak nasze dzieciństwo determinuje naszą markę osobistą

„Jakie korzenie takie owoce”, czyli o tym jak nasze dzieciństwo determinuje naszą markę osobistą

Każdy z nas był dzieckiem i każdy z nas ma wspomnienia, wnioski i przekonania z dzieciństwa, które przechowywane są w umyśle podświadomym, a które każdego dnia determinują nasze życiowe wybory, działania, sukcesy lub ich braki.

W psychologii ta część naszej osobowości to tzw. #WewnętrzneDziecko.

Jeśli na wstępie uważasz, że z Twoim wewnętrznym dzieckiem wszystko jest OK, to po prostu przyjrzyj się swojemu życiu. Jeśli rzeczywiście z każdej sfery swojego życia jesteś 100% zadowolony, szczęśliwy i spełniony, to dalej już nie musisz czytać tego artykułu. Jeśli za nikim i za niczym nie tęsknisz, zarabiasz tyle ile chcesz, masz kochających ludzi wokół siebie, wspaniałych przyjaciół i/lub rodzinę/dzieci to gratuluję.
Jeśli jednak jest coś do poprawy, to praktycznie ze 100% pewnością mogę stwierdzić, że zalążek tego co doświadczasz tkwi w dzieciństwie.

 

„Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci”

To przysłowie znają wszyscy.
Od strony naukowej możemy napisać tak:
Trzon osobowości człowieka kształtuje się w pierwszych 3 latach naszego życia.
Następne próby “wychowania” to już niestety tylko nieznaczne modyfikacje.

 

Psychoterapia od dość dawna zwraca uwagę jak wielką rolę doświadczenia z dzieciństwa determinują dorosłe życie.   Na podstawie tych doświadczeń, początkowo w dzieciństwie a potem jako dorośli patrzymy na świat. Jako dzieci uczymy się głównie przez obserwację , wyciągamy wnioski, nabieramy wyobrażeń o świecie, życiu, ludziach i otaczających nas zjawiskach. Chłonne  jak gąbka dziecięce umysły, pełne ufności przyjmują wszystko. Taka jest w tym okresie nasza natura – naiwna. Ufamy dorosłym, którzy nas otaczają, a to co mówią, jak działają uznajemy za świętość. Nowo zdobyte doświadczenia stają się dla nas prawdą absolutną i wzorcami zachowań (programami na całe życie).

Im bardziej pozytywne te wzorce i  dzieciństwo tym bardziej pozytywne życie dorosłe i odwrotnie, im więcej “negatywnych  emocji i wzorców zachowań w dzieciństwie, tym większy bagaż wnosimy w dorosłe życie.

Staje się ono niezależnie od scenariusza jaki dla siebie przyjmiemy  po prostu trudniejsze emocjonalnie , a przeciwności życiowe związane z karierą, rodziną, poczuciem własnej wartości ect zdają się nam ciążyć niczym fatum.
Przyczyn tych trudności może być naprawdę wiele i nie sposób ich wymienić ani tym bardziej jednoznacznie podać przyczyny gdyż każde z nas to odrębna indywidualność.

 

W jaki sposób odbywa się programowanie.

Telepatia
Wyobraź sobie, że dziecko niczym WiFi odbiera sygnały od rodziców
Zarówno matka jak i ojciec są jak swoisty serwer z bezprzewodowym dostępem do sieci.
Informacje płyną w bardzo podobny sposób jak bezprzewodowa transmisja danych czy też współczesna rozmowa telefoniczna. Ta więź często zostaje na całe życie i w późniejszych latach jest interpretowana jako przeczucie. (Np. matka dzwoni do dziecka, bo czuje, że chyba “coś” się wydarzyło niedobrego, po czym okazuje się, że miało ono wypadek samochodowy). Niedawno opublikowana badania nt. przekazywania informacji (emocji) na odległość, w których DNA dawcy reagowało na jego emocje, niezależnie od odległości.

Jeśli takie wifi “serwer matka/ojciec” wysyła informacje typu “jestem do niczego” , jestem nie dość dobry”, ten świat mnie nie kocha, “nic nie potrafię” , “sam nie dam rady”, to łatwo sobie wyobrazić jakie będzie to miało konsekwencje dla tego dziecka w późniejszym życiu.

I nie ma już tak dużego znaczenia werbalne programowanie, gdzie rodzic próbuje podbudować samoocenę i poczucie własnej wartości dziecka poprzez chwalenie go czy też docenianie jego aktywności.

Programowanie werbalne (słowne)
Negatywne programowanie werbalne zazwyczaj jest nieświadome, (mało który rodzic zdaje sobie sprawę, że w ten sposób krzywdzi dziecko).

“Po co Ci to”, “lepiej znajdź sobie pracę”, “samochwała w kącie stała” to tylko nieliczne przykłady. Podobnie zwykłe wyśmiewanie niepowodzeń dziecka i żartowanie sobie z jego przedsięwzięć (np. gdy ten próbuje sprzedać pierwszy kamień lub obrazek bawiąc się w sklep) mogą skutecznie podciąć skrzydła i zaszczepić w dziecku przekonanie, że moja twórczość jest śmieszna, nikt tego nie chce i nikt mi nie zapłaci (więc lepiej od razu sobie odpuszczę).

Programowanie behawioralne
To nic innego jak czerpanie wzorców poprzez obserwację i wyciąganie wniosków z obserwacji zachowań najbliższego środowiska (głównie rodziców i opiekunów).

Stara chińska mądrość mówi:  “Dziecka się nie wychowuje, dziecku się daje przykład”
W dzieciństwie uczymy się głównie przez obserwację i naśladownictwo. Każdy pewnie pamięta zabawę w kotka, pieska, zabawę w dom czy też księżniczkę i rycerza?  A skąd niby dziecko wie jak się zachować w tych zabawach? Mogło to jedynie gdzieś zobaczyć i zapamiętać.

Tak więc obserwujemy i zapisujemy na naszych dyskach dosłownie wszystko, aby później użyć to w naszym dorosłym życiu. Wówczas jeszcze nie wiemy, że wiele (jak nie większość) tego będzie dla nas niekorzystna i nie wspierająca (łagodnie mówiąc).

 

„Niedaleko pada jabłko od jabłoni”
Jesteśmy niejako zanurzeni w tym środowisku, więc nie jesteśmy w stanie ustrzec się negatywnych wzorców.  W ten sposób obserwujemy zachowania rodziców, tak jak ten obserwował swoich. Oni zachowują się tak jak się nauczyli, a teraz ja uczę się tego od nich.

Jak rodzice rozwiązują konflikty, czy się wycofują czy walczą o swoje racje.
Czy są asertywni i ekstrawertyczni, czy zamkniętymi w sobie introwertykami.
Czy proaktywnie podchodzą do życia, czy też biernie czekają na rozwój wszystkich wydarzeń.
Oczywiście wszystkie te postawy są ściśle związane z ich  własnym zestawem przekonań na temat siebie, swoich możliwości, umiejętności, na temat życia, ludzi i świata. A jak już wspomniałem wcześniej w dużym stopniu również te przekonania kodujemy w sobie jako  dzieci. Nasza postawa życiowa staje się zlepkiem postaw i przekonań rodziców i w późniejszym okresie mocno determinują nasze dalsze życie.

 

Na szczęście wolna wola w dorosłym życiu pomaga bardziej świadomym jednostkom wyjść poza te schematy, nie zmienia to jednak faktu, że wpływają one na znaczną część aktywności człowieka w sposób sabotujący.

Na podstawie tych wzorców samooceny i postrzegania świata będziemy wybierali szkołę. Im wyższa, im lepsze nasze mniemanie o sobie, tym wyżej mierzymy. Dzieje się tak gdyż poczucie, że podoła trudnościom i że stać go na więcej jest dominujące. Według  tego samego schematu później wybierzemy pracę, lub też założymy biznes i ostatecznie ten schemat myślenia i postępowania wyda swój plon w postaci naszego życia.

Zazwyczaj jednak nie jest tak kolorowo.
Zobaczmy zatem jeden z wielu możliwych scenariuszy, gdy  samoocena i poczucie własnej wartości są zachwiane.

 

Wzorce zaniżonej samooceny
Wspomniałem już, że na podstawie doświadczeń w dzieciństwie wyciągamy wnioski.
Trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z niedojrzałym dziecięcym postrzeganiem rzeczywistości, więc i wyciągane wnioski nie mogą być dojrzałe. A skoro nie są dojrzałe, to znaczy nic innego jak to, że często są błędne.

Na potrzeby tego artykułu podam tylko kilka przykładów, a szerzej zainteresowanych tematem zapraszam do mojej Facebookowej grupy Przyjaciele Rozwoju Osobistego, gdzie ten temat omawiam regularnie i szerzej już na przykładach z życia i mojej pracy trenersko terapeutycznej.

 

Klasyka gatunku matka ciągle w pracy, ojca nie było. (tzw.rodzice nieobecni)
Rodzice czasem dyscyplinują dziecko klapsem za “niewłaściwe zachowanie” i pyskówki, a czasem w wieku nastoletnim dostało ono po buzi, bo przecież “buzia pyskuje, buzia dostaje”.

Gdy dziecko nie dostaje wystarczająco dużo uwagi i miłości wyciąga wniosek
“Skoro mnie nie kochają to znaczy, że nie zasłużyłem”
“Muszę zrobić więcej aby zasłużyć”

Gdy dziecko dostaje aprobatę/ miłość  tylko za tzw. “dobre uczynki” a w innych sytuacjach doświadcza odrzucenia i braku akceptacji staje się zewnątrzsterowne, a to oznacza, że dla chwili uwagi, uznania, które myli z miłością jest w stanie zrobić wszystko.
W przyszłości  umniejszy sobie i własnym potrzebom, postawi innych i ich potrzeby ponad własne, a w skrajnych przypadkach zrezygnuje z siebie, własnego szczęścia, i dobrego samopoczucia, aby inni mieli się lepiej, bo akurat teraz oni tego potrzebują (nie zważając na fakt, że płaci za to własnym samopoczuciem)
Osobą taką można dość łatwo manipulować, a ona nie bardzo potrafi a często nawet nie chce się przeciwstawić. Na samą myśl, żeby się odezwać twarz zaczyna piec, gdyż pamięć komórkowa pamięta uderzenie w twarz w odpowiedzi na każdą pyskówkę, która w istocie była próbą wyrażenia własnego zdania, a ta z kolei jest zalążkiem asertywności.

Zapewne już tutaj widzicie jak bardzo opisane powyżej cechy odbiegają od cech dobrego lidera, czy też silnej i charyzmatycznej marki osobistej.

Powyższy przykład był dość łagodny.
Te mechanizmy dotyczą każdego z nas niezależnie czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie. Co najwyżej pula wzorców zachowań i scenariuszy będzie się od siebie różnić.
Tutaj każdy może podstawić swój przykład do tego schematu zależności, a efekty zobaczy rozglądając się wokół siebie, zamykając oczy i pozwalając sobie na chwilę szczerego i autentycznego wglądu w siebie.

Często chcemy być charyzmatyczni i przebojowi, wychodzić przed szereg, wyrażać własne zdanie i stawiać na swoim. Jednak “coś” nas blokuje bo w dzieciństwie taka postawa była postrzegana jako krnąbrność i niedostosowanie, a każdy objaw buntu boleśnie tłumiony w zarodku.

Chcemy być łagodni i empatyczni, podczas gdy nasze serce zamknęło się po bolesnych przemocowych doświadczeniach ze strony opiekunów.
Zamiast łagodności uruchamiamy program przetrwania czyli agresja i przemoc, bo tak nas nauczyli. Zamiast dialogu “zamordyzm” i autorytatywne “bo tak” do dziecka czy też pracownika.

Chcemy wyjść na scenę pokazać siebie i zakomunikować swoją wartość, być może zaśpiewać, ale nogi uginają się i głos grzęźnie w gardle gdyż nasze wewnętrzne dziecko pamięta jak było wyszydzane, deprecjonowane i jak mówili mu, że fałszuje.

 

Czas na odrobinę refleksji
Jakie są twoje owoce? Czy one Ci odpowiadają? Czy jesteś szczęśliwy?
Z jakim bagażem doświadczeń idziesz? Czego jeszcze o sobie nie wiesz i co potrzebuje być uzdrowione? Co trzeba przewartościować, co przeprogramować a czego być może doświadczyć inaczej, aby ostatecznie zapis w twoim umyśle stał się takim który wspiera Cię w Twojej drodze do wybitnej marki osobistej?
Co odbiera Ci moc?  Za kim za czym tęsknisz? Dlaczego robisz to co robisz i dlaczego to takie ważne?

To tylko nieliczne pytania.
Warto się temu przyjrzeć, rozpoznać i przepracować.
Warto uzdrowić swoje korzenie, gdyż jakie korzenie takie owoce.

Adam Kin

“lekarz dusz” Terapeuta Psycho Duchowy, Trener Mentalny, Mentor Pomaga w odnajdywaniu drogi do szczęścia, budząc świadomość człowieka.

Regreser (terapeuta/ trener niehipnotycznych sesji regresywnych). Autor metodyki Ustawień Systemowych Progresywnych. Pracuje również metodą Cichych Ustawień  B. Hellingera (pomagających w odkrywaniu i usuwaniu z podświadomości blokujących nas wzorców, myślowych oraz zachowań.

Terapeuta pracy z ciałem, celem, której jest usuwanie traum z pamięci komórkowej człowieka. Trener pracy z oddechem.
Autor Poradnika i Medytacji Mistrzowskiego Życia.  Autor licznych artykułów na łamach  Mojej Harmonii Życia.

http://adamkin.pl/
https://bit.ly/2DMdl9w

Jak wykorzystać stres w budowaniu Marki Osobistej?

Jak wykorzystać stres w budowaniu Marki Osobistej?

Słowo stres stało się wytrychem i oznacza najczęściej to, czego nie chcemy doświadczyć. Stres przeżywamy z powodu wielu sytuacji, które się nam na co dzień przydarzają. Mówimy, że czujemy się zestresowani, gdy doświadczamy przygnębienia, lęku, zabiegania, presji.

Każdy odbiera sytuację stresową na swój sposób. Najbardziej powszechne opinie na temat stresu to: stres jest szkodliwy, toksyczny należy go unikać i ograniczać. Stres przyspiesza proces starzenia, wywołuje choroby, zwiększa ryzyko chorób serca, depresji i uzależnienia, uśmierca komórki mózgowe.

Czy znając taką opinię można pomyśleć, o wykorzystaniu stresu w budowaniu Marki Osobistej? Można. Nie tylko pomyśleć, a zmienić sposób działania tak, aby stres był siłą Marki.

Zacznijmy od zdefiniowania podmiotu rozważań.

Stress z języka angielskiego oznacza nacisk na jakąś powierzchnię. W tym wypadku na nasz organizm.

To reakcja organizmu w odpowiedzi na wydarzenia, które zakłócają jego równowagę i wpływają na nasze ciało, umysł i ducha.

Bardzo ważnym jest odpowiednie podejście do sytuacji stresowej. Są dwie możliwości.
Można uważać, że wymogi sytuacji przekraczają nasze zasoby albo, że dysponujemy wystarczającymi zasobami, aby sobie w danej sytuacji poradzić. W każdym przypadku nastąpi reakcja. W przypadku pierwszym, nie mam wyboru, nie potrafię tego zrobić. Pojawia się strach. Naturalną reakcją jest ucieczka i jej konsekwencja, czyli dystres. W przypadku drugim, mam wybór, chcę to zrobić. Naturalną reakcją jest podjęcie wyzwania, działanie i eustres.

Jak organizm pomaga w sytuacji stresowej odpowiedzieć na wyzwanie i doświadczyć eustresu?

Podczas sytuacji stresowej, jako pierwsza wydziela się adrenalina, która uwrażliwia zmysły. Źrenice ulegają rozszerzeniu i wpuszczają więcej światła. Słuch się wyostrza. Mózg szybciej przetwarza informacje. A cała uwaga skupia się na sytuacji stresowej. Stres może wywoływać stan podwyższonej koncentracji, w wyniku którego wpłynie do mózgu więcej informacji o otoczeniu.

W wyniku napięcia wydziela się też testosteron i dopamina, dzięki którym wzrasta motywacja. Wszystkie te substancje chemiczne dodają nam siły i pewności siebie. Sprawiają, że bardziej chce się podejmować takie działania, które wzmacniają wydzielanie hormonów szczęścia i dobrego samopoczucia. Stres dostarcza organizmowi energii i wzmaga aktywność mózgu.

Gdy nagle zaczynamy się pocić, serce mocniej bije, oddech przyspiesza, cała uwaga skupia się na źródle reakcji, odczuwamy nagły przypływ pobudzenia, energii, niepokoju, bądź gotowości do działania. To jest dobrze. To znaczy, że organizm pomaga sprostać wyzwaniu, ponieważ skupia moją uwagę, uwrażliwia moje zmysły, zwiększa moją motywację, mobilizuje wszystkie zasoby energii.

Gdy w sytuacji stresowej mam potrzebę przebywać blisko przyjaciół, rodziny, uwrażliwiam się na emocje innych, pragnę zapewnić innym wsparcie. To jest dobrze. To znaczy, że organizm obudził instynkty społeczne, wspiera tworzenie więzi społecznych, zmniejsza strach i dodaje odwagi.

Jeżeli w myślach analizuję sytuację stresową, mam galopadę myśli, potrzebuję o tym porozmawiać, odczuwam chaos wewnętrzny. To jest dobrze. To znaczy, że organizm przywraca równowagę w układzie nerwowym, przetwarza doświadczenie i je przyswaja. Pomaga mózgowi wyciągnąć wnioski i je zapamiętać.

W chwili gdy podejmuję wyzwanie, zdarza się, że słyszę: „Nie denerwuj się, po co się denerwujesz, będzie dobrze”. Wówczas myślę: „Mój kochany organizm teraz się mobilizuje, aby mi pomóc”.

Zanim podejmiemy wybór: ucieczka czy wyzwanie, warto uświadomić sobie trzy prawdy o stresie:

  • Nie stresujemy się z powodu czegoś, co nam jest obojętne.
  • Nie jesteśmy w stanie tworzyć życia, które ma sens, bez doświadczania stresu.
  • Przekonanie o tym, że stres jest pomocny, to samospełniająca się przepowiednia.

Prawda pierwsza o stresie, zwraca uwagę na wszystko to, co nie jest nam obojętne. Kieruje uwagę na to, co jest dla nas ważne i co ma dla nas wartość.

Kiedy zastanawiamy się nad wartościami, które są dla nas ważne, zmienia się historia, którą opowiadamy sobie o stresie. Dzięki temu postrzegamy siebie jako osoby silne, które potrafią i chcą się rozwijać, pokonują przeciwności losu i chętnie podejmują wyzwania. Cohen i Sherman nazwali to zjawisko „narracją własnej kompetencji”. Uważają oni, że pisanie o wyznawanych przez siebie wartościach, podwyższa średnią ocen u osób uczących się, zmniejsza liczbę wizyt u lekarzy, poprawia zdrowie.

Osoby, które uświadomiły sobie swoje wartości, potrafią dostrzegać sens w trudnych okolicznościach. Nie nazywają ich porażkami, a wyciągają lekcję i szukają nowych możliwości realizacji własnych marzeń.
Jednorazowa interwencja w nastawienie psychiczne, jaką jest praca nad własnymi wartościami, przynosi długoterminowe korzyści. Ludzie, którzy przez dziesięć minut pisali o swoich wartościach, jeszcze wiele miesięcy, a nawet lat, czerpią z tego doświadczenia profity.

Moc pisania o wartościach tkwi w tym, że zmienia nasze nastawienie do sytuacji stresowych i nasze przekonania na temat własnych zdolności radzenia sobie z takimi doświadczeniami. Zmienia się też historia jaką sobie opowiadamy o stresie.

Zatem do dzieła.
W tym ćwiczeniu pomocna będzie książka „Ty, marka warta miliony” Beaty Kapcewicz i Justyny Kopeć, w której znajduje się lista ponad 100 wartości. Z nich należy wybrać te, które są dla Ciebie najważniejsze. Jeśli nie masz książki, możesz pomyśleć o tym co ma dla Ciebie wartość i zapisać. Na początek wskaż trzy wartości, wybierz jedną z nich i pisz o niej przez 10 minut. Uzasadnij, dlaczego właśnie ona jest dla Ciebie istotna. Opisz, jak wyrażasz tę wartość w swojej codzienności. Co w związku z tą wartością udało Ci się zrobić dziś i w okresie ostatniego roku. Wyobraź sobie trudną decyzję i napisz, jak dana wartość pomoże Ci podążać we właściwym kierunku.

Wybrane wartości można zapisać na małej kartce i włożyć kartkę do portfela. W chwili stresu wystarczy wyjąć kartkę i spojrzeć na nią. Można również karteczkę z wartościami przykleić na lustrze w łazience, na ekranie monitora i/lub nosić w etui telefonu komórkowego.

Czy istnieje „szczepionka przeciw stresowi”? Tak. Stres pozostawia w mózgu swego rodzaju zapis, który pomaga poradzić sobie, kiedy następnym razem znajdziemy się podobnej sytuacji. Emocje, które się pojawiają po stresie, pomagają uczyć się na swoich przeżyciach i rozumieć ich znaczenie. Dzięki tym wszystkim procesom stres uczy mózg i ciało, jak sobie radzić z napięciem
w przyszłości. Dzięki stresowi doskonalimy swoje umiejętności radzenia sobie z nim i chętniej podejmujemy kolejne wyzwania.

Wyprodukowanie własnej szczepionki przeciwko stresowi, nie jest wcale takie trudne. Każde podjęte, nawet najmniejsze działanie, buduje naszą stresoodporność każdego dnia i jednocześnie buduje naszą Silną Markę Osobistą

Bibliografia:
Ty, marka warta miliony – Beata Kapcewicz i Justyna Kopeć
Siła stresu – Kelly McGonigal

Katarzyna Łukasik

Certyfikowany Trener Świadomego i Zdrowego Życia, Instruktorka Fitness, Nauczycielka i Dietetyczka.

Pomaga ludziom nabrać apetytu na świadome, zdrowe i stresoodporne życie.

https://fitloose.pl

Mariusz Mróz – od informatyka do uznanego trenera personalnego

Mariusz Mróz – od informatyka do uznanego trenera personalnego

[Justyna Kopeć] Witajcie serdecznie. Dzisiaj mam dla was fantastycznego gościa, gościa, który myślę, że powie więcej o sobie, Mariusz Mróz.

[Mariusz Mróz] Witam, cześć.

Mariusz, kim jest Mariusz Mróz?

Mariusz Mróz jest marką, [śmiech], jak już mówimy w kontekście marki, która pomaga ludziom zmieniać sylwetki, odchudzać się i powoduje, że ludzie są fajniejsi, szczęśliwsi i lepiej wyglądają.

Chciałabym żebyś przypomniał trochę swoją drogę do dzisiejszego Mariusza Mroza, do dzisiejszej swojej pozycji na rynku. Jak to się zaczęło? Bo zaczęło się kilka lat temu, od pewnych poszukiwań?

Tak, zaczęło się jakieś 10 lat temu, kiedy pracowałem jako informatyk, byłem dobry. To znaczy lubiłem zawsze informatykę, lubiłem rzeczy informatyczne, lubiłem komputery i takie skończyłem studia. Pracowałem jako informatyk na wsparciu technicznym. Moja sylwetka nie wyglądała dobrze i zacząłem się bardzo źle czuć. Właśnie to było gdzieś około 10 lat temu. I pamiętam taki jeden moment, ja to nazwałem przełomowym, kiedy siedziałem w biurze z moimi współpracownikami i patrzyłem na nich, patrzyłem na swoją szefową i wszyscy byli przemęczeni, wszyscy byli wkurzeni. Jeszcze miałem taki obraz, że ta nasza współpraca w biurze była bardzo wyczerpująca, do tego nadgodziny. Ja mówię kurde, mam około dwudziestu kilku lat, no nie chcę, żeby moje życie tak wyglądało, na pewno nie. I to był taki moment, kiedy szukałem innych rozwiązań na siebie, różnych pomysłów na siebie. No i jednym z tych pomysłów był właśnie trening i zmiana sylwetki.

Czyli zacząłeś od siebie, tak?

Tak, tak, tak.

A kiedy zrodziła się ta potrzeba, żeby jednak wyjść z tym do ludzi. Bo jeszcze szukałeś, z tego, co ja pamiętam to mówiłeś taką rzecz, że przetestowałeś chyba wszystkie możliwe diety, rozwiązania, które pomagają zmienić sylwetkę?

Tak. To już, to już jest ten proces 10-letni, który trwa. Początki były takie, że najpierw ja sam zmieniłem sylwetkę na jakimś tam poziomie, to były pierwsze zmiany. I w sumie to nie było takie trudne, wystarczyło kilka rzeczy zmienić. I pomyślałem, że może czas pomóc innym osobom w zmianie? Czyli to były same początki. Obserwowałem też rynek, w zasadzie rozwoju osobistego, bo zawsze mnie bardzo interesował. Ten rynek, który był 10 lat temu, czyli całkowicie inny niż teraz i widziałem, że ludzie są w Internecie. Były różne szkolenia z zakresu rozwoju osobistego, ale z tematów sylwetkowych, z tematów zmiany sylwetki, w zasadzie nie było prawie nic.

Mhm.

I zauważyłem w tym szansę dla siebie, żeby ten rynek uzupełnić albo w ogóle zacząć coś robić w Internecie.

I co zacząłeś w takim razie w tym Internecie robić, że zbudowałeś swoją markę osobistą?

Ja myślę, że troszkę inaczej na to trochę popatrzyłem niż większość ludzi. Zacząłem od YouTuba, od nagrań, ale jak już zrobiłem pierwsze nagrania, to rozpocząłem kampanię sprzedażową. Pamiętam do teraz… miałem znajomego, który byłby mi winny przysługę, bo to tak można nazwać, który już coś robił w Internecie. I on miał bazę mailingową w temacie rozwoju osobistego, czyli inny temat, ale działał w Internecie. I my się tak dogadaliśmy po znajomości, że ja nagram swoje pierwsze nagrania, on to wrzuci do swojej bazy mailingowej i później zrobimy sprzedaż kursu.

Jaka była ilość osób w tej bazie mailingowej? Pamiętasz te dane jeszcze?

On miał już wtedy dużo, kilkadziesiąt tysięcy maili w tej bazie, ale w rozwoju osobistym, inny trochę temat, więc wyniki nie były oszałamiające. Chociaż jeżeli mówimy tu o kwotach, to pamiętam, że ja już wtedy, w tym momencie, kiedy zaczynałem tworzyć w Internecie, to pracowałem jako trener na siłowni. Bo nie dokończyłem swojej historii, że zwolniłem się z pracy informatyka, powiedzmy nie najgorzej zarabiającego początkującego informatyka, do pracy, w której dużo nie zarabiałem jako trener na siłowni. Mówiąc szczerze byłem na minusie przez jakiś czas, czyli więcej wydawałem na życie niż zarabiałem. I to były moje początki jako trener. Teraz też ciężko się zaczyna jako trener personalny. Wtedy pracowałem na tej siłowni, nie zarabiałem za dużo. I zrobiliśmy tą pierwszą akcję, kampanię i pamiętam, że chyba było 15 sprzedaży po stówkach, 1500 złotych. Pierwsza sprzedaż w Internecie! Pomyślałem, że jak pierwszą rzecz robię, oczywiście ze wsparciem, bo sam zapewne tak szybko bym nie zarobił tego tysiąca, no to co będzie później, jak dopiero zaczynamy. I to dało mi to taką siłę do działania później, że się da. Także była pierwsza sprzedaż, pierwsze sprzedaże i nadzieja, że dalej będzie okej.

A powiedz czy pamiętasz, ile masz dzisiaj filmów na YouTubie?

Kilkaset. Wydaje mi się, że więcej niż 200, może więcej niż 300. Na pewno kilkaset ich jest.

I prawie 20 milionów odsłon tych filmów już jest?

Tak, tak.

A który jest taki najlepszy, który tak najbardziej ci „zażarł” mówiąc językiem marketingowym?

Ten najprostszy. Ma kilka lat. Jak schudnąć z brzucha, bo ludzie to często wpisują na YouTubie i on ma ponad milion wyświetleń wydaje mi się. Nie pamiętam dokładnie, trzeba by sprawdzić…

Czyli on też ciągnie Ci inne filmy przy okazji, tak?

Tak. Na YouTube… Myślę, że inne media też, ale szczególnie to ja widzę u siebie na YouTubie, bo jak opracowywaliśmy strategię, czy na początku może to nie była strategia, tylko coś się tam wrzucało, później była strategia, to zawsze ona miała się u mnie opierać o SEO YouTubowe i wyszukiwanie i to do teraz działa. Te działania, które ja zrobiłem 5 lat temu, może one już gorzej działają, ale do teraz ludzie te filmy wyszukują i one mają kolejne wyświetlenia. To bardzo fajnie działa w przypadku mojej branży.

Czy Twoim głównym kanałem komunikacji jest właśnie YouTube?

Tak. Był przez długi czas, aż do momentu kiedy pomyślałem: „okej, YouTube fajnie, stamtąd jest najwięcej ludzi i sprzedaż też była największa, ale co jakby nagle YouTube zniknął?” Więc później mocno zacząłem budować Facebook, a od niedawna Instagram też. W zasadzie od 3 miesięcy tego Instagrama tak robię, żeby go robić sumiennie. Teraz próbuję właśnie Instagram mocno rozwijać, YouTube trochę mniej. Tak, żeby mieć z każdej strony dojście do osoby, żeby było jak najwięcej punktów styku z potencjalnym klientem.

Dzisiaj Twój Facebook to jest też ponad 100 tysięcy lajkujących Twój fanpage?

Tak, tak. Też ponad 100 tysięcy.

A na Instagramie? Nie sprawdziłam Ciebie na Instagramie…

Instagram – przez długi czas coś tam wrzucałem, ale jakby od niechcenia, bo myślałem, że Instagram to tylko zdjęcia. Niedawno miałem jeszcze 19 tysięcy obserwatorów – to się budowało organicznie przez kilka lat, gdzie coś wrzucałem. Teraz mam 46 tysięcy, czyli 26 tysięcy doszło w zasadzie w 2 czy 3 miesiące, w bardzo krótkim czasie.

Mariusz, zadam Ci takie pytanie, które być może też mogliby zadawać nasi odbiorcy. Czy Ty korzystasz z kupowania lajków, kupowania obserwatorów czy raczej budujesz organicznie?

Z kupowania nie, bo według mnie to zawsze wyjdzie na niekorzyść. Jak sobie coś kupimy i to nie będzie nasza grupa docelowa, to algorytmy widzą, że ta osoba nie jest aktywna, to po co mam 100 tysięcy lajków, jak nie ma aktywności ani zaangażowania tych osób? Więc według mnie kupowanie takie stricte, powiedzmy z Bangladeszu czy nawet z Polski, ludzi, jest bez sensu i to działa na szkodę. Jak „kupuję” to na zasadzie ustawienia reklamy… Teraz na Instagramie idzie bardzo mocna reklama. Mój znajomy, który się tym zajmuje, jako agencja, wpuszcza reklamę, która wyświetla sie na Instastory i to najfajniej na razie działa.

Potwierdzam opinię Twojego znajomego, bo u mnie również reklamy na Instagramie najlepiej działają na Instastory. Więc jeśli macie ochotę puszczać reklamy, to ta na Instastory będzie najlepszą Waszą inwestycją.

Tak. Różne osoby oglądają, różne są konwersje w zależności od branży. W mojej branży na początku to było w przeliczeniu na osobę, to były jakieś grosze, dosłownie grosze. I jak to na początku zaczęliśmy robić i koszty były niewielkie pozyskania osoby, no to powiedziałem w agencji: „Wydawajcie, ile wlezie!” [śmiech]

Mhm.

Więc ja już patrzę z takim podejściem mocno biznesowym i też obserwuję, żeby widzieć czy to, co robimy, przynosi jakiś efekt. Mówisz, że mam ponad 100 tysięcy fanów na Facebooku, wiem, że wiele osób na to patrzy i to mocno imponuje, ale znam osoby, które mają 300 tysięcy i w ogóle dużo większe zasięgi, ale z tego nie robią sprzedaży, nie robią biznesu, nie pozycjonują się odpowiednio i tylko poświęcają na to dużo swojego czasu. I to wydaje mi się nie jest fajne. Nawet mam takich znajomych z YouTuba na przykład, co robią, ktoś by powiedział z zewnątrz, to samo, co ja, albo robili, bo już nie robią, bo im się odechciało. Nagrywali filmiki bardzo popularne, tylko jakby nie rozumieli tego biznesowo i gdzieś ta pasja się skończyła. A mogę zadawać pytania Tobie czy nie?

Możesz zadawać pytania, dlaczego nie?

Jak już jesteśmy przy temacie marki… Bo chodzi mi o to, czy potwierdzisz to, co ja mówię, że to, co robimy, zaczynamy w większości przypadków z zainteresowań, z pasji, że to jest coś dla mnie super. I u mnie też tak było, ale obserwuję osoby, które właśnie tak robią i robią tak rok, dwa lata, trzy lata i pasja się kończy, bo poświęcają swój wolny czas, ale nie mają z tego pieniędzy. I moje zdanie i podejście w tym wszystkim jest takie, że z tego muszą być pieniądze, a im większe będą, tym lepiej dla innych osób. Dla tych osób, którym pomagamy, bo my będziemy mogli bardziej im pomóc, bardziej się na nich skupić i będziemy mogli im poświęcić więcej czasu.

Tak, zgodzę się jak najbardziej. To jest też kwestia umiejętności i strategii, że często się robi coś w Internecie na zasadzie: mam pomysł, mam pasję i będę się dzielił, natomiast nie wiemy do czego one będą nas prowadzić. I użyję takiego brutalnego słowa, mamy orgazmy z tytułu tego, że mamy jakieś lajki i komentarze. Ale to jest za mało. Jeśli chcemy budować markę osobistą, to marka osobista zarabia. Dobra marka osobista zarabia, Drodzy Państwo, w związku z tym trzeba by mieć do tego strategię. To nie musi być wielki dokument na kilkaset stron, nie musicie dawać agencji od razu kilka tysięcy, żeby przygotowywała tą strategię, tylko usiąść i po kroku zastanowić się do czego to, co robisz, ma cię doprowadzić. Więc tak, marka musi zarabiać, żeby mieć czas na to żeby pomagać też innym.
Mariusz, dzisiaj to nie tylko jesteś Ty sam jako Mariusz, Mariusz Mróz – trener personalny, ale to co ważne, co Cię wyróżnia na tle Twojej branży, że stoją za Tobą ludzie, specjaliści i eksperci. Nie tylko trenerzy personalni, ale między innymi lekarze.

Tak. Jest lekarz, jest dietetyk, są też trenerzy. Dzięki temu możemy jak najbardziej kompleksowo pomagać osobom nie tylko z tematów sylwetki i metamorfozy, ale też zdrowia i na przykład tematów, którymi ja jako trener się nie powinienem zajmować, typu jakieś leki, jakieś hormony i tak dalej, bo od takich rzeczy jest lekarz.

Moim zdaniem to, co Ciebie wyróżnia, jak obserwuję Twoją branżę troszeczkę, to jest to, że bardzo merytorycznie podchodzisz do tematów związanych ze zdrowiem, z sylwetką, że u Ciebie mało jest takiego nachalnego krzyczenia, mało jest yyy… Nie chcę przeklinać, jestem kobietą. [śmiech] Ale mało jest właśnie przekleństw.

Tak.

Starasz się bardzo mocno skupiać na merytoryce tego, czyli na dawaniu konkretnych wartości swoim odbiorcom.

Tak. Staram się to wypośrodkować, bo z jednej strony w zależności od tego, gdzie się publikuje, np.  w stylu Instagram, ludzie czegoś innego oczekują, na przykład fajnej sylwetki, zdjęcia sylwetki, więc staram się to łączyć dając to, czego oni chcą. Czyli powiedzmy fajną sylwetkę, fajne zdjęcie z jakąś merytoryką żeby to wszystko współgrało. A jeżeli chodzi o takie krzyczenie to ja może miałem kilka nagrań, w których użyłem takiego słowa wulgarnego, na te 400 może w dwóch nagraniach użyłem i ludzie mi zwrócili uwagę, że o kurde Mariusz przeklął i w ogóle, co to  się stało… Tacy stali fani. Niedawno wrzuciłem post na Facebooku i Instagramie odnośnie tego, jak ludzie w Internecie dają przykład, szczególnie młodym i to co ja teraz obserwuję, co się dzieje, że ludzie dla zasięgu już robią wszystko. I według mnie już mam taki wiek, 31 lat, że nie godzę się, nie chcę, żeby tak to wszystko wyglądało, żeby w co trzecim zdaniu używać wulgarnych słów, żeby to było cool. Bo według mnie to nie jest cool. To jest cool dla dzieci i właśnie takie dzieci na przykład oglądają Youtuba i myślą, że to jest normalne. Więc ja jestem trochę anty takiemu wyrażaniu siebie w sposób wulgarny, w sposób chamski. Według mnie to jest internet i to są publiczne rzeczy i pewnych rzeczy nie wypada jednak robić.

To skoro mówimy tutaj o tym, że trochę jesteś inny, trochę inaczej wyznaczasz standardy, to to, co mnie też fascynuje u Ciebie, to fakt, że mimo tak mocnego brandu dzisiaj na rynku, Ty w dalszym ciągu się rozwijasz i szkolisz. I ostatnio się spotkaliśmy na szkoleniu z budowania marki osobistej.

Tak.

Po co Ty byłeś na takim szkoleniu? [śmiech]

Po to żeby się nauczyć wielu rzeczy i się nauczyłem.

Mając 20 milionów odsłon na YouTubie? [śmiech]

Dokładnie po to i… I podzielę się moimi przemyśleniami po tym szkoleniu. Mieliśmy powtórkę ze szkolenia kilka dni temu i na powtórce… To było drogie szkolenie biznesowe, więc troszkę zapłaciłem i te osoby, które były też zapłaciły i zrobiliście nam taki prezent, że mieliśmy powtórkę z tego szkolenia. I zauważ ile osób było na tej powtórce. Połowa, mniej niż połowa? I ja byłem na tej powtórce, starałem się być aktywny, być zaangażowany. I wydaje mi się właśnie, że dzięki temu, że jestem aktywny, zaangażowany od wielu lat, to cały czas jestem na tym rynku widoczny i moja firma bardzo dobrze sobie radzi. A ludzie się po prostu nie angażują, zapominają i robią inne rzeczy, olewają. I to jest tak naprawdę ich wina, tak?

Każdy powinien mieć pretensje do siebie.

Tak, ale podejmują sobie takie decyzje i później mają pretensje o to, że coś nie działa. I to jest właśnie a propos działań w Internecie. Tylko skąd on może wiedzieć czy to działa, jak to nie zadziała po 2 dniach, po 3 dniach, nawet często po miesiącu, tak? To jest konsekwentne robienie czegoś przez w zasadzie wiele lat. To jest budowa biznesu. Budujemy swoją markę, budujemy swój biznes i oczywiście niektórzy to przyspieszają i to budują przez kilka miesięcy i mają super, ale ja jestem taką osobą, która stabilnie powoli coś robi i to robię od 8 czy 10 lat i cały czas jest dobrze. Więc to już kwestia też osobowości może.

Na pewno charakteryzuje Ciebie duża cierpliwość, no bo nie każdego stać na to, żeby tak krok po kroku, te same właściwie działania albo podobne działania, robić przez 10 lat.

Tak.

Więc gratuluję Ci cierpliwości na wysokim poziomie? Nie jesteś już wolny?

Nie, mam żonę.

Żonę. To, tak do dziewczyn. Bo drogie dziewczyny, żona Mariusza też się zajmuje…

Tym samym.

Tym samym – sylwetkami. [śmiech]

Tak. To może powiem trochę właśnie o żonie. Ona zajmuje się tym samym i jest u mnie w teamie, ale też ma osobną markę, którą buduje. I już tworzyliśmy tą markę w zasadzie wspólnie, bo czemu nie, tak? Ona i tak mi pomagała, już od jakiegoś czasu zajmowała się tym. Ja mówię do niej: „no to zrób swoją markę, pokaż siebie troszkę, tak jak ty chcesz pokazywać siebie”. I ona zaczęła to robić. I robi to do teraz. W zasadzie od niedawna, może z 2 lata. Robi to bez jakiejś wielkiej strategii, bez wielkiej sprzedaży, bo nie chce jej się uczyć tej sprzedaży, a zarabia… Może nie będę tu już wchodził głębiej, bo nie wiem czy chce, żeby ludzie wiedzieli, ale zarabia bardzo dobrze jak na powiedzmy warszawskie warunki. Mimo, że to robi sobie dodatkowo, na luzie, bo to ja mam firmę i generuję największe przychody, ale ona robiąc te działania, co ja, zwycięża konsekwencją właśnie. Też wrzuca nagranie co tydzień na YouTuba, działa w social mediach. I bez jakichś technik sprzedażowych, po prostu pokazując siebie, taka jaka ona jest, bardzo fajnie sobie z tego zarabia jako trener. I na pewno by tyle nigdzie na siłowni nie zarobiła. Więc to też pokazuje, że te działania można zrobić w krótkim czasie, tylko właśnie trzeba mieć może jakiś prosty plan, jakąś prostą strategię, no i najwięcej konsekwencji.

Czy dzisiaj jesteś osobą szczęśliwą i spełnioną?

Tak.

Po tych 10 latach pracy?

Tak. Jestem osobą szczęśliwą, spełnioną, ale chcę więcej. [śmiech] Więcej, chce mi się…

Czyli masz trochę głód w sobie?

Tak. Przez jakiś czas go nie miałem, bo miałem takie okresy gorsze, kiedy ustabilizowałem firmę, ale nie miałem pomysłu na siebie. Firma bardzo dobrze działała, tak trochę bez mojego udziału. I miałem taki okres w życiu, w którym nie byłem konsekwentny. I wpadłem w taki czas, że grałem w gry, objadałem się i leżałem, i za dużo nie pracowałem, a firma fajnie funkcjonowała. Bo byli pracownicy, bo była ustawiona i tak dalej. I szukałem sobie nowych wyzwań, działań, żeby nie osiąść na laurach i teraz znowu znalazłem te nowe wyzwania, nowe cele i już mi się chce. I to jest chyba mega ważne, zdolność żeby znajdować na nowo cele do realizacji.

Dokładnie tak. A wspomniałeś przed chwileczką o tym objadaniu się.

Tak.

Bo znany też jesteś z jednego powiedzenia, które kobiety po prostu uwielbiają, że pozwalasz na ciasteczka jako trener.

Na wszystko pozwalam. Wszystko jeść, wszystko robić, tylko w odpowiedniej proporcji i z odpowiednim umiarem. I to też jest kwestia wieloletnich doświadczeń. Większość osób, które zaczynają i robią coś z sylwetką, wracają do wagi początkowej. Nie moi klienci, tylko większość, żeby było jasne. [śmiech] Wracają do wagi początkowej właśnie przez to, że uczą się od niektórych innych trenerów jakiś bzdur, które nie działają. I to też jest to, co mnie odróżnia od innych trenerów. Bardzo wielu trenerów, wiele osób, które się zajmują sylwetkami, startują na przykład w zawodach, są freakami, są pasjonatami, ale takim skrajnymi. I to jest dla przeciętnej, normalnej osoby, która chce zmienić sylwetkę, takie podejście freakowe to jest najgorsze, co może być. Bo przeważnie to się obraca przeciwko nam po jakimś czasie. Czyli ja taki schemat obserwuję, jest schemat właśnie wkręcenia, bycia freakiem przez miesiąc, dwa, aż psychika nie wytrzymuje i później jest efekt odbicia, obżarstwo i wszystko się psuje. I jedynym rozwiązaniem, które jest fajne, bo pozwalamy sobie na wszystko, jest to, że mamy podejście na luzie, nie wprowadzamy jakichś bardzo strasznych zmian, tak żeby robić coś. Ja często zadaję takie pytania, jak z kimś rozmawiam o diecie: „Jaką teraz masz dietę, rozpiskę czy plan żywieniowy i treningi? Czy mógłbyś robić to, co teraz do końca życia?” I jak ktoś odpowiada, że nie, ja mówię okej, to będziesz to robił przez jakiś czas, później ci się odechce i tyle. Więc zadając takie jedno proste pytanie, czy to co teraz robisz, ta dieta, na której jesteś na przykład, możesz robić do końca życia? Jeżeli ktoś odpowie tak, to to jest odpowiednia dieta. Bo to nie jest kwestia miesiąca, tygodnia. To nie jest kwestia na przykład detoksu chwilowego, to nie są chwilowe kwestie. My musimy ułożyć jakiś plan, jakieś działania, które ktoś będzie mógł robić do końca życia. Bo niestety jak ktoś ma na przykład predyspozycje do tycia, to cudownie się to nie zmieni, że on nagle będzie miał predyspozycje do bycia chudym. On po prostu w jakiś sposób ma tą nadwagę i teraz trzeba wprowadzić zmiany do życia, które będą na całe życie. I to jest dla wielu osób trudne, żeby to tak wprowadzić, żeby to mogło być na dłużej. Bo niestety jak leżymy, jak schudniemy i będziemy później leżeli, oglądali telewizję i jedli ciastka, no to znowu przytyjemy i będziemy wyglądali tak jak wcześniej no. [śmiech] Nie ma cudownych rozwiązań. To właśnie często z tym ludzie mają największy problem. Żeby znaleźć takie rozwiązania, żeby one były na długi czas, na wiele lat a nie na tydzień, dwa, miesiąc albo 2 miesiące.

Coś pięknego. Daliśmy jeszcze wartościowe informacje a propos tego, jak dbać o własną sylwetkę. I na zakończenie chciałabym żebyśmy podsumowali i żebyś powiedział naszym odbiorcom jakieś 3-4 rzeczy, które Twoim zdaniem są ważne przy budowaniu marki osobistej. One się dzisiaj już pojawiały pomiędzy wierszami, ale może warto je przypomnieć teraz, zebrać na koniec.

Pierwsze, co przychodzi mi na myśl to właśnie ta konsekwencja, o której mówiłem wcześniej. Bo bez tego nic nie zbudujemy, nic nie zrobimy. Czyli przede wszystkim konsekwencja i nie oczekiwanie takich rezultatów, że w tydzień coś się wielkiego wydarzy. Bo ja teraz po wielu latach, jak wszystko u mnie fajnie funkcjonuje, mogę czegoś takiego oczekiwać, że testuję nową strategię i coś wdrażam i nagle jest bum. I to idzie wiralowo i są setki komentarzy. To się zdarza, ale na takim etapie kiedy to wszystko fajnie funkcjonuje. Czyli pierwsza konsekwencja, drugie testowanie, czyli właśnie to, co ja robię ciągle. Ustawiamy coś, testujemy jakąś strategię i ona przeważnie działa, ale działa przez jakiś czas. Z mojego doświadczenia nic nie działa na lata. Coś działa przez rok, przez pół roku, przez 2 lata i później trzeba wprowadzić zmiany. Jeżeli ktoś osiądzie na laurach i coś zrobi i później tego nie ulepsza, nie zmienia, to w dobie internetu, kiedy tak szybko wszystko się zmienia, to możliwe że szybko upadnie. Można inwestować swój czas albo swoje pieniądze. Ja na początku inwestowałem swój czas tak, że mało spałem przez wiele lat, później też inwestowałem pieniądze, a teraz staram się inwestować jak najmniej czasu, w sensie żeby delegować pewne rzeczy, to zapewne będzie kolejny punkt. A wkładam już pieniądze, no bo firma ma duże przychody i mogę sobie pozwolić na to żeby dawać, coś kupować za pieniądze. Czyli ciągle trzeba inwestować, ciągle trzeba się rozwijać, chodzić na szkolenia, w jakiś sposób szukać rozwiązań. I ostatni punkt już na zakończenie, to właśnie to delegowanie, ale na odpowiednim etapie. I to jest bardzo ważne, bo często zauważam jak rozmawiam z innymi trenerami, z ludźmi, że oni zaczynają swoje rzeczy, zaczynają swój biznes i już chcą delegować, a jeszcze nic nie zarabiają. To jest trochę takie słabe, no bo musimy komuś zapłacić żeby to zrobił. Ja deleguję bardzo wiele rzeczy, ile tylko mogę, ale dlatego, że firma ma fajne przychody i mogę delegować. Gdyby nagle były spadki, to bym sam robił jak najwięcej rzeczy.

I czwarty punkt jeszcze: publikujcie w mediach społecznościowych jak najwięcej, bo tam dzisiaj są ludzie. [śmiech] Sam o tym mówiłeś, podczas naszej rozmowy.

Tak, dokładnie.

Dziękuję Ci, Mariuszu, to była bardzo wartościowa rozmowa. Mam nadzieję, że będzie inspirująca również dla Was i skorzystacie z rad, które tutaj przeczytaliście, bo naprawdę one są wyjątkowe. Zresztą dzisiaj wyjątkowy również gość. Dzięki wielkie.

Dziękuję, dzięki.

MARIUSZ MRÓZ

Trener personalny, który ma holistyczne podejście do kształtowania sylwetki. Założyciel marki Trener Mariusz Mróz, od ponad 8 lat pomaga zmieniać sylwetki poprzez kompleksowe podejście do diety i treningu. Zrozumiał, że zmiana sylwetki to nie tylko dieta i trening ale też zdrowie, motywacja i zmiana całego życia. Żeby dostarczyć swoim klientom jeszcze lepszych efektów oraz kompleksowej opieki, zaprosił do współpracy specjalistów – lekarza, dietetyka oraz innych trenerów.

www.mariuszmroz.pl

Szymon Mierzwa – od konta na Instagramie do pracy z gwiazdami

[Justyna Kopeć] Witajcie serdecznie, dzisiaj kolejny specjalny gość, kolejny gość, który ma niesamowitą...

Jak ważna jest marka osobista w branży ubezpieczeń?

Agent ubezpieczeniowy to wciąż zawód, który po stokroć musi udowadniać swoje kompetencje, solidność,...

Odwrócony Marketing… Nowa Strategia na Zwiększenie Zaangażowania Klientów

Usłyszałem o tym pojęciu kilka lat temu. Zastanawiałem się o co w tym w ogóle chodzi. Pojęcie...

Rozwój marki osobistej poprzez delegowanie zadań

Jesteś przedsiębiorczynią? Posiadasz firmę jednoosobową? Chcesz rozwijać swoją markę osobistą? Przeczytaj ten wpis...

Dobrze Ci z wiarygodnością!!!

Czym jest wiarygodność? Jest to zespół działań warunkujący poprzez przykład i autentyczność – sukces....

„Jakie korzenie takie owoce”, czyli o tym jak nasze dzieciństwo determinuje naszą markę osobistą

Każdy z nas był dzieckiem i każdy z nas ma wspomnienia, wnioski i przekonania...
Piotr Dobrowolski – od mistrza wyścigowego do lidera rynku europejskiego

Piotr Dobrowolski – od mistrza wyścigowego do lidera rynku europejskiego

[Justyna Kopeć] Piotrze, dziękuję ci bardzo, że zgodziłeś się na rozmowę, na rozmowę o Twoim biznesie, o Tobie i o Twojej marce osobistej.

[Piotr Dobrowolski] Przyjemność po mojej stronie.

Ale żeby zacząć tą rozmowę i żeby przedstawić Ciebie naszym odbiorcom, odbiorcom, którzy być może też są zaciekawieni jak buduje się marki osobiste, chciałabym żebyś powiedział kim jest Piotr Dobrowolski.

Piotr Dobrowolski jest uzależnionym facetem od adrenaliny, który uwielbia różnego rodzaju wyzwania, uwielbia motoryzację, sporty ekstremalne i tak naprawdę przez całe życie miałem do czynienia właśnie z rzeczami ekstremalnymi. Bo chyba zacząłem swoją przygodę z extreme, gdy miałem 7-8 lat i zacząłem trenować narciarstwo alpejskie. Byłem członkiem kadry narciarstwa alpejskiego, potem trenowałem tak naprawdę chyba wszystkie sporty. Łatwiej byłoby mi wymienić sporty, których nie trenowałem, aniżeli te, które trenowałem. Największy sukces osiągnąłem w wyścigach motocyklowych, bo byłem kilka razy mistrzem Polski i byłem w czołówce w mistrzostwach Europy. No umówmy się, że wyścigi motocyklowe, to są bardzo ekstremalne zabawy dla dużych chłopców. Ścigałem się również samochodami, też wygrywałem jakieś tam tytuły mistrza Polski, budowałem superszybkie samochody typu Toyota Supra o mocy 1250 koni, o której większość mężczyzn gdzieś słyszała albo czytała, bo ten samochód był we wszystkich mediach. Wtedy pracowałem w korporacji, czyli w firmie Inter Cars, która sponsorowała tą budowę łącznie z Shellem. Generalnie całe moje życie jest skoncentrowane na takich dziwnych rzeczach, fajnych, które dają dużo frajdy, ale przez niektórych mogą być oceniane, jako bardzo ryzykowne, coś dla kogoś kto jest niedojrzały. Czasami są to kontrowersyjne zajęcia.

Jeszcze na Twoim koncie jest jedna mała rzecz. Mała rzecz, chociaż olbrzymia, jeden rekord Polski.

Masz na myśli rekord prędkości?

Prędkości, tak. [śmiech]

Tak, to jeszcze za czasów, gdy razem z Maćkiem Zientarskim, nagrywaliśmy program Jednoślad dla TVN Turbo. Maciek do mnie zadzwonił pewnego pięknego wieczoru i powiedział -Piotrek, mam genialną koncepcję. Jutro pobijamy Polski rekord prędkości.- Ja mówię tak, ale czym? -No jak to czym? Twoim samochodem.- A mój samochód wtedy stał w salonie Toyoty przeznaczony na sprzedaż, właśnie ta Toyota Supra o mocy 1250 koni. Ja powiedziałem: Nie no Maciek spoko, nie ma problemu. Samochód był przygotowany do wyścigów, a my pobijemy rekord prędkości, nie ma problemu. Wyjeżdżając z salonu okazało się, że była awaria systemu paliwowego, dużo litrów benzyny się wylało w salonie Toyoty, więc była wielka afera. No i następnego dnia pobiliśmy polski rekord prędkości na jeszcze wtedy zamkniętej autostradzie, chyba ze Strykowa do Konina, o ile dobrze pamiętam. To było wszystko zrobione pod auspicjami Gazety Wyborczej, wtedy to były Wysokie Obroty, chyba już ten dodatek nie istnieje w Gazecie Wyborczej. No i oczywiście było to wszystko nakręcone przez Maćka Zientarskiego i przez Siwego, i potem puszczone było w V Maxie. V Maxa też już niestety nie ma.

Ale też na Twoim koncie, jeśli już mówimy o tych telewizjach, jest program w TVN Turbo?

Tak. No to, to o tym wspomniałem kiedyś jak pracowałem w InterCarsie, wtedy już startowałem również w wyścigach motocyklowych. Całkiem dobrze sobie radziłem szczególnie pod kątem finansowym, ponieważ w Polsce wyścigi… Czasami ludzie mnie się pytali, a na tych wyścigach to dużo zarobiłeś? A ja mówię, że sukcesem w Polsce jest, żeby do wyścigów nie dołożyć, bo we Włoszech, w Anglii, we Francji, w Hiszpanii zawodnik na moim poziomie nie wiedziałby co robić z pieniędzmi, a w Polsce byłem jednym z niewielu, jeśli nie jedynym zawodnikiem, który nie płacił za wyścigi, ponieważ sponsorzy płacili za to, że ja się mogłem ścigać. Więc Maciek kiedyś do mnie przyszedł i zaproponował mi właśnie bycie prowadzącym program Jednoślad. To była działalność całkowicie non profit, ja to robiłem, ponieważ kochałem motocykle, a dzięki Maćkowi miałem dostęp do najnowszych motocykli, które mogłem testować dla widzów TVN Turbo, no i to mi sprawiało bardzo dużo frajdy. Tak samo zresztą jak generalnie moja praca, po prostu sprawia mi mnóstwo frajdy, bo robię to, co kocham. Podobno pogodzenie pracy z hobby, to jest recepta na sukces, no i właśnie tak mi się jakimś cudem udało to zrobić, że przez całe życie robię to, co kocham.

A w którym momencie pojawiła się Twoja firma obecna, Select Automotive?

Ja mam wrażenie, że moja firma towarzyszy mi od dawien dawna. Sądzę, że tak od 1998 roku, bo już wtedy osoby kojarzyły, osoby z branży motocyklowej, samochodowej, generalnie z branży motorsportu, kojarzyły mnie, jako Piotra Dobrowolskiego. Więc odnoszę wrażenie, że już wtedy ta moja marka zaczęła powstawać samoistnie, z czego ja sobie nie zdawałem sprawy. Natomiast firmę Select Automotive prowadzę już… Długo, kilkanaście lat. Powoli się rozwijała, a ja jeszcze pracowałem w korporacji, a już coś robiłem dla siebie, dla swojej przyjemności, bo w korporacji mimo, że byłem zawsze związany z branżą czy to motocyklową czy samochodową, byłem także dyrektorem zarządzającym salonów Jaguara i Land Rovera, największych salonów w Polsce, więc dotknąłem tej takiej motoryzacji przez duże M. Takiego wysublimowanego angielskiego prestiżu i to było genialne w pracy właśnie w tej firmie. Natomiast jak to w korpo jest, to pewnie część z osób wie, a jak nie wiecie to dobrze, że nie wiecie. Lepiej budować swoją markę aniżeli budować czyjąś markę, czyli markę korporacji, takie jest moje zdanie.

Pokazujesz historię firmy jako historię już bardzo długiej obecności na rynku, ale też Twoja firma dzisiaj jest uznanym liderem na rynku nie tylko w Polsce, także w Europie. Jak to się stało, że stałeś się liderem europejskim?

Ostatnio przy okazji szkolenia, na którym ostatnio miałem przyjemność być u Beaty (Kapcewicz), zdałem sobie sprawę, że mam taką zdolność, że jak magnes przyciągam genialnych ludzi. I trafiło pod moje skrzydła kilku fantastycznych handlowców, którzy z handlowców przerodzili się w managerów, w dyrektorów i po prostu rozkręcili biznes na skalę europejską. A oprócz tego w momencie, gdy odszedłem od JLR-a czyli od Jaguara i Land Rovera, to zaprzyjaźniłem się biznesowo z jednym z większych graczy właśnie w marce Jaguar i Land Rover na rynku niemieckim. No i razem stworzyliśmy coś niepowtarzalnego, ponieważ mamy kilka biur i kilka firm powiązanych w naszej grupie na terenie całej Europy, w różnych krajach Unii Europejskiej. No i wzajemnie ze sobą współpracujemy na dużą skalę i dzięki temu nasza marka po prostu sama z siebie rośnie.

No dobrze, a jeszcze w tej marce nie powiedzieliśmy o jednym elemencie, dokładnie czym się zajmujesz, jakimi samochodami, jakie to jest segment samochodów? Mówiłeś, że tknąłeś tych najlepszych wcześniej, czy dotykasz ich także jako przedsiębiorca, jak osoba, która w tym momencie oferuje samochody innym?

Tak. W naszej firmie nie sprzedajemy samochodów tańszych niż 100 tysięcy złotych, postawiliśmy sobie taki limit dolnej wartości samochodu, natomiast tak naprawdę najczęściej się sprzedają samochody u nas pomiędzy 150 a 250 tysięcy złotych. Aczkolwiek oczywiście czasami zdarzają się perełki typu Ferrari za parę milionów złotych, czy jakieś inne ekstremalne samochody, superauta, ale to rzadkość. Umówmy się, że najczęściej sprzedają się samochody typu BMW X5, Audi Q7, Audi Q8, Mercedes GLE i tym podobne.

Do tej rozmowy zaprosiłam Ciebie, ponieważ obserwowałam Twoją osobę i robiłeś na mnie niesamowite wrażenie, także na szkoleniach. Zawsze aktywny, zawsze skoncentrowany i wdrażający to wszystko, co otrzymujesz na szkoleniach. Ale też ostatnio mieliśmy przyjemność być na szkoleniu o marce osobistej, w związku z tym właśnie to był ten powód spotkania, że chciałam poznać Twoją markę osobistą, ale też żeby ją przedstawić szerszemu gronu odbiorców. Jak uważasz, czym jest marka osobista?

Generalnie wydaje mi się, że każda firma ma jakąś markę, każda firma oferuje na rynku jakiś produkt, często jest wiele firm, które oferują ten sam produkt. Natomiast różnią się te firmy i te oferty między sobą właśnie tym czymś ekstra, co dana firma ma do zaoferowania klientom. Tym czymś, czym się wyróżnia na tle konkurencji i to wydaje mi się być właśnie marką osobistą. Jak do mnie klient przychodzi, jak zaczynałem swoją działalność i byłem sam jedyny i pracowałem jeszcze wtedy we własnym domu nie mając biura, bo uznałem, że to będzie budowało większe zaufanie, poza tym będzie to totalnie low costowe, bo nie będę musiał płacić za biuro i tak dalej i tak dalej. To zdarzało mi się, że klienci do mnie przychodzili i ja zadawałem pytanie, nauczony przez korpo, dlaczego pan zdecydował się na moje usługi? I były dwa rodzaje odpowiedzi. Jedna odpowiedź to była taka, że -Bo był pan najtańszy na rynku.- i ta odpowiedź mi się nie podobała. A druga odpowiedź była taka, -Dlatego, ponieważ wiem, że jest pan specjalistą, ponieważ znam pana z telewizji, z radia, z magazynów motoryzacyjnych. Wiem, że jest pan fanatykiem motoryzacji i to, co mi pan oferuje, to ufam, że jest najlepsze co jest w tym momencie do zdobycia na rynku.- Więc ludzie przychodzili do mnie, ponieważ ufali mi, Piotrowi Dobrowolskiemu jako specjaliście w dziedzinie, którą się zajmuje. I to była moja marka osobista, która była zbudowana przez sukcesy w świecie motorsportu, przez sukcesy w świecie mediów, również przez sukcesy w korporacji, ponieważ jak startowałem w barwach Inter Carsu, to Inter Cars był głównym sponsorem Toyoty Supry, no to wszyscy wiedzieli, że ja byłem tam osobą odpowiedzialną za stworzenie działu motocykli i tuningu w Inter Carsie, a Inter Cars jest największą tego rodzaju firmą w Europie. Więc to wszystko spowodowało, że ludzie, którzy przychodzą po zakupy samochodów do naszej firmy, przychodzą, ponieważ wiedzą, że za tą firmą stoi Piotr Dobrowolski, czyli ktoś kto po prostu zna się na motoryzacji i który tą motoryzacją żyje, kocha ją. Ja tak naprawdę nie widzę świata poza samochodami i motocyklami, więc jeśli po drugiej stronie jest klient, który również nie traktuje samochodu, jako środka do lokomocji i do przemieszczania się z punktu A do B, tylko czegoś więcej i szuka tego pierwiastka wyjątkowości w samochodzie, no to po drugiej stronie ma partnera, który po prostu myśli tak samo jak klient. I również handlowcy, którzy do mnie przychodzą to są ludzie, którzy są zakochani w motoryzacji, to nie są ludzie, którym jest obojętne, że dzisiaj sprzedają samochody a jutro będą sprzedawali ziemniaki, tylko to są ludzie, którzy nie widzą możliwości dla osobistego rozwoju poza branżą motoryzacyjną.

Czy w takim razie, tak myślę o tych szczegółach motoryzacji, czy takiej blondynce, jak ja, bylibyście w stanie zaproponować samochód, która kompletnie nie zna się na kwestiach związanych z koniami i z innymi rzeczami? Czy też macie osoby w swoim zespole, które również pomagają kobietom trochę niezdecydowanym, trochę niepewnym, trochę nie znającym się na motoryzacji, żeby dać coś, co jest dopasowane do ich potrzeb?

Oczywiście, że tak. Mamy w swoim zespole kobiety, które również pracują i doradzają i znają się na samochodach, więc z punktu widzenia stricte kobiecego są w stanie doradzić każdej kobiecie.

O marce osobistej właściciela wiemy już sporo, ale czy uważasz, że jeśli budujemy biznes, budujemy zespoły, a mówiłeś już, że przyciągasz pasjonatów do swojego biznesu, osoby, które są zafascynowane motoryzacją, czy one też powinny budować markę osobistą w Twoim biznesie?

Oczywiście, że tak. To jest… Szkolenie z budowania marki osobistej miało się odbyć w najbliższą sobotę, ale niestety większość, którzy ze mną współpracują są zajęci i podejrzewam, że długi weekend majowy spowodował, że już wcześniej mieli plany związane z tą sobotą, więc przenieśliśmy to szkolenie na 11 maja. No i właśnie chcę się skoncentrować i namówić wszystkich ludzi, z którymi współpracuję, handlowców i nie tylko handlowców, żeby koniecznie budowali swoją markę osobistą, bo to jest klucz do sukcesu. W momencie gdy taka firma jak ja, gdzie na jej czele jest osoba, która już zbudowała swoją markę osobistą, będzie współpracować z kolejnymi markami osobistymi, no to umówmy się, buduje to niesamowitą moc.

No dobrze. W takim razie zadam pytanie przewrotne. A czy nie boisz się, że jeśli ludzie zbudują marki osobiste będą od Ciebie odchodzić? Że angażujesz w nich środki finansowe, podbudowujesz oczywiście dzisiaj swoją firmę, ale za moment mogą poczuć się na tyle mocno, że będą chcieli odejść od Twojej firmy?

Wiesz co, takie ryzyko zawsze istnieje, natomiast wydaje mi się, że… To znaczy ja dojrzałem do takiej myśli, że razem możemy więcej. W związku z tym jeśli rozliczamy się fair, a ja staram się rozliczać fair z moimi handlowcami i pracownikami i oni czują, że ja ich nie oszukuję tylko rzetelnie się dzielimy wygenerowanymi prowizjami, wygenerowanym zyskiem, to tak naprawdę oni nie będą chcieli odejść, aczkolwiek nie wykluczam takiej możliwości. Ale jeśli odejdą i zbudują coś fajnego dla siebie i będą mieli z tego frajdę, to ja będę się tylko z tego cieszył.

Jesteś dzisiaj osobą szczęśliwą, spełnioną?

Tak. Bez chwili zastanowienia mogę powiedzieć tak. Czasami jak patrzę tak wstecz, to taka nostalgia mnie trochę nachodzi, bo myślę, sobie, że kurczę, te wszystkie tytuły, wyścigi, tak naprawdę to wszystko, co było najfajniejsze do zrobienia, to ja już zrobiłem. I można no w taki ślepy zaułek dojść myśląc, że no skoro już wszystko, co było do zrobienia o czym facet marzy, no bo facet… Większość facetów marzy o tym żeby mieć sportowy samochód, to ja już miałem kilka, łącznie z takimi superszybkimi typu auta powyżej 1000 koni mechanicznych, ścigałem się, wygrywałem te wyścigi na arenie europejskiej, no to… No nie ścigałem się Formułą 1, ale na Formułę 1 jestem za stary i na pewno się nie będę ścigał. [śmiech] Więc można pomyśleć, że kurczę, no to co już najfajniejsze to już jest za mną, ale wydaje mi się, że przede mną jest zbudowanie jeszcze większej firmy. Budowanie marek osobistych ludzi, z którymi współpracuje i pomaganie im rosnąć. I wydaje mi się, że to może przynieść super frajdę i ogromną satysfakcję. Dzisiaj tak się składa, że mojemu handlowcowi, takiemu zaufanemu, takiemu kochanemu gościowi, który przyszedł do mnie parę lat temu i kompletnie nic nie wiedział o sprzedaży samochodów, natomiast włożył swoje całe serducho w sprzedaż i zawsze mówił prosto z mostu, co on by zmienił. Traktował moją firmę jako swoją firmę i to w nim bardzo cenię, zawsze mogłem na nim polegać i dzisiaj dałem mu jako taką niespodziankę prezencik w postaci nowego samochodu typu SUV. Więc jego radość jak zobaczył, że ten samochód jest dla niego, a on kocha samochody, no to było coś nadzwyczajnego. Więc wydaje mi się, że im więcej takich chwil, podobnych do tej dzisiejszej chwili będę miał przed sobą, tym będę jeszcze bardziej szczęśliwy niż jestem.

Coś pięknego. Po prostu aż gęsią skórkę mam na myśl o tym, jak ten Twój pracownik mógł być też szczęśliwy.

Niemalże podskakiwał ze szczęścia do sufitu, więc to tak… Wiesz co, no z jednej strony cieszymy się, gdy klienci odbierają samochody i widzą, że warto było poczekać, bo dostają to, co zamówili i faktycznie jest taka konfiguracja, o jakiej myśleli. A 80% klientów w ogóle nawet nie przychodzi do nas do biura, tylko zamawia auto przez Internet, więc umówmy się, że poziom bezpieczeństwa mają na wysokim poziomie. Bo żeby zamówić samochód w cenie około 300 czy 400 tysięcy złotych przez telefon, przez Internet, to trzeba być odważnym. No i potem odbierają ten samochód i są szczęśliwi, to jest jeden moment, gdy nam rośnie serce, ale ten dzisiejszy moment to był taki naprawdę niesamowity, aż tak niemalże mi łezka w oku się zakręciła, rewelacja.

Piotrze wspomniałeś też o Internecie, o tym, że klienci trafiają do Ciebie głównie przez Internet i nawet zamawiają niektórzy właśnie przez Internet czy przez telefon samochody o dużej wartości. W jaki sposób komunikujesz się z odbiorcami, w jaki sposób komunikujesz swoją markę i markę swojej firmy? Gdzie Ciebie można znaleźć w tym Internecie?

No generalnie jak się wpisze w Google „Piotr Dobrowolski”, to się pojawię. Jak się wpisze w Google „Select Automotive” to też się pojawię, jak ktoś już mnie zna i ma mnie wśród znajomych, a niedługo pewnie dobiję do takiego limitu, gdzie już więcej znajomych nie można mieć na Facebooku, no to też mnie ludzie znają. A więc głównie można mnie spotkać na pewno w Internecie, mam oczywiście swoje strony, fanpage, Instagramy i tak dalej. Więc tam jesteśmy wydaje mi się dosyć mocno obecni, ale również jesteśmy w życiu takim offline-owym obecni. Czyli spotykamy się z różnego rodzaju przedsiębiorcami na różnych spotkaniach, na eventach, należeliśmy do różnych klubów biznesowych, network marketing nie jest nam obcy. Takie rzeczy, te wszystkie rzeczy tak naprawdę przećwiczyliśmy. Ja osobiście się zajmowałem network marketingiem, w pewnym momencie z powodu braku czasu już nie mogłem dalej się temu poświęcić. Byłem nawet prezesem jakiejś tam grupy BNI i to było fajne, to było ciekawe doświadczenie, natomiast teraz zachęcam do tego, żeby w tym uczestniczyli nasi handlowcy i żeby oni się bardziej zajmowali, szczególnie młodzi ludzie, którzy są czasami zbyt pochłonięci przez świat online, żeby oni wychodzili frontem do klienta i żeby brali udział w tych spotkaniach na żywo w różnych klubach biznesowych czy też jakichś klubach networkingowych.

Czyli jak rozumiem markę z jednej strony buduje się w onlinie, ale także w offlinie, żeby dać się innym dotknąć, powiedzmy pomacać siebie, a nie tylko pokazać się wirtualnie w poście?

Jak najbardziej. Mnie łatwo jest, że tak powiem, złapać na jakieś proste chwyty, czyli jak na przykład szkoła, gdzie chodzą moje dzieci, miała jakąś potrzebę finansową i szukali wsparcia, to ja powiedziałem, że nie ma problemu, chętnie was wesprę, dajcie się wystawić. Oni no to super, jak jakieś auto się pojawi na naszej imprezie, to będzie jeszcze większy splendor, więc jak najbardziej uczestniczę w życiu normalnych ludzi, bo za takiego się uważam. Wydaje mi się, że nigdy mi woda sodowa do głowy nie uderzyła, nawet jak zdobywałem te tytuły mistrza Polski czy byłem w czołówce Europy, to zawsze byłem normalnym gościem, który zachowywał się normalnie. Za wzór traktowałem Krzyśka Oleksowicza, czyli prezesa Inter Carsu, człowieka, który jest bardzo zamożny, ale jak ktoś go spotka i nie wie kim jest, to w życiu by nie pomyślał, że to jest prezes największej firmy w Europie sprzedającej części zamienne do ciężarówek, samochodów osobowych i tak dalej. Jak lataliśmy gdzieś samolotem, to Krzysiek latał w ekonomicznej klasie. Jak marzył przez całe życie, żeby kupić Porsche, to pamiętam, że ze mną się konsultował czy jemu wypada kupić Porsche, czy nie będzie przykro jego pracownikom. Więc ja sobie właśnie Krzyśka Oleksowicza wziąłem za wzór, żeby być normalnym i żeby mi woda sodowa nigdy do głowy nie uderzyła, mam nadzieję, że mi się to udało.

W tym, co mówisz, jest dużo też mojej obserwacji, bo jak rozmawiałam z bardzo dużymi brandami dzisiaj na rynku osobistym, czyli markami osobistymi, to mam wrażenie, że każda z nich jest pełna pokory w kontakcie z innymi ludźmi.

No tak. Pokora to jest piękna cecha i wydaje mi się, że warto ją pielęgnować i pamiętać, że to jest klucz do sukcesu żeby być właśnie pełnym pokory, a z drugiej strony jest takie powiedzenie, że tuż przed upadkiem kroczy pycha i tym podobne. [śmiech]

[śmiech]

Więc, więc tak, bądźmy pokorni i nie bądźmy pyszni.

Piotrze, kończąc tą naszą bardzo wartościową rozmowę, chciałabym żebyś może naszym odbiorcom powiedział jedną, dwie takie dobre rady Piotra…

Matko kochana, nie czuję się kompetentny.

… w zakresie budowania marki osobistej. Co należy Twoim zdaniem robić, żeby pokazać się, bo niektórzy budują marki osobiste, ale jakoś im nie wychodzi. Niektórzy z kolei uważają, że nie mają marki osobistej, że już za późno, że już jest rynek pełny innych marek osobistych. Że jest dużo takich właśnie mentalnych blokad u nas.

Tak i to jest… I właściwie to chyba sama odpowiedziałaś sobie na pytanie. [śmiech]

Dziękuję.

Głównie wydaje mi się, że są to blokady mentalne, ponieważ w naszym społeczeństwie jest coś takiego, że nie wypada się chwalić. Na co też zwróciła uwagę Beata, jak byłem na którymś tam szkoleniu i Beata powiedziała -Ja dopiero teraz się dowiedziałam, jakie są twoje osiągnięcia-, no bo ja o tym nie mówiłem, tak? Byłem tak wychowany, że moja mama zawsze mówiła –Piotruniu, ty to jesteś najmądrzejszy, najwspanialszy. Jak ty coś zrobisz, to najlepiej na świecie.- Więc ja nie mam problemów, bo zawsze uważałem, że jestem najlepszy. Wręcz przeciwnie – starałem się właśnie ograniczyć to wsparcie, genialne poniekąd, ze strony mojej mamy i to pewnie mi pomogło w osiągnięciu tego, do czego doszedłem w życiu. Natomiast są ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy, że mają już zbudowaną markę osobistą i nie komunikują tych swoich sukcesów. Więc wydaje mi się, że żeby zbudować naprawdę solidną markę osobistą, to przede wszystkim trzeba być sobą. Kolejna sprawa – nie wstydzić się swoich sukcesów i wszem i wobec komunikować wszystkim o swoich dokonaniach i sukcesach, i po prostu czerpać radość z tego czym się żyje, i z tego czym się człowiek na co dzień zajmuje. Wydaje mi się, że nie da się zbudować marki osobistej, jeśli ktoś kocha motoryzację a sprzedaje kartofle.

Mhm.

No po prostu się nie da. Natomiast jeśli ktoś kocha leczyć i jest dobrym lekarzem, i leczy ludzi i sprawia, że oni żyją i powracają do normalności dzięki wyjątkowym zdolnościom lekarza, no to ten lekarz powinien się tymi swoimi sukcesami chwalić. A powiem szczerze, że mam kilku znajomych lekarzy, w tym jednego fantastycznego gościa, z którym razem trenowaliśmy narciarstwo alpejskie, swoją drogą mistrza świata w narciarstwie alpejskim, zajmuje się reparacjami kolan. Mi również reperował więzadło krzyżowe w lewym kolanie, no i on się nie chwali tymi swoimi dokonaniami. Czyli na przykład o tym, że on jest mistrzem świata w narciarstwie alpejskim wśród lekarzy wie tylko wąskie grono jego przyjaciół. A to buduje jego markę, tak? No bo często jego klientami są właśnie narciarze, no więc narciarz do kogo pójdzie zreperować sobie kolano? Do kolegi narciarza, który jest mistrzem świata lekarzy w narciarstwie alpejskim, czy do innego zwykłego lekarza ortopedy? No więc komunikujmy nasze sukcesy, cieszmy się z tego, czym się zajmujemy i po prostu nie bądźmy skromni, nie wstydźmy się tego, co osiągnęliśmy w życiu.

Piękne porady. Drodzy Państwo korzystajcie, bo to jest naprawdę ważne, żeby je komunikować, nawet jeśli nie macie sukcesów takich jak ma Piotr, który jest znaną postacią w zakresie ekstremalnych sportów.

Ale to umówmy się, że wąskie grono mnie zna, wszyscy mnie na pewno nie znają na szczęście.

No ale dlatego musisz to komunikować, bo nawet Beata Kapcewicz nie wiedziała o Twoich sukcesach.

Dokładnie. A wydawało się, że Beata wie wszystko.

Właśnie. [śmiech]

[śmiech]

Niestety nie wszystko jednak. Więc nawet jeśli nie macie tak olbrzymich sukcesów, to zawsze macie jakieś sukcesy. Nie wierzę żebyście nie mieli sukcesów, kiedy istniejecie na świecie już te kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Naprawdę nawet mały sukces, niekoniecznie ten wasz zawodowy, może być mocnym wsparciem w budowaniu waszej marki osobistej.

Tak jest. Nic dodać, nic ująć.

Pięknie po prostu. Dobrze, że znowu się tak ładnie zgadzamy. Piotrze to była wielka przyjemność móc rozmawiać u Ciebie w firmie, z Tobą na temat budowania marki osobistej, ale także na temat budowania biznesu, na temat Twoich sukcesów. Mam nadzieję, że to będzie również inspirujące dla naszych odbiorców i że faktycznie wyjdą z ukrycia i pokażą się, że warto budować marki osobiste, bo to wpływa na rozwój ich biznesu.

Oby było motywujące, bo im więcej dobrych marek osobistych wśród naszych rodaków, tym mamy większe szanse, żeby jako kraj wypłynąć na arenie międzynarodowej i być marką osobistą jako Polska.

I tego sobie życzymy, tego życzymy Państwu, dziękuję serdecznie.

Dziękuję bardzo.

PIOTR DOBROWOLSKI

Absolwent SGGW oraz Thames Valley University w Londynie (MA in Management). W latach 1998 – 2006 był kierowcą wyścigowym Yamaha oraz Kawasaki. Wielokrotny mistrz Polski w wyścigach motocyklowych i samochodowych, wicemistrz Europy, rekordzista prędkości samochodowej w Polsce (2006: 361,92 km/h na Toyocie Supra). W latach 2005 – 2010 twórca działu tuningu i motocykli w Inter Cars S.A. Obecnie właściciel polskiego oddziału Select-Automotive – lidera firm brokerskich w Unii Europejskiej. Polski rekord prędkości ustanowił pod auspicjami Gazety w 2006 roku. Osiągnął 361,92 km/h zmodyfikowaną według swojego projektu Toyotą Suprą o mocy 1250 KM (według wskazań GPS, prędkościomierz samochodu pokazywał ponad 400 km/h).

https://www.select-automotive.pl

5 prostych trików, aby Twój post na Facebooku konwertował lepiej

Prawdopodobnie zadajesz sobie pytanie, jak w ciągu doby fantastycznie wypromować post na Facebooku...

„Jakie korzenie takie owoce”, czyli o tym jak nasze dzieciństwo determinuje naszą markę osobistą

Każdy z nas był dzieckiem i każdy z nas ma wspomnienia, wnioski i przekonania...

Skąd czerpiesz siły?

Skąd czerpiesz siły? Z cysterny, czy prawdziwego źródła? Niezależnie czy pracujesz na etacie,...

O niewierności…

Długo zastanawiałam się jak zacząć ten temat? Wiele osób doświadcza go na własnej skórze. Wiele osób...

Jak ważna jest marka osobista w branży ubezpieczeń?

Agent ubezpieczeniowy to wciąż zawód, który po stokroć musi udowadniać swoje kompetencje, solidność,...

Norbert Janeczek – od wizjonera do współwłaściciela globalnej firmy

[Justyna Kopeć] Witam was serdecznie. Cieszę się, że mogę gościć kolejną specjalną osobę. Osobę, która jest...

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. więcej informacji

Ustawienia plików cookie na tej stronie są ustawione na „zezwalanie na pliki cookie”, aby zapewnić Ci najlepsze możliwości przeglądania. Jeśli nadal korzystasz z tej strony bez zmiany ustawień dotyczących plików cookie lub klikniesz przycisk „Akceptuj” poniżej, wyrażasz na to zgodę.

Zamknij